Nieuczciwi okazali się właściciele i sprzedawcy w co dziesiątym sklepie, a urzędnicy odwiedzili w sumie ponad 7 tysięcy placówek.
Większość sprzedawców tłumaczyła się kłopotami zdrowotnymi, rodzinnymi lub zwykłym zagapieniem się. Niektórzy byli bardziej kreatywni.
- Właściciel stacji benzynowej tłumaczył, że nie zewidencjonował sprzedaży, bo klient uciekł i nie zapłacił za paliwo - mówi Mariola Grabowska, rzecznik Urzędu Kontroli Skarbowej w Łodzi. - Sprzedawca w jednym ze sklepów pytany o to, dlaczego nie używa kasy fiskalnej odrzekł: albo ciepło albo kasa. Wyjaśnił, że wyłączył kasę, by włączyć grzejnik.
W restauracjach klienci nie otrzymywali paragonów, tylko kwity kelnerskie. W jednym lokalu urzędnicy ukarali za to sześciu kelnerów, a kierownik będzie się tłumaczył w postępowaniu karnym skarbowym. Urzędników zaskoczyła też sprzedawczyni ze sklepu spożywczego. Zapytana, dlaczego nie dała klientce paragonu, stwierdziła, że klientka nie kupiła tego towaru, tylko go... pożyczyła.
Te tłumaczenia nie wywarły dużego wrażenia na kontrolerach. W sumie w ramach akcji nałożyli 722 mandaty na łączną kwotę ponad 163 tys. zł.
Minimalna wysokość mandatu w takiej sytuacji wynosi 150 zł, a maksymalna 3 tys. zł .
Część pracowników i właścicieli tych punktów nie chciała przyjąć mandatu. W takich sytuacjach zostały skierowane wnioski o wszczęcie postępowań karnych skarbowych. Takich wniosków sporządzono 30.
Fiskus odwiedził łódzkie puby
Skarbowy jeleń znów wkracza do akcji
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?