Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak „Gwiezdne wojny” podbijały Łódź

Maciej Kałach
Maciej Kałach
Łódzkich fanów sagi można zobaczyć m.in. podczas zabaw, odbywających się na ulicy Piotrkowskiej
Łódzkich fanów sagi można zobaczyć m.in. podczas zabaw, odbywających się na ulicy Piotrkowskiej Grzegorz Gałasiński
„Dawno, dawno temu w odległej galaktyce...”, a konkretnie 31 marca 1979 roku w łódzkim kinie 1 Maja, odbyły się pierwsze w mieście seanse „Gwiezdnych wojen”. Od tamtego czasu Moc jest z łodzianami.

Łódź nie była bardzo opóźniona w stosunku do Warszawy. W stołecznym kinie Wars pierwszy polski pokaz „Star Wars” dla prasy odbył się 30 marca 1979 roku. Już dzień później, według repertuaru na sobotę z „Dziennika Łódzkiego”, kino 1 Maja (ulica Kilińskiego 178, dziś nie istnieje) wyświetliło „Gwiezdne wojny” trzykrotnie. Dwa pierwsze pokazy były tylko dla zaproszonych, ale trzeci: nocny - już otwarty (przy czym określenie nocny oznaczało wtedy, że projekcja zaczęła się o godz. 20.30).

Dwa lata za Ameryką

Nazajutrz, w niedzielę, „Gwiezdne wojny” wyświetlały kina: Iwanowo (ulica Limanowskiego 200, nie istnieje) oraz najbardziej nowoczesne w mieście, czyli Bałtyk (ulica Narutowicza 20, nie istnieje).

Widzowie tłumnie wykupywali bilety, bo wiedzieli, czego się spodziewać. Od światowej premiery w 1977 roku w Los Angeles mijały już prawie dwa lata i także łódzka prasa donosiła o sukcesach amerykańskiego szlagieru. Kto mógł, oglądał film za granicą - jak Maciej Karwas, wykładowca Szkoły Filmowej w Łodzi, który zanim „Gwiezdne wojny” dotarły do Polski, zobaczył je podczas pobytu w Londynie. A potem, oczywiście, drugi raz - w Bałtyku.

- Film był wydarzeniem zwłaszcza wśród studentów animacji, którzy godzinami rozmawiali po seansie o efektach specjalnych - mówi Karwas.

I przyznaje, że studiujący oraz wykładowcy filmówki mieli łatwiej, bo dla nich kina przeznaczały specjalne pule biletów.

Gwiezdne Wojny w IMAX w Manufakturze: "Zapraszamy, ale bez masek" [ZDJĘCIA, FILM]

Poczytaj mi, tato, napisy

Inni zrywali się z pracy i stali w długich kolejkach do kas. Albo z lekcji - jak Adam Radoń, obecnie dyrektor Międzynarodowego Festiwalu Komiksu i Gier w Łodzi.

- Alternatywą był zakup biletu od koników, którzy bardzo dobrze żyli z „Gwiezdnych wojen” - opowiada Radoń.

Jako uczeń zdobył bilety na „Imperium kontratakuje” do kina Przedwiośnie (ulica Żeromskiego 74/76). Był tak oszołomiony bitwami z udziałem maszyn kroczących Imperium i pościgami myśliwców, że gdy wracał z kina, został uderzony lusterkiem tramwaju, zatrzymującego się na przystanku.

Łódzka premiera drugiej części oryginalnej sagi także miała duże opóźnienie w stosunku do świata.

„Mimo kłopotów dewizowych zakupiono 24 filmy w krajach zachodnich” - pisał „Dziennik Łódzki” na początku 1983 roku, ogłaszając, że jednym z nich, regularnie wyświetlanym, będzie „Imperium kontratakuje”. Ten tytuł na Zachodzie można było oglądać od 1980 roku, w Warszawie pokaz specjalny odbył się w 1982 roku.

Opóźnienia to niejedyna ciekawostka, związana z systemem dystrybucji sagi w PRL. Łódzki widz w 1983 roku, jeśli zdobył bilety, mógł tego samego dnia wybrać się na „Imperium” do Bałtyku i na pierwszą część oryginalnej sagi (np. do Iwanowa), ponieważ ta - po czterech latach ciągłego wyświetlania w mieście - nie zeszła jeszcze z afisza...

Gwiezdne Wojny: Przebudzenie Mocy. Premiera Star Wars w kinie Helios [ZDJĘCIA, FILM]

- Po „Imperium”, które widziałem jako sześciolatek, nie mogłem usnąć z wrażenia - wspomina Michał Kołodziejczyk, fan sagi z Łodzi.

Był w korzystnej sytuacji, ponieważ potrafił już czytać.

- Dzieciom bez tej umiejętności polskie napisy z ekranu czytali ojcowie, ponieważ film nie był zdubbingowany - mówi Kołodziejczyk.

Ale za drugim razem dziecko znało przebieg akcji i pomoc suflera nie była więcej potrzebna.
Oglądali od rana do wieczora

Rekord Kołodziejczyka to trzy seanse „Powrotu Jedi”. Z rzędu.

- W Bałtyku były wtedy projekcje na okrągło. Płaciłeś rano raz i wysiadywałeś na tym samym filmie, ile chciałeś. Pamiętam, że wszedłem na salę w środku „Powrotu”, zobaczyłem jak kończy się oryginalna saga, a dopiero po przerwie dowiadywałem się, jak zaczęła się jej ostatnia część - opowiada Kołodziejczyk. - Tata oglądał ze mną. Nie protestował, bo dorosłych także urzekały przygody w odległej galaktyce, poza tym pamiętam, jak mówili między sobą, że szturmowcy Imperium wyglądają trochę jak zomowcy.

Jednak łódzki rekord, dzięki seansom na okrągło, prawdopodobnie należy do Marka Kowalczuka, dziś dziennikarza Radia Zet Gold, który w ciągu miesiąca jako 11-latek obejrzał w 1979 roku pierwszą część sagi... 11 razy.

- Dwa razy byłem na pojedynczych seansach w kinie Bałtyk. A potem w innym, dzięki seansom na okrągło, trzy razy po trzy razy - wylicza Kowalczuk.

„Powrót Jedi”, zgodnie z tradycją, miał obsuwę (na świecie w 1983 roku, w Łodzi, gdzie - oczywiście - wyświetlano jeszcze „Imperium” - w 1985 roku). Ogromne opóźnienia skończyły się razem z kresem PRL. Gdy George Lucas, pomysłodawca sagi, przygotował do wyświetlania odświeżone wersje dawnych filmów, kolejki fanów przed Bałtykiem ustawiały się w 1997 roku - tak jak w innych częściach globu.

Gwiezdne Wojny: Przebudzenie Mocy. Premiera w Silver Screen w Łodzi [ZDJĘCIA, FILM]

Łódź witała admirała Imperium

Druga saga ze świata „Gwiezdnych wojen z lat 1999 - 2005 („Mroczne widmo”, „Atak klonów” i „Zemsta Shitów”) poprzedziła powstanie Łódzkiego Fanklubu Star Wars (podczas Międzynarodowego Festiwalu Komiksu w 2008 roku - wcześniej fani z Łodzi spotykali się w grupach nieformalnych).

Ostatnie, już 119. spotkanie klubu w listopadzie było poświęcone m.in. projektowaniu i szyciu własnych strojów ze świata „Gwiezdnych wojen”. Zaś w czwartek późnym wieczorem klubowicze pojawili się ze świetlnymi mieczami w kinie Silver Screen, gdzie po północy zaczęła się jedna z łódzkich premier „Przebudzenia mocy” - najnowszej części „Gwiezdnych wojen”.

Łódzkie środowisko fanów jest tak silne, że potrafiło sprowadzić do miasta dwóch odtwórców ról w sadze - w 2009 roku na lotnisku im. Reymonta wylądowali Richard LeParmentier oraz Jeremy Bulloch. Pierwszy zagrał admirała Imperium Conana Antonio Mottiego (dusił go sam Lord Vader, któremu podpadł zbytnią pewnością siebie podczas wojennej narady na „Gwieździe Śmierci”), z kolei Bulloch wcielił się w Bobiego Fetta - łowcę nagród, m.in. polującego na Hana Solo. Aktorzy byli pod wrażeniem łodzian, przebranych za imperialnych szturmowców oraz rebeliantów.

Moc z sagi dotarła także na Uniwersytet Łódzki. W zasobach uczelni są co najmniej dwie prace dyplomowe, dotyczące „Gwiezdnych wojen” - student kulturoznawstwa zdobył tytuł magistra, analizując ich socjokulturowy fenomen, zaś student filologii angielskiej zyskał tytuł za zbadanie polskich tłumaczeń filmów z sagi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki