Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jeremi Mordasiewicz: niech związkowcy uprawiają politykę za swoje pieniądze

Piotr Brzózka
Jeremi Mordasewicz z Konfederacji Lewiatan.
Jeremi Mordasewicz z Konfederacji Lewiatan. Krzysztof Szymczak/archiwum
Nie mam nic przeciw temu, żeby związki, które są związkami zawodowymi, dalej funkcjonowały w najlepsze. Ja tylko dostrzegam, że mnożą się w wielu firmach związki, które powstały wyraźnie po to, żeby chronieni byli ich działacze. Ponieważ ich ruszyć nie można, często trzeba zamiast nich zwolnić lepszych pracowników! To powoduje rozgoryczenie. Z Jeremim Mordasewiczem z Konfederacji Lewiatan rozmawia Piotr Brzózka.

Platforma szykuje uderzenie w związki zawodowe. Politycy chcą likwidacji związkowych etatów oraz związkowych pomieszczeń. Naprawdę partia rządząca nie ma się już czym zajmować?

To nie rząd, tylko Platforma, ale generalnie popieram to działanie. Przedsiębiorstwa nie powinny finansować politycznej działalności związków zawodowych. Pracodawcy naprawdę wolą przeznaczyć te pieniądze na wynagrodzenia dla pracowników. Dopóki związki zawodowe brały udział w debacie na temat polityki społecznej i gospodarczej w ramach Komisji Trójstronnej, próbowaliśmy znaleźć wspólne rozwiązania, zmniejszaliśmy napięcia w kraju. Kiedy jednak związkowcy demonstracyjnie opuszczają Komisję Trójstronną i otwarcie mówią, że ich celem jest obalenie rządu, a przewodniczący Duda występuje na konwencji partii opozycyjnej, to jest to działalność polityczna, a nie związkowa. Nie widzę uzasadnienia, żeby polskie przedsiębiorstwa finansowały polityczną działalność związków. A w przypadku wielkich spółek Skarbu Państwa mówimy o kwotach idących w dziesiątki milionów złotych rocznie. Jestem głęboko rozgoryczony taką sytuacją, bo już raz to przeżywaliśmy, gdy rządził PiS, Solidarność zawarła odrębne porozumienie z tą partią, spotykała się z Kaczyńskimi, nie interesowała się pracami w Komisji Trójstronnej. Myślałem, że mamy to już za sobą. Nie mam nic przeciw temu, żeby związkowcy i pracodawcy wpływali na kształt polityki gospodarczej i społecznej, rekomendowali konkretne rozwiązania wpływające na wzrost zatrudnienia. Ale sprzeciwiam się, kiedy wchodzą w politykę i nie chcę, żeby ułatwiano taką działalność, finansując ich z pieniędzy polskich firm. Niech pan zobaczy, jak wyglądają te pomieszczenia dla związkowców. W największych firmach to są całe korytarze, pokój za pokojem...

No dobrze, ale czy te pokoje to naprawdę rzecz wagi państwowej? Mówi Pan, że Solidarność wchodzi w politykę. Ale w polskich firmach są tysiące lokalnych związków, reprezentujących pracowników. One się nie bawią w politykę.

No i dobrze, nie mam nic przeciw temu, żeby związki, które są związkami zawodowymi, dalej funkcjonowały w najlepsze. Ja tylko dostrzegam, że mnożą się w wielu firmach związki, które powstały wyraźnie po to, żeby chronieni byli ich działacze. Ponieważ ich ruszyć nie można, często trzeba zamiast nich zwolnić lepszych pracowników! To powoduje rozgoryczenie. Firmy, niestety, ulegają presji. Co się dzieje w górnictwie? Przecież my wszyscy za to płacimy w cenie węgla. Mówię o wielkich firmach, a nie związkach funkcjonujących w małych spółkach.

Ale ustawa zmiecie, jak miotłą, wszystkich po równo. Nikt w ustawie nie napisze, który związek jest dobry, a który zły.

Nawet w ramach dzisiejszego porządku prawnego moglibyśmy nie tolerować przywilejów w spółkach Skarbu Państwa. Jeżeli chodzi natomiast o ogólne uregulowania dotyczące finansowania związków i ochrony działaczy, to dobry jest model niemiecki. Związki działają poza zakładem pracy. Są centrale, są związki branżowe, ale jest to wyprowadzone poza poziom firm. Jest też drugi model: silne związki w firmach, ale tylko na poziomie przedsiębiorstwa. Natomiast u nas doszło do upolitycznienia związków, w dużych firmach związki zużywają naprawdę duże pieniądze. Działacze związkowi mają etaty, wchodzą do rad nadzorczych, a nawet zarządów.

Tylko, że to wszystko wygląda dziś jak tania zemsta PO za to, że Solidarność wyszła z Komisji Trójstronnej i za to, że Piotr Duda obraził Donalda Tuska.

Nie wiem, czy to tania zemsta. Czy uważa pan, że pieniądze, które idą na finansowanie organizacji, będących członkami Komisji Trójstronnej, powinny być pobierane przez związki zawodowe w sytuacji, gdy zawiesiły one działalność?

Ja uważam, że uderzenie w przywileje związkowe akurat w tym momencie to zaognienie sytuacji na kolejnym froncie i nie wiem, po co to Platformie. Uważam też, że sprawa doprowadzi do radykalizacji postaw osobiście zagrożonych związkowców, skutkiem czego już żadna rozmowa nie będzie możliwa.

Związki zawodowe, wychodząc z Komisji Trójstronnej, postawiły dwa warunki, które są dla rządu nie do spełnienia. Po pierwsze, chcą odwołania ministra pracy, a trudno sobie wyobrazić, aby jakikolwiek premier pozwolił związkowcom wpływać na kształt Rady Ministrów. Drugim warunkiem było wycofanie ustawy uelastyczniającej czas pracy. Tym samym związkowcy stawiają się ponad prawem, gotowi są nie jechać po bandzie, ale przekroczyć zasady demokratycznego kraju. Można się źle czuć, ale nie można od Sejmu żądać wycofania ustawy. Więc jak może być możliwa dalsza rozmowa? My, pracodawcy, zwrócimy się do związków z pytaniem, co możemy dalej zrobić, ale nie wiem, co z tego będzie. Bo przez związki zawodowe znaleźliśmy się w pacie.
Rozmawiał Piotr Brzózka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki