Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto pamięta Ormian

Piotr Brzózka
Krzysztof Strachota z Ośrodka Studiów Wschodnich.
Krzysztof Strachota z Ośrodka Studiów Wschodnich. Dziennik Łódzki/archiwum
Minęła 97. rocznica rzezi 1,5 miliona Ormian w Turcji. Armenia walczy o uznanie tych wydarzeń za ludobójstwo. A Turcja się obraża. Z Krzysztofem Strachotą z Ośrodka Studiów Wschodnich rozmawia Piotr Brzózka

24 kwietnia to dzień pamięci o rzezi Ormian w Turcji w 1915 roku. Ale niewiele osób pamięta o wydarzeniach, w wyniku których śmierć poniosło 1,5 miliona ludzi. A nawet mało kto o tym wie...

Pamięć o tym wydarzeniu, jego wpływ na tożsamość narodową, politykę Ormian jest fundamentalny. Natomiast poza Armenią wiedza na ten temat rzeczywiście nie jest rozpowszechniona.

Co tam się naprawdę stało? Są historycy, którzy powiedzą o mordowanych mężczyznach i kobietach, prowadzonych na pustynię po śmierć z wycieńczenia. Inni twierdzą, że rzezi nie było, a Ormian zabiła epidemia.

Sprawa jest delikatna. Skrajne pozycje zajmują Turcy, którzy bagatelizują te wydarzenia. Pomniejszają liczbę ofiar i starają się umniejszyć rolę świadomych decyzji ówczesnego państwa turec-kiego. I są Ormianie, którzy akcentują ludobójczy charakter tego, co się działo. Fakty są takie, że w momencie wybuchu pierwszej wojny światowej, w której brała udział Turcja, żyjący w tym kraju Ormianie mieli już za sobą kilka pogromów, choćby w latach 1894 - 1896. Kiedy wybuchła wojna, część Ormian opowiedziała się po stronie Rosji, czy też oczekiwała, że Rosjanie ich wyzwolą. Organizowali oddziały wspierające Rosjan i lokalnie wywoływali powstania. Turcy obawiali się takiej postawy. Dlatego internowali żołnierzy ormiańskich, znajdujących się w strefie przygranicznej. Dodatkowo zaczęli przeprowadzać ewakuację Ormian z tej strefy, żeby nie byli wsparciem dla sił rosyjskich. W tym czasie dochodziło do lokalnych pogromów. Takich jak wcześniej, z tym że na większą skalę. Teraz zasadniczą kwestią sporu między Turkami i Ormianami jest to, czy były to działania świadome, czy zamierzonym celem operacji była eksterminacja ludności ormiańskiej. Czy też stało się to niejako mimochodem. Faktem pozostaje, że Ormianie ginęli przynajmniej pośrednio w efekcie aktywności państwa.

Jakiego możemy tu używać słowa? Ludobójstwo, eksterminacja?
Ludobójstwo jest słowem bardzo kontrowersyjnym, choć oczywiście Ormianie uważają, że do niego doszło. Naciskają, by świat też uznał to za ludobójstwo. I tak właśnie zrobił polski Sejm, podobnie uczyniło kilkadziesiąt państw. Natomiast Turcy wolą mówić o "tragicznych wydarzeniach 1915 roku". W dzisiejszych kategoriach nazwalibyśmy to pewnie czystkami etnicznymi. Szczególnie brutalnymi i zakrojonymi na szeroką skalę. W dzisiejszej Turcji mieszka zaledwie 20 tysięcy Ormian...

Decydujące było to, że Turcja uznała Ormian za piątą kolumnę Rosji, czy może fakt, że byli chrześcijanami?

To, że byli chrześcijanami, mogło być motywacją na poziomie lokalnym, jeśli dochodziło do spontanicznych pogromów. Ale nie powiedziałbym, że tym kierowali się politycy czy wojskowi. Jeśli chodzi o decyzje polityczne, decydujące było zderzenie młodych i prężnych nacjonalizmów, tureckiego i ormiańskiego, wpisanych w pierwszą wojnę światową. Ormianie mieli nadzieję na pomoc państw ententy, głównie Rosji.

Od 1923 roku nową Turcję budował Mustafa Ataturk. Dlaczego w zmienionej rzeczywistości Turcja nie potępiła tego, co się wydarzyło, nie odcięła się od swojej przeszłości, tak jak zrobili to Niemcy po drugiej wojnie?

Gdy w 1923 roku Turcja stawała się republiką, była krajem odartym z imperium. Większość terenów, na których nie mieszkała ludność etnicznie turecka, znalazła się poza granicami. Więc akcentowanie nacjonalizmu tureckiego, czystości etnicznej i budowy nowej dumy narodowej było mandatem dla istnienia tego nowego kraju. To nie pozwalało na roztrząsanie ran i osłabianie spójności, dumy narodowej Turków. Drugim elementem było to, że republika powstała w wyniku czegoś, co dla Turcji było próbą rozbiorów. Niemal cała wschodnia Turcja miała być państwem ormiańskim, planowano wykroić państwo kurdyjskie. Do tego mocarstwa zwycięskie w pierwszej wojnie przyznały tereny zachodnie Grekom. Turcy walczyli z Grekami, Włochami, Francuzami, Ormianami o zachowanie jedności. Po zwycięskiej wojnie, która zapobiegła rozbiorom, naprawdę trudno im było się samobiczować w kwestii Ormian.

Jak dziś wyglądają relacje Turcji i Armenii?

Formalnie nie ma takich relacji. Te państwa nie nawiązały stosunków dyplomatycznych. Przyczyną jest ocena tego, co stało się w 1915 roku. Jest impas. Dla Ormian to ważny element tożsamości narodowej. Są w tej postawie podobni do Izraela. Tamte zdarzenia pełnią tę samą rolę, jak Holocaust w społecznościach żydowskich. Z kolei Turcy boją się rewizji własnej historii i wizerunku. I boją się, że uznanie tych wydarzeń za ludobójstwo, które nie podlega przedawnieniu, byłoby podstawą do masowych roszczeń w sprawie odszkodowań, a może nawet terytorialnych. W 2008 r. była podjęta próba rozwiązania tej kwestii przez oba kraje, planowano wtedy otworzyć granice i rozpocząć dialog. Ale władze Armenii zostały we własnym kraju obwinione przez ludzi o zdradę świętości narodowej. Duży opór społeczny był też w Turcji.

Ta sprawa w ogóle ma szeroki wymiar międzynarodowy. Co jakiś czas któreś z państw uznaje ludobójstwo i wówczas...

Ostatnio parlament francuski przyjął ustawę, w myśl której zaprzeczanie ludobójstwu Ormian ma być karane, tak jak jest w przypadku Holocaustu. To fatalnie wpłynęło na relacje francusko-tureckie. Była ostra retoryka antyfrancuska w Turcji. Wytknięto od razu, co Francja robiła w Algierii i innych koloniach. Pojawiły się wezwania do bojkotu francuskich towarów, odbiło się to na inwestycjach francuskich w Turcji. To samo pojawia się w przypadku kolejnych prób podejmowanych w Stanach Zjednoczonych. To powoduje, że Turcja groźnie pomrukuje, grożąc nawet rozerwaniem strategicznego sojuszu z USA.
Rozmawiał Piotr Brzózka

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki