Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

kupy jak zawsze

Widzę Łódź
Dariusz Pawłowski
Dariusz Pawłowski Dziennik Łódzki/archiwum
Temat psich kup, wychodzących wiosną spod śniegu i dręczących nas do następnej zimy, wypływa co roku i jest dowodem na to, iż są rzeczy stałe na tym świecie: z jednej strony - ludzka obojętność na drugiego człowieka, z drugiej - nieporadność służb miejskich w rozwiązywaniu problemów drobnych, acz wkurzających.

W Łodzi - jak to się ostatnio głosi - dopiero uczymy się obywatelskiej postawy i zaangażowania, zatem zapewne w ramach edukacji doszło do tego, że obywatele i tę sprawę, czyli kupy, musieli wziąć w swoje ręce. Młody człowiek, licealista Artur Kamiński, który o Łodzi mówi prosto (a proste prawdy są często najlepsze): "miasto to mój dom", postanowił zorganizować pierwszy w historii Łodzi marsz przeciwko psim kupom. Artura nie przeraziły kupy gdzieś na obrzeżach, ale w sercu miasta, na Piotrkowskiej - jak sam mówi, leżały wszędzie. Dlatego właśnie Piotrkowską przemaszeruje wraz z kolegami i koleżankami w sobotę za tydzień. Od placu Wolności do pasażu Schillera, a potem pójdą do parku Sienkiewicza i wysprzątają go z tego, co psy tam pozostawiły. Ambitne i szczere. I godne pochwały i wsparcia, bo im więcej osób w Łodzi będzie świadomych tego, że pozostawianie za sobą kupy przyczynia się do tego, iż nasze życie w tym mieście bywa g...niane, tym mniej będzie smrodu. Obawiam się tylko, że marsz przeciw psim kupom będzie raczej marszem poprzez psie kupy, w towarzystwie szyderczego spojrzenia zamieszkujących okolicę właścicieli psów. Prośby, tłumaczenia i apele mentalności tej licznej gromady nie zmieniły i pewnie nie zmienią. Jasne, są chwalebne wyjątki i nie można wszystkich wrzucać do jednej torebki, ale widziałem też takich właścicieli psów zamieszkujących centrum, którym nawet nie chciało się powędrować do parku, tylko wyprowadzali pupili na "spacer" po dziedzińcu kamienicy, by tam załatwiły swoje potrzeby. A skoro nie da się do mózgu trafić rozsądkiem i dobrym słowem, to może jednak trzeba pałką. Na przykład równowartości co najmniej 500 zł dla każdego właściciela psa, który wyszedł na spacer z czworonogiem bez torebki na odchody? A zebrane w ten sposób pieniądze przeznaczyć na służby, które będą sprzątać po tych, których nie udało się złapać? U nas jednak jak nawet taka pałka się pojawi, nie będziemy umieli jej skutecznie wykorzystać. Chętnie założę się o dobry napój, że za rok znów będziemy pisać o wykwicie psich kup...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki