Arena nadrabia zaległości
Gdy budowano Arenę, wydawać się mogło z początku, że to studnia bez dna. Ze wstępnych szacunków, poczynionych w 2000 roku, wynikało, że obiekt będzie kosztować 90 mln zł. Rok później wartość ta urosła do 120 mln zł. Jednak przetarg na budowę obiektu odbył się w 2005 r., a duża część inwestycji była prowadzona w realiach boomu na rynku nieruchomości i wiążącego się z tym skoku cen materiałów i usług . W różnych okolicznościach zmieniali się wykonawcy, a koszt Areny rósł bez opamiętania, finalnie osiągając 287 mln zł. Było przy tym dużo „kwasów”. A to raport NIK pojawił się na stole. A to z dachu zaczęło lecieć na głowy i z ubikacji wybijać. A to z czasem zaczął doskwierać brak systemu podwieszeń na miarę oczekiwań niektórych gwiazd. Ale i tak wydatek na arenę, z perspektywy lat broni się, nawet jeśli zarządzająca spółka ma straty. Przełożenie zorganizowanych w Arenie imprez na ekwiwalent reklamowy to bajka dla dyrektorów od promocji, ale jest też konkret: prawdziwa rozrywka dla łodzian. W pół dekady Łódź nadrobiła dużą część koncertowych zaległości z kilkudziesięciu lat. PB
Tramwaj nieregionalny
Łódzki Tramwaj Regionalny pochłonął 281 milionów złotych. Co istotne, w nazwie ŁTR najprawdziwsze są dwa pierwsze człony, bo już trzeci nie bardzo. Pabianice i Zgierz do projektu nie przystąpiły, zrealizowano tylko łódzki wycinek inwestycji - za ciężkie pieniądze Łódź odświeżyła sobie trasę z Chocianowic do Helenówka. Przebudowa wiązała się z 2-letnim unieruchomieniem komunikacji tramwajowej na linii północ-południe. Można się pocieszać, że w tym czasie znaleziono szynę tramwajową z 1897 roku, która powiększyła lokalne zasoby muzealne. Gorzej, jeśli dopatrywać się innych korzyści. Pasażerowie szukali ich wytrwale, niestety, zapał gasł z każdym czerwonym światłem, na którym grzęzły tramwaje.
Po niecałych 10 latach ŁTR doczekał się istotnej przebudowy, został bowiem sprzężony z trasą W-Z, które to sprzężenie skutkowało budową kontrowersyjnej wiaty w centrum miasta i jeszcze bardziej kontrowersyjnego rowu, zwanego tunelem - tylko tak samochody mogły ustąpić pola tramwajom. PB
Podziemny dworzec z niepewną datą pełnej przydatności
Koszt: 1,7 mld zł. Opóźnienie: 1,5 roku. Zakładane obłożenie: 100 tysięcy osób dziennie (w co chyba mało kto wierzy). Celowość? Na dziś wciąż jeszcze teoretyczna. Sens budowy pod-ziemnego dworca w Łodzi wykuwa się w bólach. Jego „podziemność” nierozerwalnie powinna się łączyć z podziemnymi trasami. Dziś można powiedzieć, że jeśli wszystko pójdzie dobrze, budowa tzw. tunelu średnicowego, łączącego Łódź Fabryczną z Łodzią Kaliską, rozpocznie się w 2018 roku. Inwestycja pochłonie 2,4 mld zł. Może potrwać 5 lat. Ciężko powiedzieć, co z tunelem dla Kolei Dużych Prędkości. Projekt KDP, choć zarzucony swego czasu przez ministra Sławomira Nowaka, teoretycznie jest aktualny. O potrzebie budowy KDP mówili też przed wyborami politycy PiS, w tym jeden z pisowskich ekspertów od dróg i kolei - Jerzy Polaczek (choć akurat nie on został nowym szefem resortu infrastruktury).
Póki co, pozostaje wierzyć, że opóźnienie w budowie dworca sięgnie „tylko” półtora roku i jesienią przyszłego roku stacja przyjmie pierwsze pociągi z Warszawy. O których wspominamy zresztą nie przypadkiem. Po 10 latach kończącego się remontu torów, najszybszy skład pokona trasę ze stolicy do Łodzi w 65 minut. Pozostałe będą jechać dłużej. Mający za sobą dekadę wyrzeczeń pasażerowie są wściekli... PB
Nieoczywisty urok szarości
W ciągu 20 lat Piotrkowską przemeblowano dwukrotnie, zgodnie z aktualnie panującymi modami, a także gustami decydentów. Czerwona kostka, szykowna za czasów prezydenta Grzegorza Palki, na przestrzeni lat stała się podstawowym budulcem garażowych podjazdów, przestając licować z godnością deptaka, toteż Hanna Zdanowska postanowiła ją wymienić na granit. Koszt - 50 milionów złotych. Efekt? Kontrowersyjny. Szarość z pewnością nie trafiła w gust miłośników pasteli, dzięki którym łódzkie osiedla z wielkiej płyty mienią się wszelkimi odcieniami budyniu. Ale i zwolenników stonowanej elegancji nowa nawierzchnia nie do końca przekonuje, a to ze względu na skłonność do zabrudzeń.
Czy to nie fanaberia, kolejny raz estetyzować deptak w mieście, w którym jest tak wiele potrzeb do zaspokojenia? - pytali krytycy, a dodatkowych argumentów dostarczały im takie perły jak designerskie donice do drzew autorstwa Antonio Citterio, po 7 tysięcy złotych każda. I tu akurat można być pewnym, że ten wydatek mało kto docenił. PB