Niestety, nie mój przodek miał co do mnie i mojej Łodzi rację. Co my tu w Łodzi wiemy o przodkach? Iluż łodzian jest w stanie opowiedzieć coś o swojej rodzinie trzy i więcej pokoleń wstecz? I to nie tylko dlatego, że tej rodziny bardzo często jeszcze wówczas w Łodzi nie było. Z przyczyn różnych - od dość gwałtownego rozsypywania się, albo wyniszczania społeczności miasta, przez uwarunkowania historyczne (choćby młodość miasta) i strukturę społeczną, po eksperymenty, szczególnie powojenne, na tkance miejskiej - dobrze prezentującego się na ścianie odległego przodka zdecydowana większość łodzian może sobie co najwyżej nabyć, niby "Czterdziestolatek", w dawnej już dziś Desie. Zdaje się, że jest to jedna z odpowiedzi na kłopoty Łodzi z jej mieszkańcami, a raczej z poczuciem przywiązania i związania łodzian ze swoim miastem, a co za tym idzie umiłowania przez nich swojego miejsca na ziemi. Łódź nie jest rodziną silna, brakuje wrosłych w nią rodów, które stanowiłyby jej kościec, punkt odniesienia, dawałyby poczucie pewnej stałości. Skoro brakuje zaś rodzin, które kontynuowałyby własną tradycję, trudno, by własną tradycję kontynuowało miasto, bo skąd jego mieszkańcy mają wiedzieć jak to robić? W dodatku jeśli nie czuje się tutaj tożsamości rodzinnej, gdzie szukać pragnienia budowania tożsamości miasta? I tak dalej, i tak dalej. Czy to ma jednak przyszłość? Dziś, czyli przyszłość przeszłości Łodzi pokazuje, że widoki są kiepskie. Co więc będzie w przyszłości dla dziś? Cóż, mamy szansę podjąć decyzję zostania przodkami dla naszych potomków. Prawdziwymi, nie z Desy.
Dariusz Pawłowski
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?