18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódzkie schronisko nie przyjęło podarku od dzieci

Maciej Kałach
Ciapek ze schroniska w Łodzi darów od dzieci nie dostał
Ciapek ze schroniska w Łodzi darów od dzieci nie dostał archiwum
Uczniowie ze Szkoły Podstawowej nr 58 w Łodzi przez kilka dni kupowali i przynosili opakowania suchej karmy dla zwierząt, kocyki i inne dary. Wypełnili nimi cztery stulitrowe kartony.

Jednak akcja ''Gwiazdka dla Ciapka'' zakończyła się sporym zgrzytem - łódzkie schronisko przy ul. Marmurowej nie przyjęło tych darów, bo... nie miał kto po nie przyjechać. W końcu po rzeczy, prywatnym samochodem, zgłosił się pracownik schroniska w Pabianicach.

- ''Gwiazdkę dla Ciapka'' zorganizowaliśmy w szkole przed Bożym Narodzeniem po raz drugi - mówi Małgorzata Misiarczyk, nauczycielka z SP nr 58. - Przed rokiem wszystko udało się znakomicie. Odbierając dary, pracownik łódzkiego schroniska opowiedział pięknie dzieciom o szacunku dla zwierząt, przywiózł też pieska.

Uczniowie byli wtedy zachwyceni, dlatego po roku jeszcze bardziej chcieli pomóc bezpańskim pieskom i kotkom. Jednak gdy tuż przed świętami Misiarczyk zadzwoniła do schroniska w sprawie ''Gwiazdki dla Ciapka'', spotkało ją spore rozczarowanie.

- Gdy opowiedziałam o efektach akcji, usłyszałam: A dlaczego sami tego nie przewieziecie? Trzykrotnie dzwoniłam na ul. Marmurową i za każdym razem słyszałam to samo - mówi Misiarczyk.

Bogumiła Skowrońska-Warecka, dyrektorka łódzkiego schroniska, ostro reaguje na opowieść nauczycielki. - Czy mam może całować po nogach tę kobietę, że zebrała z dziećmi kocyki? - pyta dyrektorka. - Schronisko ma jeden służbowy samochód i ma pozostać w gotowości, gdyby potrącone zwierzę dogorywało pod tramwajem, a nie zbierać dary. Jeśli szkoła byłaby po drodze kierowcy, wracającego z interwencji, być może mógłby podjechać po karmę.

Misiarczyk w środę zadzwoniła do schroniska w Pabianicach, a już wczoraj jego pracownik zajechał pod szkołę autem. - Przy naszej biedzie trudno byłoby nie przyjąć daru - mówi Andrzej Luboński, kierownik schroniska w Pabianicach. - Podziwiam dzieci i bardzo im dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki