Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mieszkańcy osiedla Romanów są odcięci od świata

Marcin Bereszczyński
Michał Sopiński zaklinował się na ul. Klinowej
Michał Sopiński zaklinował się na ul. Klinowej Jakub Pokora
Ulica Klinowa w Łodzi po opadach zmienia się w grzęzawisko. Nawet przejście nią w wysokich kaloszach jest ryzykowne, bo jak twierdzą mieszkańcy, błoto sięga do połowy łydki i zasysa obuwie. Samochody zostawiane są kilkaset metrów od domów, bo często zdarza się, że grzęzną w błotnistej mazi. A wtedy blokują przejazd innym pojazdom, bo ul. Klinowa nie ma wylotu.

Kłopoty z dotarciem do posesji dotyczą przede wszystkim rodzin, które mieszkają po zachodniej stronie ul. Romanowskiej. - Mam dwójkę małych dzieci w wieku 4 lat i 7 miesięcy - mówi Michał Sopiński z ul. Klinowej. - Do przedszkola i do dziadków zawozi je żona. Po opadach błoto jest zbyt głębokie dla dziecięcych kaloszy. Wtedy żona najpierw niesie jedno dziecko do samochodu i zostawia je tam bez opieki, żeby wrócić do domu i przenieść drugie. Sąsiedzi też muszą tak robić - dodaje mężczyzna, który w piątek nie był w stanie dojechać samochodem do swojego domu, bo utknął w grzęzawisku.

Przekonywał nas, że w piątek nie było aż tak dużo błota, dlatego postanowił zrobić większe zakupy licząc, że tym razem nie ugrzęźnie na swojej ulicy i dowiezie zapas pożywienia. Przeliczył się...

Przy ul. Klinowej, która jest drogą miejską, jest kilkanaście budynków. Mieszkańcy postawili wystąpić do Zarządu Dróg i Transportu oraz do prezydent Łodzi Hanny Zdanowskiej z prośbą o utwardzenie i oświetlenie tej ulicy.

- Droga należy do miasta i z mocy prawa to na nim spoczywa obowiązek jej utrzymania - twierdzą mieszkańcy ulicy Klinowej. - Obawiamy się, że w nagłej sytuacji nie będzie mogła do nas dojechać ani karetka pogotowia, ani straż pożarna - martwią się łodzianie. - Nie chodzi nam o cudowną i równiuteńką nawierzchnię, ale przynajmniej taką, którą da się przejechać. Gdy pada, to czujemy się odcięci od świata.

Rok temu mieszkańcy ul. Klinowej postanowili nawet dofinansować nową nawierzchnię drogi, jeśli miasto zdecydowałoby się na tę inwestycję. Udało się im przekonać ZDiT, aby wysłał urzędnika na inspekcję. Ten ustalił, że konieczne jest wykorytowanie drogi i wysypanie tłucznia. Zobowiązał się przysłać fachowców. Po kilku dniach pojawili się przedstawiciele prywatnej firmy.

- Zaoferowali cenę przekraczającą wartość rynkową tej inwestycji. Mielibyśmy zapłacić 100 tys. zł. To zbyt drogo - powiedział Michał Sopiński.

Mieszkańcy ul. Klinowej wysyłali kolejne pisma z prośbą o interwencję w sprawie fatalnego stanu drogi. W ostatnich dniach otrzymali pismo od ZDiT, że prace rozpoczną się w drugim kwartale tego roku. Urzędnicy poinformowali, że nie można na drodze położyć asfaltu dopóki nie powstanie kanalizacja deszczowa i całą infrastruktura techniczna. Możliwe jest tylko wyrównanie, wałowanie i utwardzenie drogi destruktem asfaltowym.

O oświetleniu tej ulicy mieszkańcy na razie nie mają co marzyć. ZDiT wyjaścił im, że montaż latarni zależy od tego, ile pieniędzy na ten cel przyzna urząd miasta.

CZYTAJ TEŻ:
* List czytelniczki: Łódź tonie w błocie [ZDJĘCIA]
* Ulica Giewont w Łodzi przypomina górski szlak

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki