Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mistrz olimpijski mieszka w Łodzi. Dorabia rozwożąc jedzenie. Niezwykła historia Rubena Limardo

Anna Gronczewska
Ruben Limardo jest mistrzem olimpijskim w szpadzie. Pochodzi z Wenezueli, ale od blisko 20 lat mieszka w Łodzi. Ostatnio łodzianie poznali go bliżej, bo zaczął przywozić im do domu jedzenie..Ruben Limardo ma 35 lat. Do Polski pierwszy raz przyjechał pod koniec lat dziewięćdziesiątych. Był wtedy 15-letnim chłopcem. W naszym kraju mieszkał jego wujek, brat mamy Ruper Gasconow. To znany trener szermierki. Dzięki niemu Ruben zaczął trenować ten sport.CZYTAJ DALEJ >>>
Ruben Limardo jest mistrzem olimpijskim w szpadzie. Pochodzi z Wenezueli, ale od blisko 20 lat mieszka w Łodzi. Ostatnio łodzianie poznali go bliżej, bo zaczął przywozić im do domu jedzenie..Ruben Limardo ma 35 lat. Do Polski pierwszy raz przyjechał pod koniec lat dziewięćdziesiątych. Był wtedy 15-letnim chłopcem. W naszym kraju mieszkał jego wujek, brat mamy Ruper Gasconow. To znany trener szermierki. Dzięki niemu Ruben zaczął trenować ten sport.CZYTAJ DALEJ >>>Krzysztof Szymczak
Ruben Limardo jest mistrzem olimpijskim w szpadzie. Pochodzi z Wenezueli, ale od blisko 20 lat mieszka w Łodzi. Ostatnio łodzianie poznali go bliżej, bo zaczął przywozić im do domu jedzenie..

Mistrz olimpijski mieszka w Łodzi. Dorabia rozwożąc jedzenie

Ruben Limardo ma 35 lat. Do Polski pierwszy raz przyjechał pod koniec lat dziewięćdziesiątych. Był wtedy 15-letnim chłopcem. W naszym kraju mieszkał jego wujek, brat mamy Ruper Gasconow. To znany trener szermierki. Dzięki niemu Ruben zaczął trenować ten sport.

Jestem Wenezuelczykiem, pochodzę z miasta Ciudad Bolívar - opowiada Ruben. - Znajduje się koło najwyższego wodospadu świata Salto Angel . Miałem 8 lat kiedy zacząłem trenować szermierkę. Oczywiście dzięki wujkowi Ruperowi..

Ruben mówi, że nie pochodzi z bogatej rodziny. Mama Noris prowadziła mały sklepik. On z bratem pomagał jej.

Sprzedawaliśmy na ulicy jedzenie, ubrania – wspomina mistrz olimpijski w szpadzie. - Mama wiedziała, że powinienem postawić na szermierkę. Wujek mówił jej, że mam talent. Mama zakończyła pracę w sklepie i zaangażowała się w projekt stworzony przez brata. Pomagała nie tylko mnie, ale i innym młodym szermierzom.

Marzenie o olimpijskim złocie

Wujek Ruper jeszcze pod koniec lat osiemdziesiątych dostał stypendium i wyjechał na studia do Związku Radzieckiego. Tam zaczął studiować na politechnice. Ale usłyszał, że to bardzo trudne studia i jeśli chce dalej zajmować się szermierką to musi z nich zrezygnować. Ruper wiedział, że tego nie zrobi. Przeniósł się na Akademię Wychowania Fizycznego.

Potem postanowił wyjechać do Europy, wiedział że tu szermierka znajduje się na wysokim poziomie – wyjaśnia jego siostrzeniec Ruben. - Wybrał Polskę, bo tu szermierka stała na wysokim poziomie. Polacy zdobywali wiele medali na mistrzostwach świata, olimpiadzie. I tak znalazł się w Łodzi.

Ruben też zaczął spełniać swoje marzenia. Nie zapomni, gdy jako kilkunastoletni chłopak pojechał na zwody do Budapesztu. Widział swoich rówieśników stojących na podium.

Pomyślałem, że też chciałbym zdobywać medale – opowiada Ruben. - Powiedziałem o tym mamie. Ta podtrzymała mnie na duchu. Uważała, że też mogę być mistrzem, zdobyć złoty medal olimpijski. Zacząłem o tym marzyć. Mama nie miała nic przeciwko temu bym jechał do Polski. Widziała, że będę mógł tu się rozwinąć, spełnić marzenia.

Najpierw Gliwice, potem Łódź

W 2003 roku Ruben Limardo zamieszkał w Polsce. Początkowo w Gliwicach, był członkiem tamtejszego klubu Piast, ale często przyjeżdżał do Łodzi, do wujka.

Początki w Polsce były trudne – wspomina. - Zimno, inna kultura. Ale z czasem zacząłem poznawać ludzi. Z Gliwic przeniosłem się do Łodzi, zacząłem studia. Łódź mi się podoba. Uważam, że nie różni się od innych polskich miast. Choć niektórzy twierdzą, że tu nic nie ma. Ja tak nie uważam. Bardzo lubię ulicę Piotrkowską, jest wiele fajnych miejsc, gdzie można się spotkać, pogadać. Oczywiście jak nie ma pandemii..Tu znalazłem swoje miejsce...

Olimpijski medal dla mamy

Największy sukces Ruben Limardo odniósł na olimpiadzie w Londynie. Nigdy nie zapomni 3 sierpnia 2012 roku. Wtedy w finale szpady pokonał Bartosza Piaseckiego, norweskiego szermierza z polskimi korzeniami.

Kiedy jechałem na olimpiadę do Londynu powiedziałem sobie, że muszę wygrać – mówi Ruben. - I tak się stało. Nawet nie wiedziałem, że zdobyłem drugi w historii złoty medal olimpijski dla Wenezueli. Pierwszy był bokser Francisco Rodrigez. Wywalczył złoto na olimpiadzie w Meksyku.

Ruben nie zapomni momentu, gdy wygrał walkę w finale, potem stał na najwyższym podium, grali wenezuelski hymn.

Płakałem, bo wiedziałem że najważniejsza dla mnie osoba nie doczekała tej chwili – wyjaśnia Ruben. - Mama umarła dwa lata przed olimpiadą w Londynie. Tej medal jej dedykowałem. Ona wierzyła, że zostanę mistrzem olimpijskim!

Drugie złoto dla Wenezueli

Po powrocie do Wenezueli Ruben był witany jak bohater narodowy. Na lotnisku czekały na niego tłumy rodaków. Potem wrócił do Łodzi i przygotowywał się do olimpiady w Rio de Janeiro. Tam sukcesu nie było. Odpadł w 1/16 finału. W przyszłym roku chce wystąpić w Tokio.

Marzę, by być pierwszym szermierzem, który zdobędzie dwa złota olimpijskie w szpadzie! - mówi Ruben.

Dwa dni w kolejce po benzynę

Ale mijający rok był dla niego bardzo ciężki. Wenezuela przeżywa ogromny kryzys gospodarczy, do tego doszła pandemia.

W Wenezueli oficjalną walutą jest bolivar – opowiada Ruben. - Ale tak naprawdę liczy się dolar. To za dolary można kupić wszystko na czarnym rynku. Panuje wielka inflacja. Kto ma dolary to ma wszystko. Pensje wypłaca się w bolivarach. Są jednak wielkie problemy z benzyną. By kupić paliwo trzeba dwa dni stać w kolejce przed stacją benzynową...

Po 10 miesiącach zobaczył syna

6 stycznia Ruben został po raz drugi ojcem. Na świat przyszedł Alex. Tak jak córka Gabi urodził się w Wenezueli.

Miałem w marcu polecieć do żony Any i dzieci – wspomina Ruben. - Z powodu pandemii odwołano loty. Dopiero po dziesięciu miesiącach udało mi się sprowadzić do Polski rodzinę lotem humanitarnym. Bardzo drogo to kosztowało. Ale wreszcie pierwszy raz mogłem wziąć na ręce mojego syna!

Ruben przez pandemię stracił też pochodzącego ze Stanów Zjednoczonych sponsora. Wenezuelskie ministerstwo sportu opłaca tylko niezbędne przygotowania, klub, jedzenie.

COMPONENT {"params":{"text":"Gdy byłem sam to jakoś sobie radziłem – mówi Ruben. - Ale gdy przyjechała rodzina musiałem iść do pracy. Trzeba przecież opłacić mieszkanie. Musiałem dzieciom kupić ubrania, zapłacić za szczepienia, lekarza.","id":"gdy-bylem-sam-to-jakos-sobie-radzilem-mowi-ruben-ale-gdy-przyjechala-rodzina-musialem-isc-do-pracy-trzeba-przeciez-oplacic-mieszkanie-musialem-dzieciom-kupic-ubrania-zaplacic-za-szczepienia-lekarza"},"component":"subheading"}

Dorabia rozwożąc jedzenie

Ruben zaczął pracować w Uber East i rozwozić jedzenie. Bywało, że dziennie pokonywał po 50 kilometrów rowerem.

Początkowo ludzie do których docierałem nie wiedzieli kim jestem – opowiada. - Przecież miałem maseczkę, poza tym pewnie nikomu nie przyszło do głowy, że mistrz olimpijski może rozwozić jedzenie. Ale w aplikacji przez którą można składać zamówienia jest moje zdjęcie, imię i ludzie zaczęli mnie kojarzyć.

Ruben zauważył, że przez pandemię jedzenie zaczęli rozwozić ludzie, którym dobrze się powodziło. Zrozumieli, że to dla nich dobry sposób na zarobienie pieniędzy. Dla Rubena taki sposób pracy ma jedną zaletę. Może dostosować do niej godziny treningu.
- Poza tym to też dobry trening! - śmieje się. - Pracuje zwykle pięć godzin dziennie. Na czas świąt zrobiłem sobie przerwę, ale po Nowym Roku wracam do pracy!
Od roku Ruben i inni szermierze z Wenezueli trenują w Klubie Sportowym Szpada Łódź.

W Łodzi trenuje wenezuelska kadra w szpadzie – dodaje Ruben. - Jest nas tu piętnastu, jeszcze trzech czy czterech chłopaków we Wrocławiu.

Boże Narodzenie Ruben spędził z najbliższą rodziną w Łodzi.

24 grudnia przyrządziliśmy wenezuelskie przysmaki – mówi mistrz olimpijski. - Między innymi taki specjalny chleb z z oliwkami czy sałatkę owocową. Boże Narodzenie spędzamy z najbliższą rodziną. Z żoną, dziećmi. Natomiast Nowy Rok witamy w szerszym kręgu. Są rodzice, dziadkowie, rodzeństwo. Wszyscy bawią się przy muzyce, wychodzimy na ulice. W tym roku to powitanie Nowego Roku będzie inne. Zostaniemy w domach.

Ruben Limardo marzeń nie ma wielu. Na olimpiadzie w Tokio chciałby znów zdobyć złoto. Ale marzy też o czymś innym.

Bardzo chciałbym zobaczyć się z moim tatą Fransisco, babcią – dodaje Ruben. - Są w Wenezueli i nie widziałem ich od roku!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Najlepsze atrakcje Krakowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki