Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ostatni łódzki bojownik socjalizmu

Sławomir Sowa
Dziennik Łódzki/archiwum
Nie, nie mam myśli Józefa Niewiadomskiego, który mimo sentymentu do PRL, zachowuje realizm. Ostatni bojownik socjalizmu to Marek Jabłoński, szef łódzkiego koła Polskiej Partii Socjalistycznej, który na kongresie łódzkiej lewicy w ostatnią niedzielę, zwrócił się do pustej sali.

Do pustej, bo chociaż była pełna ludzi, nie było na niej chyba ani jednej osoby, która poczułaby się "towarzyszką" lub "towarzyszem", jak rozpoczął i zakończył swoje przemówienie Jabłoński.

Naiwnie brzmiały jego słowa, że "demokracja będąca przecież władzą ludu, przestanie być pustym, wyborczym frazesem", że "biedni, bezdomni, bezrobotni, głodni, chorzy, muszą wreszcie poczuć, że władza pochodzi od nich, że władza interesuje się nimi i skutecznie reprezentuje ich interes." Nie interesuje się, nie reprezentuje i nie będzie reprezentować.

Ten, kto idzie po władzę, idzie po nią dla siebie. I dotyczy to także lewicy, którą poparła maleńka socjalistyczna partyjka.

W przemówieniu Jabłońskiego jest jednak coś, co daje do myślenia: o państwie, które służy dziś maksymalizacji zysków dla najbogatszych, o ludziach ciemiężonych przez kapitalizm i przygniecionych życiem.

To trochę tak, jakby otworzyć dziś Marksa i Engelsa. Ale może jeszcze bardziej zadziwiający byłby wynik badania, ilu ludzi dzisiaj w Łodzi, po 25 latach budowy demokracji i gospodarki rynkowej , potrafiłoby zidenfikować się ze słowami twórców Manifestu Komunistycznego. Oprócz Marka Jabłońskiego, oczywiście.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki