Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piotr Rynkowski: Brak pieniędzy, mieszkań i pracy utrudniają repatriantom przyjazd [ROZMOWA]

Marcin Bereszczyński
Marcin Bereszczyński
Piotr Rynkowski z Łódzkiego Urzędu Wojewódzkiego: - Gminy nie palą się do ściągania repatriantów, mają inne priorytety.

Niewiele samorządów z województwa łódzkiego decyduje się na przyjęcie Polaków, osób polskiego pochodzenia głównie zza wschodniej granicy. Jakie są bariery, które utrudniają ściągnięcia rodaków do naszego regionu?
Bariery są przede wszystkim finansowe. To podstawowa bariera. Samorządy, które decydują się na sprowadzenie repatriantów mogą liczyć na dotacje celowe z budżetu państwa. Natomiast warunkiem do tego jest podjęcie uchwały, w której samorząd zobowiązuje się do zapewnienia mieszkania dla repatriantów oraz ich utrzymania przez maksymalnie 12 miesięcy. Częstokroć jest tak, że w ramach wyposażenia lub kupna mieszkania przekroczona jest kwota dotacji, gdyż ta wynosi obecnie około 150 tys. zł dla gmin, natomiast dla Łodzi jest to kwota około 173 tys. zł. To jest bariera finansowa, ale również organizacyjna, ponieważ zasoby mieszkaniowe gmin są ograniczone. Liderem w zapraszaniu repatriantów jest w naszym województwie Łowicz, który przyjął kilkanaście rodzin, a tak duże miasto jak Łódź co roku przyjmuje jedną rodzinę. Podsumowując, są dwie duże bariery - finansowa i infrastrukturalna, czyli brak lokali dla repatriantów.

PRZECZYTAJ TAKŻE: Repatrianci wracają do kraju. Łódzkie jest otwarte na rodaków ze Wschodu

Łódź z jednej strony wyludnia się, a z drugiej mówi się, że nie ma lokali dla repatriantów. Co może zrobić urząd wojewódzki, aby zachęcić Łódź do przyjęcia więcej repatriantów?

Urząd wojewódzki może zachęcać w takiej formie, jak ostatnia konferencja dla samorządowców, na której staraliśmy się przedstawić korzyści płynące z zapraszania repatriantów. Oprócz tego co roku zachęcamy gminy z województwa łódzkiego do podjęcia uchwał dotyczących repatriantów. Informujemy o przepisach prawa, które to umożliwiają. Rok rocznie zbieramy też informacje, jakie gminy są zainteresowane przyjęciem repatriantów. Innej zachęty, jako takiej, z naszej strony więcej być nie może, ponieważ jesteśmy tylko takim pośrednikiem przy przekazywaniu dotacji między budżetem centralnym i gminami. Nasza zachęta to opisanie ewentualnych profitów z tytułu zapraszania repatriantów. Takimi profitami może być na przykład sytuacja, gdy gmina poszukuje osób, które mogłyby w niej zamieszkać i pracują w danym zawodzie. Wtedy oferta mieszkaniowa skierowana jest do tych osób, które w takim zawodzie pracują. To ministerstwo koordynuje proces dopasowania najlepszej rodziny do danej gminy. Tam, gdzie ona się odnajdzie lub tam, gdzie gmina będzie miała profity z tytułu zamieszkania tej rodziny w danej gminie.

Jak długa jest kolejka rodzin, które oczekują, żeby trafić do Polski?
Nie mamy takiej informacji, ponieważ ministerstwo nas o tym nie informuje. To już dzieje się między ministerstwem i konkretną gminą.

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ: Repatrianci w Łódzkiem. Przygotować dom dla Polaków, którzy wracają do kraju przodków

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE:

A ile przyjmowanych jest rodzin repatriantów w województwie łódzkim, a ile można byłoby przyjąć?
Takich statystyk i dokładnych obliczeń, ile można byłoby przyjąć, to nie znam. Jeżeli chodzi o zapewnienie mieszkania przy zaproszeniu gminy to jest to 4-5 rodzin rocznie. Tak było dotychczas. Rodziny średnio liczą od trzech do pięciu lub sześciu osób. Natomiast ten rok może być rekordowy, ponieważ 13 gmin z województwa łódzkiego zadeklarowało wstępnie chęć podjęcia stosownych uchwał. Wojewoda już parafował w tym roku cztery porozumienia z gminami. To Zgierz, Aleksandrów Łódzki i Łowicz. Łowicz przyjmie dwie rodziny repatriantów w tym roku. Jesteśmy na etapie wypłacania dotacji dla Łowicza. Czyli ten rok jest, można powiedzieć, przełomowy, ponieważ dotychczas zdarzało się, że w województwie łódzkim przyjmowano dwie, trzy do maksymalnie pięciu rodzin repatriantów rocznie.

Czy zdarzają się niepowodzenia przy ściąganiu repatriantów do naszego regionu? Samorząd zaprasza rodzinę, daje jej mieszkanie, pomaga znaleźć pracę, ale po dwunastu miesiącach przestaje się nią interesować. Czy wtedy zaczynają się kłopoty, bo ktoś traci pracę, dzieci nie mogą zasymilować się w polskiej szkole. Czy to częste zjawisko, czy marginalne?
To raczej marginalne sytuacje, ponieważ repatrianci, oprócz zapewnionego mieszkania, domu, w większości przyjeżdża na własny koszt, indywidualnie. Oprócz tej formy pomocy istnieje jeszcze dodatkowa pomoc jednorazowa dla każdego repatrianta. To pomoc obligatoryjna na zagospodarowanie, bieżące utrzymanie oraz zwrot kosztów podróży do Polski. To nie są realnie duże środki, natomiast pozwalają na jakiś start. To jest średnio 10 tys. zł na jedną osobę. Istnieją jeszcze formy aktywizacji zawodowej repatriantów. Tu pierwszoplanową rolę odgrywa starosta, który zawiera umowę pomiędzy pracodawcą, który zatrudnia repatrianta. Pracodawca może liczyć na zwrot pewnych kosztów, na przykład na wynagrodzenia repatrianta, na utworzenie i wyposażenie jego miejsca pracy, czy też na jego przeszkolenie. Repatrianci mogą liczyć na taką pomoc i z niej korzystają. Jeśli pracodawca dostanie taką dotacje, to będzie mógł tych repatriantów w pracy utrzymać. Oczywiście, zdarzają się też takie sytuacje, w których repatrianci nie radzą sobie w Polsce.

PRZECZYTAJ TAKŻE: Repatrianci w Łódzkiem. Wojewoda zachęcał samorządowców, aby chętniej ściągali Polaków ze Wschodu

Wracają?
O powrotach jeszcze nie słyszałem. Nie jesteśmy o tym informowani, ponieważ nasza rola kończy się na wypłacie tej dotacji. Oczywiście, mamy nadal kontakt z repatriantami. Dzwonią do nas, często piszą, gdy jest jakiś problem, np. ze znalezieniem pracy. Ale my jesteśmy związani przepisami i nie możemy za bardzo wychodzić poza te przepisy i służyć pomocą przy znalezieniu tej pracy.

Wojewoda Zbigniew Rau poinformował, że trwają prace nad nowymi przepisami, które ułatwią ściągnięcie repatriantów. Co zmieni się w tych przepisach prawnych?
Nie wiem, ponieważ projekt tej ustawy nie jest nigdzie dostępny. Ja tylko znam zapowiedzi medialne posłów i senatorów, z których wynika, że akcja ma być rozszerzona na minimum 10 tysięcy osób sprowadzonych w 10 lat. Z tego co wiem, to ma być rozszerzona możliwość udzielenia pomocy gminom, ponieważ dotychczas gmina dostawała dotację tylko wtedy, gdy podjęła uchwałę, w której zaprosi rodzinę nieokreśloną imiennie. Gmina nie wie, kogo zaprasza. Słyszałem, że w projekcie nowej ustawy można znaleźć się zapis, że uchwała imienna dla konkretnej rodziny też ma spowodować uzyskanie dotacji. Ale zastrzegam, że tylko słyszałem o tych zmianach.

PRZECZYTAJ TAKŻE: Repatrianci w Łodzi: Na giełdzie na Dąbrowie czujemy się jak na bazarze w Kirgistanie

Przyjęcie 10 tysięcy osób w 10 lat oznacza, że każde województwo musi przyjąć rocznie ponad 60 osób. Czy to możliwe? Czy samorządy z naszego regionu są do tego przygotowane?
Mówiąc kolokwialnie, samorządy nie palą się do sprowadzania repatriantów. Nie jest to priorytet dla gmin, chociaż obserwujemy stopniowe zwiększenie tego zainteresowania. Ten rok może być przełomowy, bo już zostały podpisane cztery porozumienia, a jeszcze dziewięć możemy zawrzeć.

Pieniądze, brak mieszkań - jakie jeszcze problemy utrudniają sprowadzanie repatriantów?
Brak pracy. Często repatrianci posiadają takie wykształcenie, na które akurat nie ma zapotrzebowania na lokalnym rynku pracy. Mają zwykle wykształcenie zawodowe, na które nie ma zapotrzebowania. Do tego form aktywizacji zawodowej nie ma aż tak dużo. W województwie łódzkim to dwóch, trzech repatriantów korzysta rocznie z tej aktywizacji. Dlatego ważna rolę odgrywa Ministerstwo Spraw Zagranicznych, aby dopasować daną rodzinę do lokalnego rynku pracy.

MATURA 2016|MATURA 2016 w Łodzi. Jako pierwszy - pisemny polski [ZDJĘCIA]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki