Pod mikroskopem: Przedszkola nie dla maluchów

I mniej tu chodzi o szanse edukacyjne tych dzieci, a więcej o okazanie miłosierdzia trochę mniejszym maluchom i ich rodzicom. Z szacunków magistratu wynika bowiem, że jeśli łodzianie skorzystają z „dobrej zmiany” PiS, w przedszkolach zabraknie miejsca dla połowy trzylatków. I nie jest to urzędowy, czy polityczny wymysł, bo mniej więcej ten sam komunikat słyszą rodzice pytając o rekrutację do przedszkoli.

Do sprawy 6-latków w szkołach nie mogę mieć obojętnego stosunku jako ojciec 3-latka. Jeśli mogę się posłużyć osobistym przykładem, to w moim przypadku „dobra zmiana” oznacza duże prawdopodobieństwo tego, że od września co miesiąc będę musiał znaleźć 800 złotych na przedszkole prywatne. Niestety, nie jestem rozwiedziony, co biorąc pod uwagę specyfikę punktacji przy rekrutacji, wydatnie osłabia szansę. Jeśli pomnożyć 800 złotych przez 4 lata w przedszkolu, wychodzi 38 tysięcy. Albo 28 tysięcy, jeśli Młody będzie mógł pójść do szkoły jako 6-latek. Sądząc po oświadczeniach majątkowych członków rządu, dla ministrów to żaden problem. Dla mnie to kłopot fundamentalny. W odróżnieniu od kilku znanych mi zamożnych osób, ja akurat nie dostanę od rządu 500 złotych na dziecko, bo tylko jedno udało mi się spłodzić. I tylko nie rozumiem, dlaczego pani premier z taką satysfakcją ogłasza, że jej rząd narusza interesy wielu grup.

Nie piszę tego, żeby się wyrazić żal do rządu (no dobrze, trochę też...), tylko nieco pobudzić ambicję władz Łodzi. Apel dobra rzecz, ale szczerze mówiąc, nie sądzę, żeby prośba ta była w stanie trafić do kogoś, kto nie jest przekonany o wyższości edukacyjnego startu w wieku 6 lat. Stąd mój apel o twarde działania. Nie znam tej materii, nie znam możliwości, ale korzystając z tego, że została jeszcze mała chwila, może gdzieś da się wygospodarować jeszcze nowe grupy przedszkolne? Każda będzie na wagę złota.

Najważniejsze wydarzenia minionego tygodnia w skrócie
4 stycznia 2016 roku - 10 stycznia 2016 roku