Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozmowa z Wiesławem Pusiem o Marcu'68

Joanna Leszczyńska
Prof. Wiesław Puś z Katedry Historii Społeczno-Gospodarczej Uniwersytetu Łódzkiego i były rektor UŁ.
Prof. Wiesław Puś z Katedry Historii Społeczno-Gospodarczej Uniwersytetu Łódzkiego i były rektor UŁ. Grzegorz Gałasiński
Z prof. Wiesławem Pusiem, z Katedry Historii Społeczno-Gospodarczej Uniwersytetu Łódzkiego i byłym rektorem tej uczelni, rozmawia Joanna Leszczyńska.

Co Pan czuje, kiedy w książce "Marzec 68 w Łodzi", wydanej przez łódzki oddział Instytutu Pamięci Narodowej, widzi Pan swoje nazwisko pod wnioskami egzekutywy Podstawowej Organizacji Partyjnej PZPR Wydziału Filozoficzno-Historycznego Uniwersytetu Łódzkiego o usunięcie z szeregów partii trzech cenionych pracowników naukowych: doc. Leona Błaszczyka, prof. Stefana Amsterdamskiego i doc. Pawła Korca?

Mam mieszane uczucia. Kiedy patrzę na te dokumenty, to nie mam wątpliwości, że są jak najbardziej wiarygodne. Pokazują, jak przygotowano tę antysemicką akcję przeciwko osobom, wskazanym wcześniej przez władze zwierzchnie. Byłem wtedy asystentem i od roku czy półtora byłem w egzekutywie POP PZPR na Wydziale Historyczno-Filozoficznym UŁ. Przepisywałem wnioski o usunięcie tych ludzi z partii (z Komitetu Uczelnianego przysłano brudnopisy), a jak przepisałem, to oczywiście sygnowałem swoim nazwiskiem. Myślałem wtedy, że będzie je podpisywał I lub II sekretarz POP. Taki wniosek szedł przecież dalej do Komitetu Uczelnianego PZPR i Komitetu Łódzkiego. I sekretarzem POP na naszym wydziale był dr Jerzy Kmieciński, archeolog, późniejszy docent. Drugim sekretarzem był dr Julian Janczak, późniejszy profesor, dziś już nieżyjący. Teraz widzę, że to było zręcznie zrobione przez nich, że nic nie zostanie w materiałach, bo to podpisze ten młody...

Miał Pan poczucie, że brał Pan udział w czymś obrzydliwym?

Tak, absolutnie. Pisałem wtedy dziennik, codziennie lub co parę dni. Opublikuję go w odpowiednim czasie. To oczywiste, że to się nie zaczęło na wydziale. Poszły odpowiednie instrukcje z Komitetu Łódzkiego PZPR do Komitetu Dzielnicowego Łódź-Śródmieście, a stamtąd do Komitetu Uczelnianego i potem na nasz wydział. Tę akcję określa się jako antysemicką i w tym jest dużo racji, ale była w tym też chęć wyeliminowania pewnych ludzi i zajęcia ich miejsca, co zdarza się od czasu do czasu w środowisku akademickim. Na tym, co działo się na naszej i innych uczelniach w kraju, skorzystali ci bardzo aktywni doktorzy. Tzw. przestarzali doktorzy, którzy mieli już swoje lata, a nie zrobili habilitacji. Są wymienieni w tych dokumentach: dr Józef Śmiałowski, późniejszy profesor, wtedy członek egzekutywy Komitetu Uczelnianego, dr Barbara Wachowska, także członek egzekutywy Komitetu Uczelnianego, dr Alina Barszczewska, członek egzekutywy Komitetu Dzielnicowego Łódź-Śródmieście, która bezpośrednio oddziaływała na Komitet Uczelniany PZPR.

Jeszcze chyba Gryzelda Missalowa?

Była schorowana, po operacji. Chyba była zastraszona. Jak sobie przypominam, była tylko na jednym zebraniu.

Zacytuję kilka zarzutów z tych wniosków, które Pan sygnował. Stefanowi Amsterdamskiemu zarzucano, że "nie liczył się z partią, lekceważył POP i Radę Wydziału, był przeciwny jako jedyny sankcjom przeciwko prowodyrom zajść studenckich", nie powiadomił Rady Wydziału o utworzeniu Zakładu Filozofii. Z kolei doc. Leon Błaszczyk, dyrektor Instytutu Historii, "cały czas był dwulicowy, nigdy nie był z partią szczery, partię traktował jako środek do zrobienia kariery, zebranie Instytutu Historii w gorącym okresie było zupełnie wyprane z myśli politycznej". Pawła Korca oskarżano o syjonizm, o zarzucanie Polakom antysemityzmu, "podważanie informacji podawanych przez środki propagandy masowej". Jak to dziś brzmi?

To są bzdury pisane partyjnym slangiem. Głosowanie nad wnioskami o wyrzucenie tych osób z PZPR było jawne. Gdyby było tajne, inaczej by to wyglądało. Wszyscy byli zastraszeni. Na każdym zebraniu był przedstawiciel Komitetu Łódzkiego i Uczelnianego PZPR i patrzyli na tych ludzi, którzy tam siedzieli. Bodaj tylko przy Amsterdamskim siedem głosów było przeciwnych wyrzuceniu go z partii. To była grupa filozofów z Panasiukiem na czele, którzy bronili swojego szefa i słusznie. Trzy osoby się wstrzymały, już nie pamiętam kto.
Broniła go m.in. Regina Stańczak, która wtedy była starszym wykładowcą. Poniosła za to konsekwencje?

Nie. Mówiła prawdę. Osobiście znała prof. Amsterdamskiego, bo pracowała na filozofii. Była wykładowcą do emerytury. Była świetnym dydaktykiem. Inne osoby, które wtedy broniły profesora, też nie poniosły konsekwencji. Nie było żadnych restrykcji. Odnoszę wrażenie, że na uczelni chciano o tym szybko zapomnieć.

Prof. Krystyna Śreniowska, emerytowany historyk UŁ, opowiadała mi, że zebranie organizacji partyjnej, dotyczące Stefana Amsterdamskiego, ciągnęło się długo w noc i przypominało sabat czarownic. Atak na niego był przygotowany i rozpisany na głosy. Też Pan to tak wspomina?

Tak, protokół w tej książce częściowo oddaje tę atmosferę. Emocje były straszne. Musiałem przeczytać ten wniosek organizacji partyjnej z zarzutami wobec profesora Amsterdamskiego. Pamiętam, że przyprowadzono jakiegoś człowieka z Politechniki czy kogoś, kto kiedyś tam studiował, który mówił, że przez Stefana Amsterdamskiego, który tam wykładał marksizm-leninizm, nie zrobił magisterium. Został tylko inżynierem. Amsterdamski czy Korzec mieli różne okresy w życiu. Byli swego czasu bezkrytycznymi wyznawcami marksizmu. Korzec był, powiem szczerze, nielubiany. W przeszłości był nawet oficerem MO.

Jak się Pan wtedy czuł? Magister, bez dorobku, odczytuje wydumane zarzuty wobec profesora Amsterdamskiego?

Bardzo źle. Oczywiście, dla mnie to było przeżycie niesamowite. Ale czy mogłem nie czytać, jeśli mi to polecono? Pamiętam, jak przed zebraniem prof. Amsterdamski rozmawiał ze mną. Chciał znać te zarzuty. Co pamiętałem, to mu powiedziałem. On się bardzo dobrze przygotował. Bronił się bardzo zręcznie.

Wiedział Pan, że zarzuty wobec tych ludzi są sfingowane, że chodzi o ich wyrzucenie za ich pochodzenie?

Absolutnie tak. Byłem wtedy młody. Skończyłem 27 lat. Dziś, oczywiście, każdy może powiedzieć, a dlaczego pan nie zaprotestował? To była sytuacja szczególna, ale niczego to nie tłumaczy, oczywiście.

Wyrażenie sprzeciwu wymagało wówczas odwagi?

Na pewno. Spośród tych ludzi, których można było zaliczyć do partyjnych tuz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki