Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Są Danuta Wałęsa i Lech Wałęsa, a nie Danuta, żona Lecha

Joanna Leszczyńska
Danuta Wałęsa i Piotr Adamowicz
Danuta Wałęsa i Piotr Adamowicz Grzegorz Mehring
Z Piotrem Adamowiczem, autorem opracowania wspomnień Danuty Wałęsy "Marzenia i tajemnice", rozmawia Joanna Leszczyńska:

Czy podobał się Panu spektakl "Danuta W.", który powstał na podstawie książki "Marzenia i tajemnice"?
Zupełnie inaczej odebrałem premierę gdańską i warszawską. W Gdańsku było szczególnie dużo emocji, bo był to pierwszy spektakl. Krystyna Janda przyznała się nam w garderobie, że jest bardzo zdenerwowana przed wyjściem na scenę. I to było widać, kiedy się na niej pojawiła. Pomyliła się już przy dacie narodzin pierwszego dziecka Wałęsów. Lech Wałęsa rozładował trochę sytuację, krzycząc z piątego rzędu: "Pani się nie przejmuje, ja też tego nie pamiętam...". Wszyscy wybuchnęli śmiechem. Ale i tak do końca wyczuwało się napięcie.

Może za duży pośpiech towarzyszył tej premierze?
Pani Janda jest dobrą aktorką z dużym dorobkiem scenicznym, ale miała problem, jak zagrać tę role. Czy tworzyć kreację aktorską, czyli byłaby to jej kreacja i zatem w pewnym sensie uszczuplenie przekazu tekstu i roli bohaterki, czyli Danuty Wałęsy. Czy zdać się - nie na beznamiętne, ale jednak - relacjonowanie tego, co pani Danuta powiedziała w książce "Marzenia i tajemnice"?

Czytałam, że Krystyna Janda wybrała tę drugą opcję...
I moim zdaniem jest to dobre rozwiązanie. Oszczędna forma, oszczędna gra i oszczędna scenografia sprawdziły się w tym przypadku. Spektakl w Warszawie, który odbył się następnego dnia po premierze gdańskiej, wypadł bardzo dobrze. Emocje były już znacznie mniejsze.

Czy Danuta Wałęsa z książki i Danuta W. ze spektaklu to dokładnie ta sama osoba, czy Janda pokazała jakieś inne oblicze żony noblisty?
Czy to jest ta sama Danuta Wałęsa, czy taka sama? I tak, i nie. Książka liczy pięćset stron, a adaptacja, która siłą rzeczy nie może być długa, około 80 stron. Mamy zatem do czynienia z jedną szóstą materiału. Niewątpliwie w monodramie została uwypuklona opowieść kobiety o sobie samej, o rodzinie, o relacjach małżeńskich, o przeobrażeniu się - jak mówi pani Danuta - typowej polskiej kury domowej w inną kobietę.

Recenzent "Gazety Wyborczej" napisał, że spektakl "Danuta W." pokazuje, że do licznych klęsk Solidarności należy dołożyć osobistą klęskę Danuty Wałęsy. Zgadza się Pan z nim?
To subiektywizm do kwadratu. Świadczy o tym, że recenzent zupełnie nie rozumie, kim jest Danuta Wałęsa. Nie przeczytał książki w ogóle albo jej nie zrozumiał. Pani Danuta uważa, że chociaż jest sama, jest zadowolona z życia i cieszy się życiem. Myślę, że najważniejsze jest to, co czuje pani Danuta. Przy takim założeniu teza tego recenzenta jest całkowicie błędna.

Przesadzone wydają mi się jednak stwierdzenia, dotyczące książki, że jest ona wyznaniem miłości do Lecha Wałęsy...
Jest mi trudno ocenić to do końca, ponieważ nie jestem Lechem Wałęsą. Poza tym nie nam oceniać, co dla kogo jest wyznaniem miłości, a co nie jest. Każdy miłość przeżywa w sposób indywidualny. W Sevres nie ma wzorca pod tytułem "miłość". Jest tylko wzór metra. Uważam jednak, że niewątpliwie z tej książki przebija uczucie pani Danuty do męża. Ale każdy je mierzy indywidualnie.

W czym Pan upatruje popularność wspomnień Danuty Wałęsy? W sile szczerości, bezpretensjonalności?
Pytanie jest proste, a odpowiedź bardzo długa. Nie chcę hierarchizować powodów. Na popularność książki złożyło się kilka czynników. Pani Danuta, mimo że wcześniej istniała w przestrzeni publicznej, zajmowała w niej skromne miejsce. Przyjęła świadomie założenie, że będzie pół kroku za mężem, przyjmując rolę matki , żony i strażniczki ogniska domowego. Udzielała niewielu wywiadów. Przez trzydzieści lat mieliśmy do czynienia z historią Wałęsy, Solidarności i - szerzej - Polski, opowiedzianą przez Lecha Wałęsę.

To był obraz tylko jednej strony medalu...
Kiedy po latach pani Danuta przerwała milczenie, czyli powiedziała, jak wyglądało życie z jej perspektywy, siłą rzeczy wzbudziło to ogromne zainteresowanie. Zwłaszcza że lwią część swego życia spędziła z osobą powszechnie znaną. Po drugie, rzeczywiście siłą tej książki jest szczerość przekazu, bezpretensjonalność i naturalność, która wynikała z tego, że sama pani Danuta jest osobą szczerą i bardzo naturalną. A dziś mamy do czynienia z bardzo "sformatowanymi" wizerunkami wielu osób publicznych, opracowanymi przez firmy piarowsko-menedżerskie. Osobom tym narzuca się kanony zachowań - co wolno, czego nie wolno, o czym wypada mówić, a o czym nie. A tutaj pani Danuta mówi o tym, co jej rzeczywiście w duszy gra. Momentami wypowiada sądy bardzo twarde, dla niektórych bardzo stanowcze, czasem kontrowersyjne, ale je wypowiada, nie unika tego. Nie zważa na to, jak jej opowieść zostanie odebrana. Z listów, jakie nadchodzą do pani Danuty, wynika, że wiele kobiet identyfikuje się z nią. Kobiety odnajdują w wielu wątkach jej biografii swoje życie. Bo ta biografia jest w wielu momentach typowa dla tamtego pokolenia i tamtych czasów. Pani Danuta pochodzi z rodziny wielodzietnej, ze wsi nieomal zapomnianej przez Boga i ludzi, wyjeżdża do dużego miasta w poszukiwaniu lepszego życia. Tu też jednak nie jest lekko. Innych wspólnych dla wielu kobiet wątków biograficznych jest więcej: system patriarchalny w domu Wałęsów, trud wychowania wielu dzieci, radosne czasy Solidarności 1980 - 1981 i smutek stanu wojennego. To wszystko sprawia, że wiele kobiet odnajduje w tym siebie.
Czy szczerość Danuty Wałęsy sprawiła, że niektóre jej wypowiedzi zabrzmiały trochę niegrzecznie? Na przykład, kiedy mówi, że nie zaprosiłaby państwa Kwaśniewskich na imieniny męża, co uczynił Lech Wałęsa, kiedy pojednał się z Aleksandrem Kwaśniewskim na pogrzebie papieża...
Ale zaraz dodaje, że ona by państwa Kwaśniewskich nie zaprosiła, ale skoro mąż to uczynił, zrobi wszystko, by jak najlepiej przyjąć gości. Pamiętajmy, że to zaproszenie na imieniny, na którym bawiło się ponad 300 osób, było kurtuazyjnym gestem ze strony Lecha Wałęsy. Swoją drogą, przypominam sobie wypowiedź pana Kwaśniewskiego sprzed kilku lat, kiedy zauważył, że na przyjęciu u Wałęsów, gdy zerwała się wielka ulewa, popłynęły półmiski. Fakt, w wypowiedzi pani Danuty mamy niepoprawność, ale ona nie chce być poprawna. Ona mówi to, co myśli i co czuje. Gdyby w całej książce była poprawna, spotkałaby się ta książka ze znacznie mniejszym zainteresowaniem.

Czy powody, dla których Danuta Wałęsa zdecydowała się opowiedzieć o sobie, wydają się Panu teraz takie same jak wtedy, kiedy zaczynał Pan pracę nad książką?
Myślę, że powody są takie same. Ona chciała podkreślić, że po ponad 40 latach wspólnego życia z Lechem Wałęsą, momentami trudnego, momentami pięknego, nadal są razem, choć jednocześnie jakby obok. Dla niej ważne było wyraźne zaznaczenie swojej obecności, to znaczy, że jest ona, Danuta Wałęsa i Lech Wałęsa, a nie Danuta Wałęsa, żona Lecha Wałęsy.

Ciekawi mnie, czy Danucie Wałęsie nie byłoby łatwiej opowiadać o sobie kobiecie? A z kolei, czy Panu, jako mężczyźnie nie było trudniej?
Szczerze mówiąc, na ten temat z nią nie rozmawiałem. Było mi o tyle łatwiej, że znaliśmy się wcześniej ze względu na moje związki z opozycją. Pani Danuta miała do mnie pewną dozę zaufania. Wcześniej przeprowadziłem z nią trzy duże, poważne wywiady. Ale rzeczywiście, miałem problem, opracowując wspomnienia, w szczególności, kiedy dotyczyły one jej relacji z mężem. Cóż, pełne, dogłębne zrozumienie natury kobiecej nie jest łatwe. Jeden z ostatnich fragmentów książki, liczący 25 - 30 stron, a dotyczący właśnie spraw osobistych państwa Wałęsów, pisałem aż cztery tygodnie. Było to bardzo trudne wyzwanie, dlatego że nie można beznamiętnie spisać nagrania, następnie pod-redagować i już. Należy się w to wczuć. Czym innym jest zapis faktów, a czym innym zapis przemyśleń, emocji i uczuć. Zdarzało się też, że fakt, iż wspomnieniami zajmuje się mężczyzna, pomagał. Na przykład wtedy, kiedy rozmawialiśmy o narodzinach jej pierwszego syna. W jej pamięci, świadomości nie było scen, rozgrywających się pod szpitalem w Gdańsku, kiedy to świeżo upieczeni ojcowie stali pod szpitalnymi oknami, a ich żony pokazywały im z tych okien na trzecim czy czwartym piętrze dziecko w beciku. Pani Danuta zupełnie nie pamiętała, jakie sceny tam się rozgrywały. Pomogłem jej wtedy "otworzyć" pamięć.

Czy często mówiła: "O tym nie będziemy pisać"?
Jest jedna taka rzecz, dotycząca jej życia osobistego. Dla ścisłości - w książce jest kilka zaczętych i niedokończonych przez nią wątków.

Czy ta książka ją zmieniła?
Tak. Podkreśla to też jedna z córek. Na pewno ją wzmocniła w tym, kim jest i kim chce być.

Zauważyłam, że Danuta Wałęsa stała się teraz bardziej pewna siebie...
Zgadza się.

Nie przeszkadza Panu, że jest Pan w cieniu sukcesu tej książki?
Osoby, które wiedzą, jaka była moja rola, ile pracy włożyłem w rozmowy, ich spisanie, a następnie w opracowanie, doceniają te wysiłki.

Lech Wałęsa nie dał Panu odczuć, że jest na Pana zły?
Z nim jest problem. Chyba nikt tak do końca nie wie, co mu w duszy gra. Często wypowiadając jakąś opinię czy zachowując się tak lub inaczej sonduje otoczenie - jakie reakcje owa opinia czy postępowanie wywołuje. Bywa, że dziś powie tak, a następnego dnia postąpi inaczej. A co do pani pytania, to pojawiały się z jego strony różne uwagi, czasem także prztyczki.

Nie wierzę, że on nie czytał tej książki.
Moim zdaniem, nie czytał. Myślę, że z dużą częścią opowieści zapoznał się, oglądając sztukę pani Jandy.

Czy z jego zachowania wynika, że teraz bardziej docenia żonę?
Wydaje się, że jego stosunek do żony trochę się zmienił.

Bardziej ją szanuje?
Nie będziemy robić wiwisekcji, ale spróbujmy wejść w osobowość i doświadczenie życiowe Lecha Wałęsy. Jest to człowiek, który od ponad 30 lat był na ustach całej Polski i niemal całego świata. Nagle okazuje się, że żona, która zawsze stała krok za nim, w pewnym momencie staje się obiektem większego zainteresowania niż on. I Lech Wałęsa, tak jak podkreśla pani Danuta, musi przetrawić nową sytuację. No i trawi. Na jakim etapie tego przetrawiania jest obecnie, nie wiem.

Czy bohaterką podobnej książki mogłaby być Jolanta Kwaśniewska?
Nie wiem, co pani Kwaśniewskiej w duszy gra. Może mogłaby być bohaterką podobnej książki, ale pod pewnym warunkiem.

Jakim?
Że rozmawiamy szczerze, tak jak z panią Danutą.

Nie wiem, czy Jolanta Kwaśniewska chciałaby się zgodzić na odejście od przesłodzonego i trochę sztucznego medialnego wizerunku...
To już jest decyzja pani Kwaśniewskiej, kim chce być. Ja, pisząc taką książkę jak wspomnienia pani Danuty, musiałem spróbować zrobić wszystko, by jej obraz był realny. A to wymagło dużego zaangażowania. Książka powstawała prawie dwa lata.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki