18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tak mieszka Marek Dziuba, były piłkarz i trener ŁKS-u i Widzewa [ZDJĘCIA]

Anna Gronczewska
Grzegorz Gałasiński
Marek Dziuba, brązowy medalista Mistrzostw Świata w Hiszpanii, jest łodzianinem i temu miastu pozostał wierny, choć razem z rodziną kilka lat mieszkał w Belgii. - Wróciliśmy, bo tęskniliśmy za Łodzią - mówi Dziuba.

Brązowy medal Mistrzostw Świata w Hiszpanii jest pieczołowicie przechowywany przez Marka Dziubę. To najcenniejsza pamiątka znanego piłkarza, byłego kapitana reprezentacji Polski. Leży w domu na honorowym miejscu.

- Dziadek nie pozwala mi się nim bawić, ale czasem pokazuje! - mówi Laura, uczennica trzej klasy szkoły podstawowej, wnuczka piłkarza, który grał w barwach Łódzkiego Klubu Sportowego i Widzewa Łódź. Potem był też trenerem tych klubów. Z ŁKS zdobył mistrzostwo Polski, a z Widzewem - wicemistrzostwo. Brązowy medal w zasadzie jest srebrny.

- Dostaliśmy go bez wstążki, tylko w tym futerale - mówi pan Marek. - A rozdawał go nam nasz kapitan Władek Żmuda.

Marek Dziuba razem z rodziną mieszka na łódzkim osiedlu domków jednorodzinnych. Zaczęto budować je w 1978 roku. Piłkarz, a dziś trener, wprowadził się tam w 1980 roku. Grał wtedy w ŁKS. - Na tym osiedlu mieszkało wielu sportowców, nie tylko piłkarzy - dodaje.

Za sąsiadów miał więc kolegów z reprezentacji - Zbigniewa Bońka, Władysława Żmudę czy Jana Tomaszewskiego. Mieszkał tu też były piłkarz ŁKS i polskiej kadry Jerzy Sadek, olimpijczyk z Sapporo, hokeista Krzysztof Białynicki czy inny uczestnik igrzysk olimpijskich, kolarz Andrzej Bek.

Oprócz medalu z mistrzostw świata Marek Dziuba z dumą prezentuje też puchary, medale, pamiątkowe statuetki są ustawiane na komodzie, w salonie. Jest wśród nich również statuetka, którą piłkarz dostał za zajęcie trzeciego miejsca w plebiscycie "Dziennika Łódzkiego" na najlepszych sportowców w stuletniej historii łódzkiego sportu. - Wygrał wtedy Artur Partyka, a drugi był Janek Tomaszewski - dodaje pan Marek.

Danuta, żona Marka Dziuby, śmieje się, że ulubionym miejscem męża jest salon. - I fotel, w którym siedzi - mówi. - Lubi w nim siadać i oglądać mecze. Ja czasem z nim też obejrzę jakiś mecz. Jednak od piłki nożnej wolę skoki narciarskie i piłkę ręczną. Nie ma jednak konfliktu, gdy mąż ogląda futbol. Na górze mam swój telewizor.

Pani Danuta rozumie pasję męża. Gdy się poznali, mieli po osiemnaście lat. Nie przypuszczała, że jej przyszły mąż zagra 53 mecze w reprezentacji Polski, a za czasów Ryszarda Kuleszy będzie jej kapitanem. W 1982 r. pojedzie na Mistrzostwa Świata, zagra w podstawowym składzie i z Hiszpanii przywiezie brązowy medal.- Gdy się poznaliśmy, Marek dopiero wchodził do pierwszej drużyny ŁKS - mówi żona piłkarza.

Kiedy Marek był czynnym piłkarzem, a potem trenerem drużyn ekstraklasy, musiała przyzwyczaić się do tego, że męża nie ma w domu. Teraz, kiedy pracuje w szkole, trenuje młodzież to więcej czasu spędza z rodziną. - Na pewno nie wyjeżdża w weekendy, może je poświęcić najbliższym- zapewnia pani Danuta.

Razem z nimi mieszka teraz ich syn Artur. Państwo Dziubowie zajmują piętro, a syn z synową i wnuczką Laurą parter. Mieszka z nimi jeszcze dwuletni Baxter, czarny kundel przygarnięty ze schroniska. - Laura spędza z nami bardzo dużo czasu - mówi Marek Dziuba.- Czasem obejrzy ze mną mecz.

Laura wie, że dziadek był znanym piłkarzem, a potem trenerem. - Ale tylko raz widziałam mecz dziadka z mistrzostw - przyznaje dziewczynka. Sama sportu nie uprawia. Choć w piłkę grał też jej tata. Razem z juniorami młodszymi ŁKS zdobył nawet Mistrzostwo Polski. - Syn dalej bawi się w piłkę, ale w niższych ligach - wyjaśnia Marek Dziuba. - Jest grającym trenerem zespołu Sarnów Dalików.

Córka państwa Dziubów, Karolina, od ośmiu lat mieszka w Anglii. Razem z mężem i dwójką dzieci - 4-letnią Julią i 2-letnim Kacprem. - Odwiedzamy ich w wakacje, w święta, choć w ostatnie Boże Narodzenie to córka z rodziną przyjechała do nas - dodaje Dziuba.

Zdjęcia dzieci i wnuków wiszą w salonie, na honorowym miejscu, zaraz nad komodą z pamiątkami sportowymi pana Marka. Nieraz wspominają mistrzostwa świata w Hiszpanii. Pani Danuta codziennie dostawała od kibiców kwiaty, które zostawiali pod drzwiami domu.

- Mecze oglądała nawet moja mama, które nie interesowała się piłką, ale była dumna z zięcia - dodaje. A gdy Marek Dziuba wrócił z mistrzostw, nie poznał go własny syn, który miał wtedy kilka lat.

Pani Danuta zdradza, że mąż pomaga jej w domowych obowiązkach. Chodzą razem na zakupy, ale pan Marek ma jeszcze jedną specjalizację.

- Zawsze obierze ziemniaki, a poza tym znakomicie kroi wszystkie składniki do surówek i sałatek - zapewnia Danuta Dziuba. Przyznaje też, że mąż nie jest wybredny, zje wszystko, co przygotuje żona. - Ma jedną ulubioną potrawę, to czernina! - dodaje pani Danuta.

Państwo Dziubowie przez pięć lat mieszkali w Belgii. Piłkarz grał w klubie Sint-Truidense w tamtejszej ekstraklasie. Bardzo miło wspominają tamten czas. - Prezes klubu lubił wpadać do nas na żurek - mówi Marek Dziuba. - Bardzo mu smakował. Jednak dań z tamtej kuchni nie gotujemy w Polsce. Tam ludzie byli zabiegani, wpadali do domu wieczorem i jedli hamburgera.

Pani Danuta wspomina, że gdy mieszkali w Belgii, to często całą rodziną chodzili na kolacje do restauracji. Dzięki temu poznali kuchnie różnych narodów.

Danuta Dziuba opowiada, że gdy były jeszcze załatwiane sprawy transferu męża do Sint-Truidense, do Łodzi przyjechał prezes klubu. Państwo Dziubowie zaprosili go na obiad. - Moja nieżyjąca już mama przygotowała knedle z truskawkami, młodą kapustę i kotlety schabowe - przypomina. - Belg był zachwycony tym obiadem. Potem już w Belgii wiele razy wspominał te potrawy, które jadł u nas w Łodzi.

Po pięciu latach mieszkania za granicą wrócili do kraju. - W Belgii dobrze się czuliśmy, ale tęskniliśmy za Polską, Łodzią - wyjaśnia Marek Dziuba. - Tu mieliśmy rodzinę, dom. Dostałem propozycję, by być grającym trenerem w jednej z niższych lig. Jednak zdecydowaliśmy, że wracamy do kraju.

Nie żałują tej decyzji. Dobrze się czują w Polsce i Łodzi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki