Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojciech Szygendowski: Łódzkim zabytkom zaszkodził kapitał spekulacyjny

Wiesław Pierzchała
Wiesław Pierzchała
Z Wojciechem Szygendowskim, wojewódzkim konserwatorem zabytków w Łodzi, rozmawia Wiesław Pierzchała

Jedną z wizytówek Łodzi były dawne kompleksy fabryczne z czasów „ziemi obiecanej”. Jedne udało się odnowić i dziś tętnią życiem. Drugie rozebrano i nie ma po nich śladu. Inne stoją puste, niszczeją i szpecą otoczenie. Od czego zależały losy dawnych, zwykle zabytkowych fabryk?
Okres transformacji, czyli zmian polityczno-gospodarczych po 1989 roku, był bardzo bolesny dla łódzkich fabryk. W ciągu dwóch, trzech lat padł przemysł włókienniczy. Dziesiątki fabryk z dnia na dzień zostały pozamykane, a więc doszło do sytuacji, jaką możemy porównać z czasami wojennymi. Dalsze ich losy były różne. Jedne obiekty stały puste i niszczały, a drugie zostały wynajęte na różną działalność handlową. Mało kto pamięta, że na terenie dawnej fabryki Izraela Poznańskiego przy ul. Ogrodowej, którą dzisiaj znamy wszyscy jako Manufakturę, była m.in. duża hurtownia piwa. Z kolei w wielkiej przędzalni Karola Scheiblera przy skrzyżowaniu ul. Tymienieckiego i Przędzalnianej, w której dzisiaj są lofty, miała być hurtownia produktów chemii gospodarczej, ale z planów tych nic nie wyszło. Był to okres, gdy fabryki czekały na nowych gospodarzy.

I wtedy do akcji wkroczyli inwestorzy, którzy zaczęli wykupywać fabryki od syndyków masy upadłościowej
Niestety, w dużej mierze byli to przedstawiciele kapitału spekulacyjnego, którzy kupowali budynki pofabryczne nie po to, aby je wyremontować i zagospodarować, lecz po to, aby je sprzedać z zyskiem - w całości lub po wyburzeniu. Szacujemy, że jedynie około 20-30 proc. kupionych wtedy obiektów pofabrycznych miało inwestorów, którzy pragnęli je zagospodarować. Pamiętajmy też, że do 2011 roku, czyli do nowelizacji ustawy o ochronie zabytków, obiekty znajdujące się w ewidencji zabytków nie miały ochrony prawnej. Dlatego okres od 2004 do 2011 roku można nazwać czarną dziurą, kiedy to wyburzono najwięcej, bo 37 obiektów pofabrycznych.

Jakie fabryki zniknęły wtedy z pejzażu miejskiego? Czy wśród nich była słynna fabryka Karola Eiserta ze wspaniałą przędzalnią przy skrzyżowaniu al. Mickiewicza i ul. Żeromskiego, która w PRL znana była jako zakłady Norbelana?
Norbelana została rozebrana wcześniej. W tym okresie zniknęły inne, cenne budynki. Najbardziej mi żal, że wówczas rozebrano fabrykę Jana Krystiana Rundziehera, którą zbudowano w latach 20. i 30. XIX wieku, a której nie zdążyliśmy wpisać do rejestru zabytków. Jej unikatowy charakter polegał na tym, że była uważana za najstarszą fabrykę w Łodzi. Potem weszła w skład imperium przemysłowego Ludwika Geyera. Po drugiej wojnie światowej ta część imperium rozciągała się między ul. Piotrkowską i Wólczańską i znana była jako Zakłady Przemysłu Dziewiarskiego Eskimo. Fabryka Rundziehera została zburzona przez hiszpańskiego inwestora, który tłumaczył się, że nastąpiło to przez pomyłkę. Sytuacja wyglądała w ten sposób, że my daliśmy zgodę na zburzenie obiektów wtórnych, nie mających większych wartości historycznych i architektonicznych. Tymczasem inwestor „przekroczył plan” i zburzył fabrykę Rundziehera, która była umiejętnie wkomponowana w późniejsze obiekty przemysłowe.

Jaki był finał tej bulwersującej sprawy?
Zawiadomiliśmy organa ścigania o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, jednak sprawa została umorzona. Stało się tak dlatego, że w tamtym okresie obiektów z ewidencji nie traktowano jeszcze jako zabytków. Przełom nastąpił w 2011 roku, kiedy to obiekty z ewidencji zabytków stały się prawnie chronione. Przekonał się o tym Michał L., który zburzył willę Reinholda Langego przy ul. Zgierskiej. Uczynił to niejako „z rozpędu”, ponieważ myślał, że obowiązują jeszcze stare przepisy. Sprawa trafiła do sądu i Michał L. został skazany na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Zadeklarował jednak, że odbuduje rezydencję i - jak widać - słowa dotrzymuje.

Jakie inne cenne fabryki zostały zburzone do 2011 roku?
Rozebrano m.in. hale szedowe na zapleczu fabryki Juliusza Kindermanna przy ul. Łąkowej, w której teraz znajduje się hotel Focus. W znacznej części został rozebrany browar Ludwika Anstadta przy ul. Sędziowskiej oraz fabryka Roberta Biedermanna przy ul. Smugowej, z której zostały jedynie dwie wieże: kurzowa i wodna. Ta ostatnia rozbiórka była szczególnie głośna, bowiem inwestor nie reagował na nasze wezwania i niezbędna była interwencja policji.
Pamiętny był też spór o dawną Fabrykę Kotłów Fakora przy skrzyżowaniu ul. Rzgowskiej i Warneńczyka na Chojnach, gdzie walczono o uratowanie unikatowej w skali kraju hali odlewni żeliwa z lat 1913-1914. Jaki był początek i finał konfliktu z inwestorem?
Pamiętam ten spór. Służby miejskie stwierdziły, że obiekt nie ma większych wartości i można go wyburzyć. O takich planach inwestora zaalarmował nas społeczny opiekun zabytków. Udałem się na miejsce i oniemiałem na widok hali z unikatową konstrukcją żelbetową. Rozejrzałem się i poczułem jak w brzuchu ogromnego wieloryba. Była to jedna z najciekawszych fabryk w Łodzi. Dlatego chcieliśmy ją uratować i wpisać do rejestru zabytków. Inwestor zaprotestował i sprawa trafiła do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego w Warszawie, które zadecydowało, że do rejestru zabytków trafi jedynie jedna piąta cennej hali, a także inne obiekty, jak portiernia i stylowa wieża ciśnień.

Jakie fortele stosowali inwestorzy, aby pozbyć się kupionych przez siebie fabryk?
Nie stosowali specjalnych wybiegów, gdyż po prostu nie musieli. A to dlatego, że - jak już wspomniałem - obiekty z listy ewidencji zabytków nie miały ochrony prawnej. W takiej sytuacji fabrykę przed wyburzeniem mogła chronić jedynie decyzja o warunkach zabudowy lub miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego. W pierwszym wypadku właściciele obiektów, które chcieli wyburzyć, nie występowali o warunki, gdyż nie byli zainteresowani. Z kolei plany miejscowe obejmowały wówczas zaledwie kilka procent obszaru miasta i to zwykle te części, na których nie stały stare fabryki. I w ten sposób koło się zamykało. Problem ten dotyczył nie tylko Łodzi, lecz np. Warszawy czy Dolnego i Górnego Śląska. O sprawie zrobiło się głośno i efekt był taki, że w 2011 roku znowelizowano ustawę o ochronie zabytków. Od tej pory o rozbiórce obiektu z ewidencji zabytków decydował konserwator, co skutecznie zahamowało wyburzenia.

Na szczęście w Łodzi nie tylko burzono fabryki, lecz także je ratowano i odnawiano. Jakie renowacje uważa pan za najbardziej udane?
Pierwszą jaskółką było odnowienie remizy strażackiej przy ul. Przędzalnianej na Księżym Młynie. I potem już poszło: fabryka pasów transmisyjnych Józefa Ballego przy ul. Sienkiewicza, przędzalnia Karola Scheiblera z loftami, przędzalnia Izraela Poznańskiego z hotelem andels, Manufaktura, elektrociepłownia EC 1, fabryka Samuela Barcińskiego przy ul. Tylnej, w której powstały mieszkania, fabryka maszyn tkackich Millera i Zeidla przy ul. Żeromskiego, w której są teraz biura czy fabryka Szai Rosenblatta przy ul. Żwirki, którą zamieniono na Centrum Kształcenia Międzynarodowego Politechniki Łódzkiej. Za jedną z wzorcowych renowacji uważam odnowienie trzech magazynów Karola Scheiblera przy ul. Tymienieckiego na potrzeby Art Inkubatora.

Niedawno dowiedzieliśmy się, że firma Monnari kupiła część dawnego imperium Ludwika Geyera między ul. Piotrkowską i Wólczańską, które zamierza odnowić. Jakie inne znane fabryki stoją puste i czekają na renowację?
Przede wszystkim są to: tzw. tkalnia papieska u zbiegu ul. Kilińskiego i Tymieniec-kiego, przędzalnia cienkoprzędna przy ul. Tymienieckiego oraz fabryka Adama Ossera u zbiegu ul. Kilińskiego i Przybyszewskiego.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki