Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jaki był teatr w Łodzi w 2015 roku? [PODSUMOWANIE]

Łukasz Kaczyński
Łukasz Kaczyński
Jaki był teatr w Łodzi w 2015 roku? Podsumowanie i prognozy na półmetku sezonu 2015/16. Personalne zmiany już wpłynęły na obraz łódzkiego teatru. Także te zmiany, które nie nastąpiły

„Teatr traci głowę. A co z twarzą?” pytaliśmy omawiając w sierpniu miniony sezon. To fakt, zmiany „twarzy”, czyli personalne roszady naznaczyły cały 2015 rok. Także te, które się nie dokonały, choć mogły.

Śmierć w październiku Zdzisława Jaskuły, dyrektora Teatru Nowego im. K. Dejmka, zatrzymała powolną przebudowę zespołu aktorskiego, który przez pięć lat udało się scalić.

Czytaj też:Zmarł Zdzisław Jaskuła, poeta, tłumacz, reżyser i dyrektor Teatru Nowego w Łodzi

Dziś widać deficyt aktorów w wieku do ok. 35 lat. Co zrobi nowy dyrektor? I czy władze miasta wybiorą go w konkursie czy przez powołanie? Obie procedury przewiduje ustawa, ale odejście od pierwszej czasem powoduje panikę niektórych dziennikarzy i innych dawców opinii. Obie procedury są jednocześnie równie dobre i złe. Konkursy bywają ustawiane, a wielu poważnych kandydatów nie chce w nich startować. W Łodzi są rzadkością - w minionym roku władze przedłużyły umowy z wieloletnim dyrektorkami teatrów „Powszechnego” i „Muzycznego” pokazując, że nie są zainteresowane poznaniem innych wizji tych scen. Zainteresowało to za to posłankę ze Śląska, która pytała minister kultury o zgodność z prawem powołań. Inspiratorów jej „inicjatywy” nietrudno wskazać. Problemem nie jest jednak sposób wyboru dyrektora, ale bezkarność samorządu za efekty złych decyzji.

Czytaj też:Kapitalizm, czyli skurcz serca. „Opowieść wigilijna” w Teatrze Nowym [RECENZJA]

Odpowiedzialność to jedno z kluczowych słów minionego roku. Postępujący „ekonomiczny terror” uniemożliwiający wzięcie odpowiedzialności za artystyczny kształt Teatru im. Jaracza, skłonił w lutym Waldemara Zawodzińskiego do odejścia ze stanowiska. Po 21 latach kształtowania zespołu i sceny jako jednej z czołowych w kraju. Oświadczenie Zawodzińskiego skupiło uwagę, ale było jeszcze inne, marcowe pismo, podpisane przez zespół artystyczny, piętnujące ideę powierzenia Wojciechowi Nowickiemu też drugiej sceny (oprócz „Jaracza” - opery), biurokratyczne osaczenie teatru i stopniowe wypaczenie jego idei. Pismo tym ciekawsze, że idzie za nim opinia, iż wyciekło bez zgody części autorów. Nowicki zmagał się akurat z protestami części zespołu Teatru Wielkiego (na łamach „DŁ” odsiewaliśmy sensowne postulaty związkowców od chybionych), a gdy skończył się mu kontrakt na kierowanie operą (samorząd województwa zapisał w nim wzrost dotacji dla TW i... na zapisie się skończyło), skupił się tylko na „Jaraczu”. Przedstawił samorządowi kandydata na nowego zastępcę ds. artystycznych, wskazanego przez zespół po tyle rzadkiej, co dyskusyjnej procedurze głosowania. Wybór padł na dramaturga Sebastiana Majewskiego, niedawno współpracownika Jana Klaty w Starym Teatrze, promowanego (jak się niedawno okazało) przez rektora Szkoły Filmowej Mariusza Grzegorzka tak wśród zespołu i jak u marszałka województwa. Z takim poparciem samorząd raczej nie mógł nie przyjąć kandydatury. Czy decyzję poprzedziła refleksja o efektach znaczącego przestawienia profilu sceny? Kto kompetentny ją podjął? Czy myślał o konsekwencjach dla latami budowanego zespołu, cenionego, ale jakby rozbitego, bo częściowo zakorzenionego już w Warszawie i „obsługującego” Teatr z dojazdu?

Czytaj też:Przedstawienia Teatru im. Jaracza w Łodzi nagrodzone w Konkursie "Klasyka Żywa"

O ile Jaskuła otworzył „Nowego” na tematy „łódzkie” i okołoteatralne działania, to „eksperymentatorski” profil sceny skutkował spektaklami rzadko w pełni udanymi (były wyjątki, jak „Kobro” z minionego sezonu). Wobec kostnienia języka teatru postdramatycznego miał jednak odwagę szukać nowych form realizacji, a to oddając reżyserię tancerzowi („Villas”), a to szukać zastosowania dla języka horroru („Lśnię”). Nawet gdy groziło to fiaskiem. Częstym.

Wobec tej postawy, dwie premiery w trwającym sezonie w nie schodzącym dotąd poniżej pewnego poziomu „Jaraczu” zdają się raczej utrwalać skostniały język. Jeśli to się utrzyma (realizatorzy są już zakontraktowani), scenie grozi upodobnienie się to wielu innych scen w kraju. Przeczytany powierzchownie „Księżę Niezłomny” Pawła Świątka i równie nieskupiony na głębszej myśli, za to na performansowości „Komediant” Agnieszki Olsten wypadły poniżej wartości dramatów (Słowackiego i Bernharda), jakimi się posłużono i poniżej emocji rozbudzanych promocją. Majewski wprowadził wydarzenia przedpremierowe, ale coraz trudniej zrozumieć klucz ich doboru. O ile spotkanie z eks-świadkiem Jehowy i gejem jakoś się przed „Księciem...” tłumaczy, to joga w foyer i spacer po mieście z innymi dwiema aktorkami przed „Komediantem” to totalna improwizacja i rozmienianie się na drobne. Można dorobić do tego teorię (nawet taką scalającą, np.: robimy to, by ludzie nas lepiej poznali), ale teatr jako dziedzina konkretu kiepsko znosi „teoretyków”. Brak śladów relacji z tych akcji w teatralnych doniesieniach sugeruje, że zainteresowani nie dopisali. Na razie niezbyt mocno zaistnieli też na scenie najbardziej doświadczeni aktorzy, wiadomo za to, że kilku złożyło role (m.in. tytułową w „Komediancie”, którą zagrała doangażowana Agnieszka Kwietniewska). Co za tym stoi? I czy dyrekcja czeka aż wejdą oni w wiek emerytalny? Jak to się ma do idei zespołowości, wykorzystywania i chronienia jego potencjału?

Czytaj też:Łódzki Teatr Lalek "Arlekin" nagrodzony na festiwalu w Malezji

Jesienią zaczęła za to rozwijać działalność Fundacja „teatr/studio/łódź” Jacka Orłowskiego, reżysera i jednego z kandydatów zespołu „Jaracza” na szefa artystycznego, i wybitnego aktora tej sceny Bronisława Wrocławskiego, założona dwa lata temu wraz z młodymi aktorami i pedagogami. Pod jej szyldem grany jest mający już miejsce w historii polskiego teatru monodram „Seks, prochy i rock and roll” (zdjęty z repertuaru „Jaracza”), ale inauguracyjnym spektaklem były „Próby” Schaeffera w reż. Orłowskiego, w których popis talentów dali młodzi aktorzy (niektórzy związani ze scenami w kraju). Fundacja ma być platformą rozwoju, w duchu wartości obywatelskich, właśnie dla twórczej młodzieży. A zamierzenia są, jak się zdaje, jeszcze poważniejsze. Gdyby tak tracąca różne atuty Łódź okazała się tym razem gościnna...

Wracając do scen państwowych, koniec kontraktu Wojciecha Nowickiego przyniósł konkurs w TW, w którym na dyrektora wybrano Pawła Gabarę, przez lata dyrektora gliwickiego teatru muzyczno-operetkowego. W TW otoczył się on kilkoma dawnymi współpracownikami, czemu towarzyszył mały zgrzyt wokół Chóru Dziecięcego, kierowanego przez Waldemara Sutryka. Przestał on kierować Chórem TW i, jak to mówią w korporacji, dostał szansę rozwijania autorskiego programu poza tą operą. Gabara zerwał też współpracę z zakontraktowaną młodą, eksperymentującą z operą reżyser Natalią Babińską. Ewentualne fiasko jej „Don Giovanniego” mógłby zrzucić na zatrudniającego ją Nowickiego, wolał oddać reżyserię znanej sobie Marii Sartovej. Wyszło bardziej klasycznie, ale premierę chwalono za reżyserię i kierującego orkiestrą Wojciecha Rodka, nowego szefa artystycznego TW. Na razie o protestach związkowców nie słuchać, ale może się to zmienić, jeśli stałym trendem będzie obsadzenie premierowych obsad zewnętrznymi solistami. TW skręca w stronę repertuaru operetkowego, za to Teatr Muzyczny marzy o sławie sceny musicalowej. Z budżetem, który ma może się skończyć na marzeniach. Po udanym „Jesus Christ Superstar” wydarzeniem tego sezonu miała być premiera autorskiego „Cyrana”. Z daleką od musicalowej muzyką Krzysztofa Herdzina, zdawało się to trudne. I premiera to potwierdziła.

W starym roku, ale nowym sezonie tylko dwie sceny nie dały premiery. Chwalony niedawno za ambitny program Małej Sceny „Powszechny” zacznie w styczniu farsą „Pomoc domowa”. Czyli, po staremu. Najbiedniejsza scena Łodzi „Pinokio” będzie zaś, wolą władz, generałem „desantu” w programie Europejskiej Stolicy Kultury. Wrocław dał na to 500 tys. zł i chyba wstyd nie wziąć. Teatr znany ze społeczno-artystycznych akcji pokaże tam kolejną z udziałem naszych „wykluczonych”. Zgodnie z trendem unijnych projektów, ale raczej niereprezentatywnie dla tego, co w łódzkiej kulturze istotne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki