Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kurs na Łódź. Caracale - jak rodziła się klęska

Stanisław Sowa
Stanisław Sowa
Zerwanie przez Ministerstwo Rozwoju negocjacji offsetowych z Airbus Helicopters dotyczących zakupu Caracali było tyleż zaskakujące, co przewidywalne.

Zaskakujące, bo PiS kontynuował negocjacje z Francuzami, co rusz pojawiały się zapowiedzi, że porozumienie jest blisko. Przewidywalne, bo prominentni politycy PiS, a przede wszystkim Antoni Macierewicz, już od chwili wyboru francuskiej konstrukcji wiosną ubiegłego roku, nie ukrywali, że ten wybór stoi im kością w gardle. Ich oczy były skierowane nie na Łódź, ale na Świdnik i Mielec, których oferty zostały odrzucone w postępowaniu.

Nie znamy szczegółów negocjacji offsetowych. Z komunikatu Ministerstwa Rozwoju dowiadujemy się jedynie, że „kontrahent nie przedstawił oferty offsetowej zabezpieczającej w należyty sposób interes ekonomiczny i bezpieczeństwo państwa polskiego”, a „rozbieżności w stanowiskach negocjacyjnych obu stron uniemożliwiają osiągnięcie kompromisu.” Z komunikatu można wywnioskować również, że wartość offsetu oferowanego przez Francuzów nie sięgnęła wysokości kontraktu, czyli 13,5 mld zł. Pamiętajmy jednak, że negocjacje można tak poprowadzić, żeby nie dało się nic wynegocjować. W końcu na tym polega cała sztuka. Jeśli coś ma się zakończyć fiaskiem, lepiej, żeby na winnego wyszedł ten drugi.

Ale to, co widzieliśmy teraz to ostatni akord. Grunt pod klęskę postępowania, które miało przynieść Łodzi nowe technologie, nowe miejsca pracy i impuls rozwojowy, istniał już od dawna, ale mało kto patrzył pod nogi, mając przed sobą wspaniałą wizję chmury nadlatujących helikopterów. Kiedy wiosną 2013 roku Airbus Helicopters (wówczas jeszcze Eurocopter) podpisywał porozumienie o współpracy z Wojskowymi Zakładami Lotniczymi nr 1 w Łodzi, wyraźne ukierunkowane na przetarg na śmigłowce wielozadaniowe, zapytałem przedstawicieli Eurocoptera, czy nie przespali sprawy, nie inwestując w łódzkich zakładach wcześniej. W tym czasie Agusta Westland był już właścicielem zakładów w Świdniku, a Sikorsky w Mielcu, co w oczywisty sposób dawało im lepszą pozycję startową. Francuzi tylko się uśmiechali.

Swoje zasługi w pogrzebaniu inwestycji w Łodzi ma też rząd Platformy Obywatelskiej i PSL, który sfinalizował postępowanie na śmigłowce wielozadaniowe dosłownie rzutem na taśmę, kończąc je w podwójnym roku wyborczym. A można było dużo wcześniej. Gdyby wszystko szło jak należy, być może dziś oglądalibyśmy pierwszego wyprodukowanego w Łodzi Caracala, a nie płakali, że odleciał.

W czasie ośmioletnich rządów koalicji kilkakrotnie odraczano przetarg na śmigłowce, a następnie „ostateczne” terminy składania ofert. Przy tym jak na jakiejś szalonej karuzeli wirowały liczby: najpierw 26 śmigłowców, później 70, wreszcie wyszło, że 50, bo ktoś źle policzył, ile to wszystko ma kosztować. Przypominanie o tym w niczym nie zdejmuje odpowiedzialności z PiS za „załatwienie” Łodzi, ale pokazuje jak łatwo zapomina się o własnej nieudolności i zwala całą winę na przeciwnika.

Pożegnanie z Caracalami rodzi pytanie, co z tego wyniknie dla Łodzi. Ze strony przedstawicieli PiS padają mało konkretne zapowiedzi nowego postępowania na śmigłowce wielozadaniowe, ale nie wiadomo w jakiej formie. Tak czy inaczej należy się spodziewać, że beneficjentami będą ulubione zakłady PiS w Świdniku i Mielcu. Jak na razie wciąż obowiązuje wskazanie, że centrum serwisowym dla nowych śmigłowców miałaby być Łódź, ale po pierwsze w najlepszym wypadku byłoby to tylko serwisowanie i obsługa, a po drugie jakoś trudno uwierzyć, że zwycięzca mając u siebie całą bazę, przeniesie serwisowanie do Łodzi.

Jest też możliwość, że WZL nr 1 będą obsługiwać i serwisować nowe śmigłowce szturmowe, których mamy kupić od 24 do 36. Niedawno porozumienie z WZL nr 1 podpisał w tej sprawie amerykański Bell Helicopters, który chce powalczyć w przetargu. Wartość tego porozumienia jest mniej więcej taka jak tego, które Eurocopter podpisał w 2013 roku. Nawiasem mówiąc, Airbus Helicopters też przymierza się do tego przetargu ze śmigłowcem Tiger, ale czy w obecnej sytuacji można uważać go za faworyta?

Niezależnie od tego, co Łodzi uda się uszczknąć w postępowaniach na obydwa rodzaje śmigłowców, będzie to tylko ułamek tego, co uzyskałaby na montażu Caracali. Jest jeszcze kwestia dotychczasowych inwestycji francuskich w Łodzi. Władze Politechniki Łódzkiej są dobrej myśli. Współpraca z Airbus Helicopters zaczęła się dużo wcześniej niż przetarg na śmigłowce i obie strony odnoszą korzyści. Biuro konstrukcyjne AH w Łodzi powstało w lutym 2015 roku, a więc już w okresie „przetargowym” i docelowo miało zatrudniać sto osób (obecnie ok. 25). Czy pozostanie w Łodzi? Francuzi na razie milczą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki