18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Laptop zastąpił zabawę w berka

Joanna Leszczyńska
Dzieci coraz częściej wybierają zabawy, które nie wymagają towarzystwa rówieśników
Dzieci coraz częściej wybierają zabawy, które nie wymagają towarzystwa rówieśników FOT. 123 RF
W kąt idą lalki Barbie, piłki, rowery i zabawa w chowanego. Nasze dzieci najbardziej cieszą się z elektronicznych prezentów - gier komputerowych, MP3, konsol do gier. O tym, jak ważne jest to, by rodzice zapewnili dzieciom podczas zabawy kontakt z rówieśnikami z dr Anną Paszkowską, psychologiem z Uniwersytetu Łódzkiego, rozmawia Joanna Leszczyńska

Studenci Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie przeprowadzili wywiady z rodzicami i dziećmi w klasach I-III i osobami, dorastającymi w latach 90. Porównywali ich ulubione zabawki. Okazało się, że współczesne dzieci najbardziej sobie cenią laptop, konsolę do gier, aparat cyfrowy, kamerę, MP3 i skuter. W cień odeszły ulubione zabawki ich starszych kolegów: rower, lalka Barbie i piłka. Co na tej podstawie można powiedzieć o współczesnych dzieciach?

Dzieci wpisują się w nurt cywilizacyjny, związany z rozwojem wysokich technologii. Zabawki dzieci są odpryskiem tego, co dzieje się w świecie dorosłych. Dorośli też spędzają czas przed komputerem, wyszukują wiadomości w internecie. Myślę, że to jest związane z rozwojem coraz bardziej indywidualistycznego społeczeństwa, jakim się stajemy. Siedzenie przed komputerem nie wymaga towarzystwa.

Czy to, że dzieci wybierają zabawki, niewymagające bezpośredniego towarzystwa rówieśników, niepokoi Panią jako psychologa?

Niepokoi. Towarzystwo, oczywiście, się pojawia, ale w formie wirtualnej. Czasami osoby, które występują w internecie, nie są w rzeczywistości dziećmi. Pomijam niebezpieczny nurt pedofilski, ale w internecie można się wykreować na dowolną osobę, nawet zmienić płeć. Drugie dziecko też może zmienić imię, płeć i też nie być sobą. Wówczas ten kontakt jest nierzeczywisty. Z drugiej strony, nawiązują się relacje międzyludzkie dzięki portalom typu Nasza Klasa. Niektóre dzieci dzięki temu szybko przekazują sobie różne informacje. Nie ma problemu np. z poinformowaniem kolegi, co było na klasówce, jeśli drugie dziecko jest chore. Ale w kontakcie z drugim człowiekiem liczy się nie tylko słowo, ale również dotyk, wygląd czy mowa ciała.

Czy te wszystkie nowoczesne możliwości kontaktowania się dają szansę na zbudowanie trwałych przyjaźni?

Nie chciałabym tragizować. Mam wrażenie, że szansę dają. Tak się komunikujemy, jak nam pozwala cywilizacja. Dwieście lat temu nikt nie znał telefonu i nie wiedział, jakie to jest przyjemne i ułatwiające życie. W związku z tym czasami liczba dzienna kontaktów jest dużo większa niż wtedy, kiedy dzieci komunikowały się bezpośrednio. Myślę też, że jest to również jakiś rodzaj dostosowania do trudności życia codziennego. Mam na myśli dzieci mieszkające w dużym mieście, które po szkole rozjeżdżają się do swoich domów i tak naprawdę mogą się odwiedzić, o ile rodzice je na to spotkanie odwiozą. Dzięki temu, że mają Skypa, który jest tutaj naprawdę świetną opcją, bo dzięki niemu można się chociaż widzieć i można te kontakty podtrzymywać. Tak jak w każdej nowince jest jakiś rodzaj zagrożenia, ale jest również szansa. Mamy duże tempo życia, skończyły się zabawy na podwórku i dysponowanie przez dziecko samodzielne swoim czasem. Rodzice się po prostu obawiają, że dziecku się coś stanie i trzymają je w domu. Tym oknem na świat staje się w tym momencie monitor.
Ale jednak te kontakty internetowe nie zastąpią przyjaźni w realnym życiu...

Zabawy, jakie można inicjować w internecie, siłą rzeczy mają ograniczony charakter. Nie będzie tam zabaw ruchowych. We wspominanych badaniach porównywano dzieci współczesne i te z lat 90. , czyli z dwóch zbliżonych do siebie pokoleń, a co dopiero, kiedy porównamy ze współczesnymi dziećmi pokolenie lat 60. czy 70., ówczesne dzieci bawiły się na podwórku, w podchody, w chowanego.

Często używając zabawek, które same zrobiły...

Na przykład z kawałka cegły. W dzisiejszych zabawach dzieciom brak ruchu. Właściwie trudno nam przewidzieć tego konsekwencje. Jeżeli dorośli skarżą się na problemy, związane z bólami kręgosłupa, suchością oka, podrażnieniami w związku z nieustannym kontaktem z monitorem, to być może u dzieci te problemy pojawią się dużo wcześniej, bo one bardzo wcześnie zaczynają. Ruch jest potrzebny. Nie wystarczy monitor i kursor, którym poruszamy naszą ulubioną postać w historyjce.

Zabawy na podwórkach to już jest margines zabaw dziecięcych?

Nie robiłam szerszych badań na ten temat, ale oceniam to na podstawie hałasu pod moim oknem, a mieszkam w bloku na Widzewie. Tam nikt nie hałasuje. Takich "band dziecięcych" (było kiedyś w psychologii rozwojowej takie niepejoratywne pojęcie), biegających, szukających się w różnych zakamarkach, w ogóle nie ma. Nawet wystawione kosze do gry nie cieszą się powodzeniem. Nie można tego wszystkiego przypisać niżowi demograficznemu. Te dzieci gdzieś są. Najprawdopodobniej w domu.

Idealne rozwiązanie to łączenie dwóch relacji: rzeczywistych i wirtualnych. Tylko jak to zrobić?

Myślę, że ogromną rolę mają do spełnienia rodzice. Nieustannie będę to podkreślać. To rodzice muszą decydować o dostępie do różnych form kontaktu z innymi dziećmi. Czyli ograniczać dostęp do komputera, jak kiedyś ograniczano dostęp do telewizji. Trzeba zapewniać dziecku możliwości spotykania się poza domem. Wiem, że to jest coraz trudniejsze organizacyjnie dla rodziców. Ale możliwe.
Znakiem czasów jest też to, że i dzieci mają mało czasu, gdyż jest moda na zajęcia pozalekcyjne...

Ale warto zauważyć, że dzieci mają w jakimś sensie substytut spotkań z rówieśnikami, kiedy uczestniczą w dodatkowych zajęciach muzycznych, tanecznych czy innych. Tak też tworzą się jakieś kontakty.

Ale to, że odchodzą w cień rowery, lalki Barbie i piłki bardzo mnie zaskoczyło...

Dzieci są takie, jacy są dorośli. Jeśli dorośli koncentrują się na gadżetach, kupując je dzieciom zamiast roweru, rolek czy piłki, to dzieci przyjmują to z dobrodziejstwem inwentarza. Siedzący rodzic będzie wychowywał siedzące dziecko przed komputerem. To nie dzieci wybierają. One nie mają konta w wieku lat 10. Rodzic bardzo często domniemuje, że dziecko na pewno będzie najszczęśliwsze, grając w kolejną grę komputerową. A może ono miałoby ochotę pobiegać i pojeździć na rowerze.

Wspominane badania wykazują, że dzieci wybierają sobie znajomych pod kątem statusu materialnego. Jak Pani by to skomentowała?

Jesteśmy społeczeństwem bardzo zróżnicowanym pod względem zamożności. Jeżeli wyznacznikiem statusu jest zabawka, to dzieci będą chciały się wedle tego dobierać. Nie jest to zagadnienie nowe. Bezwzględne eliminowanie dzieci, które do nas nie pasują, jest stare jak świat. Wszelkie sposoby przeciwdziałania temu poprzez ujednolicenie mundurków nie dawały żadnych rezultatów. Wszystko zależy od hierarchii wartości, jakiej hołdują rodzice. Jeżeli oni dobierają sobie znajomych wedle statusu materialnego, to tę ideę zaszczepiają także dzieciom. To jeszcze zależy od środowiska. Myślę, że w większym stopniu dotyczy to tak dużych miast jak Warszawa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki