Zostanie odtworzony słynny dzwon zwany ''łódzkim Zygmuntem'', który wisiał na wieży katedry św. Stanisława Kostki i został zniszczony przez Niemców podczas drugiej wojny światowej. Bardziej okazały był jedynie krakowski dzwon Zygmunta na Wawelu. Po odtworzeniu ''łódzki Zymunt'' będzie jednym z symboli Łodzi świadczącym o tożsamości miasta i jego mieszkańców.
Powstała już tzw. grupa robocza, która wkrótce przekształci się w Komitet Organizacyjny i prace wokół dzwonu ruszą pełną parą. Akcja organizowana jest pod hasłem ''Skradzione serce Łodzi''. Grupę inicjatywną tworzą: ksiądz prałat Ireneusz Kulesza, proboszcz parafii św. Stanisława Kostki, Marek Cieślak, prezes Łódzkiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej i Krzysztof Dudek, dyrektor Narodowego Centrum Kultury w Warszawie. Skąd wziął się ten niezwykły pomysł?
- Trzy lata temu postanowiliśmy wydać ''Antologię komiksu'' zawierającą 11 opowiadań z historii Polski - wspomina Krzysztof Dudek. - Jedno z nich przedstawia niezwykłą historię dzwonu, który został ufundowany przez łódzkich rzemieślników, fabrykantów i zwykłych mieszkańców różnych wyznań.
- Komiksowa historia kończy się pytaniem narratora skierowanym do łodzian: czy nie warto odnowić wspaniałego dzwonu będącego symbolem religijnym i patriotycznym? - dodaje Marek Cieślak. - Ta scena z komiksu zainspirowała nas, żeby zrobić wszystko, aby dzwon znów zabrzmiał z wieży katedry. Mamy nadzieję, że łodzianie nie zawiodą, tak jak nie zawiedli gromadząc pieniądze na odlanie dzwonu i broniąc go przed Niemcami podczas pierwszej wojny światowej.
Na razie nie wiadomo, jak będzie nazywał się nowy odlew. Być może nazwa zostanie wybrana w drodze konkursu. Czy nowy dzwon będzie wiernym odbiciem starego?
- Nie chcemy wiernej repliki, chcemy jedynie nawiązać do słynnego dzwonu - wyjaśnia ksiądz Ireneusz Kulesza. - Oryginalny, historyczny dzwon zdobiły m.in.: herb Łodzi, oko Bożej Opatrzności, godła cechowe, i liczne inskrypcje, jak ''Szczęść Boże pracy ludzkiej''. Wiele cechów już nie istnieje, dlatego na nowym dzwonie zabraknie części dawnych ozdób i napisów.
Wkrótce ruszy zbiórka pieniędzy, tak aby nowy dzwon można było odsłonić i poświęcić 25 czerwca 2011 - dokładnie w setną rocznicę jego zawieszenia na wieży katedry. Trzeba będzie zebrać 400 tys. zł. Organizatorzy liczą na zwykłych łodzian i biznesmenów, którzy wspierając projekt nawiązaliby do świetnych dokonań dawnych fabrykantów łożących znaczne sumy na rozwój miasta. Akcja promująca projekt odbudowy dzwonu ruszy w połowie maja br., gdy ukażą się wydawnictwa poświęcone dzwonowi, a w lokalnej telewizji specjalny reportaż na jego temat. Wykonanie dzwonu zostanie powierzone ludwisarni znanej rodziny Felsztyńskich w Przemyślu.
Pierwotny, spiżowy dzwon został odlany w znanej fabryce odlewów żelaznych Józefa Johna przy ul. Piotrkowskiej w centrum Łodzi (po ostatniej wojnie były to zakłady Strzelczyka). Był to ewenement, bowiem fabrykant zgodził się za darmo wykonać potężny i bogato zdobiony dzwon i było to jedyne tego typu przedsięwzięcie w dziejach tej firmy. Dlatego kierownik działu odlewniczego, Władysław Wagner, specjalnie wyjechał do Włoch, Francji i Szwajcarii, aby w kościołach zapoznać się ze stylowymi dzwonami, a w zakładach odlewniczych z techniką wykonania.
Jego misja zakończyła się pełnym powodzeniem, bowiem dzwon odlany w fabryce Józefa Johna okazał się prawdziwym arcydziełem. Jego ornamenty utrzymane były w tonacji gotyckiej nawiązując w ten sposób do stylu katedry. Dzwon ważył 6180 kg. Miał 1,7 metra wysokości, zaś jego średnica u podstawy wynosiła dwa metry.
Oprócz wspomnianych przez księdza Ireneusza Kuleszę ozdób i napisów, dzwon zawierał wizerunki Matki Boskiej Częstochowskiej i św. Stanisława Kostki, serce, krzyż i kotwicę jako godła wiary, nadziei i miłości, a także inskrypcję: ''Począłem istnieć 14 maja 1911 roku za zarządu parafią przez ks. prałata Wincentego Tymienieckiego, szambelana dworu papieskiego''.
Uroczystości związane z zawieszeniem i odsłonięciem dzwonu, na które przybyło około 60 tys. wiernych, zaczęły się 25 czerwca 1911 roku o godz. 9, kiedy od fabryki Józefa Johna ruszyła pod katedrę procesja.
Po raz pierwszy czarne chmury nad ''łódzkim Zygmuntem'' zgromadziły się w końcu I wojny światowej, gdy niemieccy okupanci chcieli zdjąć go i przetopić na armaty. Mieszkańcy nawet słyszeć nie chcieli o zabraniu dzwonu. Szczelnie otoczyli katedrę i tak długo tam trwali, aż Niemcy zrezygnowali z grabieży dzwonu i zgodzili się, aby w zamian łodzianie zgromadzili tyle miedzi, ołowiu, mosiądzu i innych metali, ile ważył dzwon. I tak się stało. Dzwon ocalał. Został zagrabiony przez Niemców dopiero w czasie II wojny światowej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?