Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miłość jest wieczna, jak „nos” Teatru Roma do dobrego musicalu

Dariusz Pawłowski
Dariusz Pawłowski
Elton John wie, jak się pisze przebojowe piosenki. Wojciech Kępczyński, dyrektor Teatru Muzycznego Roma w Warszawie, potrafi wybrać i przygotować przebojowy tytuł. Jeżeli jeszcze temat, który podejmują tacy twórcy dotyczy największego hitu danego ludzkości, czyli miłości, o sukces można być spokojnym.

Musical „Aida” Eltona Johna i Tima Rice’a w Teatrze Roma został wystawiony w wersji non-replica, czyli pozwalającej na autorskie odstępstwa od oryginału. Wersja autorska reżysera Wojciecha Kępczyńskiego, trzymając się klimatu pierwowzoru i jego społecznego przesłania koncentruje się na emocjonalności, aktorstwie, tańcu oraz współczesnym przedstawieniu miłości, z historii rozgrywającej się w starożytnym Egipcie.

Musicalowa „Aida” librettem nawiązuje do opery Giuseppe Verdiego, muzycznie to już międzykulturowy świat teraźniejszości oraz bogactwo kompozytorskiego talentu i inspiracji Eltona Johna. Od charakterystycznego dla niego popu z elementami rocka, przez bluesy, gospel, muzykę etniczną, po nawet rytmy reggae. Zmysłowo się to wszystko ze sobą miksuje w barwny muzyczny żywioł, znakomicie podkreślony, ale gdy trzeba - i ujarzmiony przez prowadzącego orkiestrę i zespół „Romy” Jakuba Lubowicza.

ZOBACZ

W tradycyjnie pomyślanej inscenizacji, nastawionej na dostarczenie jak największej satysfakcji widzowi, jednocześnie mającej stanowić zajmującą sceniczną opowieść, istotą było połączenie dużych umiejętności aktorskich z klasowym śpiewem. Obsada, która miałem okazję oglądać spełnia ów warunek mistrzowsko. Boskie są Zofia Nowakowska jako Amneris i Anastazja Simińska - Aida: potężne, przejmujące głosy, śmiałe, ekspresyjne zawłaszczanie sceny, zarazem kapitalne budowanie pełnych, niejednoznacznych postaci. Pierwsza pysznie oddaje naskórkowość istnienia w świecie, który zadowala się tym, co widzi; rozrywa serce pragnieniem zwyczajności w rzeczywistości, która domaga się od niej celebryckości. Druga mogłaby stać się symbolem kobiet rozumiejących wolność, jako możność samostanowienia, przy tym naturalnie i z mocą przekazuje rozdarcie między głosem serca a powinnością. Świetny jest też doskonale znany w Łodzi Marcin Franc jako Radames, który z roli na rolę staje się coraz bardziej wyrazistym i uniwersalnym artystą musicalowym. Statecznością, świadomością i pewnością siebie oraz pierwszorzędną kondycją wokalną imponuje Jan Bzdawka (Dżoser), bawi i wzrusza, z dużą lekkością tworzy rolę Mereba Michał Piprowski (współpracuje z łódzkim „Muzycznym”). Na widzów czekają trzy obsady - Amneris jest też związana z łódzką sceną Agnieszka Przekupień.

Napędem spektaklu są partie taneczne - choreografia ułożona przez Agnieszkę Brańską dodaje spektaklowi znaczeń, a świetni tancerze narzucają widowisku tempa. Zachwycają kostiumy Doroty Kołodyńskiej (i fryzury Jagi Hupało) - scena pokazu kolekcji strojów i nakryć głowy niczym u Paco Rabanne wyrywa z foteli. Zmyślna scenografia Mariusza Napierały, wzbogacona ścianami ledowymi, przypomina, że teatr to także prostota pomysłu, oddziałująca na wyobraźnię.

Widowisko ma celną konstrukcję, idealnie rozkłada emocje. W takim wydaniu miłość ma sens, wszystko zostaje też pięknie spuentowane - może nawet jednym kroczkiem za daleko. Warto się więc pospieszyć z wyprawą do tego świata - bo bilety idą jak woda... Nilu.

CZYTAJ INNE ARTYKUŁY

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki