Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O jeden indeks łódzkiej Szkoły Filmowej walczy prawie 40 kandydatów. Kto w tym roku znajdzie się w gronie 22 szczęśliwców?

Anna Gronczewska
Anna Gronczewska
Wielu z nich czeka na czerwiec cały rok, bo właśnie wtedy zaczyna się dla nich szalony czas. Jeżdżą pociągami między Warszawą, Łodzią, Krakowem i Wrocławiem. Przed komisją recytują wiersze, mówią prozę, śpiewają. Nie przeraża ich, że o jeden indeks np. na wydziale aktorskim łódzkiej Szkoły Filmowej walczy blisko 40 kandydatów... Wierzą, że to oni znajdą się w grupie 22 szczęśliwców.

Paweł z Warszawy siedzi na murku przed łódzką Szkołą Filmową przy ul. Targowej. Pierwszy etap ma już za sobą. Jest z siebie zadowolony. Twierdzi, że poszło mu dobrze. Zresztą to już jego trzecie podejście. Najbliżej był w tamtym roku, ale nie w Łodzi, tylko w Krakowie. Doszedł już do trzeciego etapu. Indeksu jednak nie dostał. Przyznaje, że polubił te egzaminy, za każdym razem rośnie adrenalina. A wszystko po to, by spełnić marzenie życia i zostać aktorem. Czasem jednak denerwuje się, że tak naprawdę nic nie zależy od niego, tylko od oceny innych.

- To jest jak z grą w totolotka, aby wygrać, musisz grać - mówi Paweł. - Słyszałem od starszych kolegów, że to straszny zawód, ludzie popadają w depresję, ale mnie to nie przeraża. Chcę być aktorem, występować na scenie.

Takie same marzenia mają siedzące w pobliżu dziewczyny. One jeszcze czekają na egzamin. Cała czwórka to tegoroczne maturzystki. Julia przyjechała do Łodzi z Krakowa. Jeśli dostanie się na wydział aktorski, to będzie pierwszą artystką w rodzinie biznesmenów i lekarzy.

- Jestem więc takim artystycznym wyrzutkiem! - śmieje się Julka. - Ale od dawna marzę, by być aktorką. Zrobię wszystko, żeby to marzenie spełnić. Jeśli się nie uda, to zacznę studiować filologię angielską. Wierzę jednak, że zanim skończę te studia, dostanę się na aktorstwo.

Julia jest pełna nadziei, bo już zdawała do Krakowa i Warszawy. W obu szkołach dotarła do trzeciego etapu. Boi się jednak, że nie zdoła pojawić się na dwóch egzaminach, bo terminy się pokrywają.

- Nie wiem, czy tak nie robią specjalnie, bo dokonać wcześniej wyboru? - zastanawia się Marcin z Turku, który o indeks walczy po raz trzeci, na razie bez skutku.

Zosia Kaczyńska z Częstochowy jest pewna, że aktorstwo to jej największa, a jednocześnie pierwsza miłość.

- Od chwili, gdy weszłam na scenę, miałam wtedy 13 lat - mówi i dodaje, że będzie próbować do skutku.

Tak samo mówi jej koleżanka Karolina z Olsztyna koło Częstochowy. Zauważono ją już w przedszkolu i zaczęła się uczyć grać na pianinie. Potem zapisała się do kółka teatralnego, zagrała w amatorskich spektaklach i ta fascynacja aktorstwem nie przeszła.

Zuza z Krakowa już w tamtym roku próbowała swoich sił. Wie, że to był przypadek. Poszła ze swoim chłopakiem na randkę. On postawił dwa kieliszki wódki. Wypili się. Nie wiedziała jednak, że to „setka”.

- Trochę się upiłam i wtedy obiecałam mu, że będę zdawać na wydział aktorski - śmieje się Zuza. - I zdawałam do Krakowa. Musiałam odpaść. W tym roku to już świadoma decyzja. Zdawałam już w Krakowie, a teraz w Łodzi. Słyszałam wiele dobrego o łódzkiej szkole. Nie, nie podlizuję się. Mówią, że podczas egzaminów jest tu fajna atmosfera. Wiem, że egzaminują nas cudowni, inteligentni ludzie. Mogłabym spędzić z nimi tydzień pod namiotem w górach i przegadać ten czas o życiu. Ale na egzaminie muszą być twardzi, czasem nawet niemili. Robią jakieś przytyki, ale to dobrze, bo aktorstwo wymaga twardości. Potem pójdzie się na casting, a tam usłyszy się, że jestem za gruba, za chuda, albo beznadziejna... Trzeba być silnym i na takie sytuacje przygotowanym.

Michał zdaje na wydział aktorski drugi raz, w Łodzi odpadł po drugim etapie.

- W tym roku idzie mi gorzej, ale może w Łodzi mi się powiedzie? - zastanawia się. Tym bardziej, że łódzka szkoła bardzo mu się podoba. A o aktorstwie marzy od dziecka. Rodzice zabierali go do kina, teatru, domu kultury. Uczył się na pamięć bajek. Potem brał udział w konkursach recytatorskich.

Przed salą egzaminacyjną siedzi Jan. Jego twarz nie zdradza napięcia. - Ale denerwuje się, nie mam nerwów ze stali! - śmieje się Jan. Opowiada, że to jego pierwsza próba. Skończył studia inżynierskie na Politechnice Łódzkiej. O tym, by zdawać na wydział aktorski Szkoły Filmowej, marzył od dawna.

Daria i Alicja są tegorocznymi maturzystkami. Siedzą w jednej z sal i czekają na egzamin. Denerwują się. Mija kolejna godzina, a nikt nie wywołuje ich na egzamin... Daria przyjechała do Łodzi z Kotliny Kłodzkiej. W liceum zaczęła chodzić na zajęcia teatralne. - Zrozumiałam, że aktorstwo to jest to, co chciałabym robić w życiu - twierdzi Daria. - Mam wiele pomysłów, chciałabym je realizować

Szkoła, która daje siłę

Wielu z młodych ludzi zdających na wydział aktorski Szkoły Filmowej nie ma w rodzinie tradycji artystycznych. W historii szkoły nie brakuje jednak przykładów na to, że niedaleko pada jabłko od jabłoni.

Absolwentką Szkoły Filmowej w Łodzi z 2017 roku jest Maria Dębska. Wiele osób na pewno pamięta ją m.in. z serialu „W rytmie serca”, gdzie gra policjantkę Weronikę. Maria to córka znanej reżyser Kingi Dębskiej, której dziełem jest film „Moje córki krowy”. Ostatnio Marysia zagrała jedną z głównych ról w innym filmie mamy „Zabawa, zabawa”.

Podczas jubileuszu 70-lecia istnienia Filmówki Maria Dębska nie szczędziła pochlebnych słów pod adresem uczelni, choć trudnych momentów było w czasie edukacji sporo. Aktorka ceni Szkołę Filmową za to, że uczelnia nie ma kompleksówi świetnie przygotowuje studentów do zawodowego życia.

- Dzięki tej szkole mamy poczucie, że wszystko możemy - mówiła. - Możemy być za dwa lata w Hollywood, a możemy też pracować w teatrze w małym mieście, możemy grać w filmach, w serialach, próbować nowych rzeczy, ryzykować.

Agata Turkot też jest dziś aktorką, spełniła swoje marzenie. Oglądać możemy ją m.in. w serialu „Leśniczówka”. Indeks dostała za drugim razem. Po pierwszej próbie było rozczarowanie. Zastanawiała się, co robić dalej, czy spróbować jeszcze raz. Postanowiła zaryzykować. Znów zdawała w Krakowie, Łodzi, Warszawie i Wrocławiu.

- Za drugim razem poszło wszystko sprawnie i najważniejsze, że był indeks! - wspomina Agata. - I może dobrze się stało, że dostałam się za drugim, a nie pierwszym razem. Człowiek ma większe doświadczenie.

CZYTAJ INNE ARTYKUŁY

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki