MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Prezydent nie krańcówka

Marcin Darda
Marcin Darda
Marcin Darda Dziennik Łódzki/archiwum
"Uratowana"- napisał wiceprezydent Łodzi Marek Cieślak na Twitterze w dniu sesji absolutoryjnej. Dawałem sobie głowę uciąć, że chodziło o prezydent Łodzi Hannę Zdanowską, a bohaterką wpisu jest krańcówka tramwajowa przy ulicy Północnej, co zresztą gwarantował postawiony obok "uratowanej" wynik głosowania, inny niż ten z absolutorium.

Gnąc się w pół z przeprosinami muszę jednak dodać, że nawet się z tej surrealistycznej pomyłki cieszę, bo dostałem prezent w postaci wyprostowania mojej wiary w to, że ważnym politykom w pierwszym rzędzie nie leży los pryncypała, a na przykład oryginalna architektoniczna spuścizna naszego miasta. l chciałbym, żeby tak zostało. A skąd skojarzenie, że ratunku potrzebowała prezydent Zdanowska? Eksperci od salonowej topografii łódzkiej PO klub radnych dzielą na trzy, z lojalnym wobec niej trzonem i dwoma frakcjami, z której jedna na jej widok się krzywi, a druga krzywi bądź uśmiecha, co akurat zależy od tego, co się im obieca.

A ja znam takich radnych PO, i to w każdym z tych obozów, co to strasznie marudzili na prezydent Zdanowską, iż wymyśliła radę mieszkańców, by uchronić się od referendum parę miesięcy temu. A tydzień później uchyliła swe własne rozporządzenie w tej sprawie, czyli wzięła prysznic i obmyła się z politycznego brudu układania się z tymi, co chcieli jej odwołania. Woleli ci radni, by prezydent spokojnie poczekała, czy referendum w ogóle się odbędzie, a jeśli już, to lepiej by się w nim obroniła, niż paktowała z jakimiś typami, co na dodatek nie przysłuży się kochanej PO. No więc cóż szkodziłoby nie dać teraz absolutorium i tym samym dać szansę na tę obronę w referendum Hannie Zdanowskiej?

Trzeba było głosować przeciw absolutorium dla prezydentki, skoro jest na dodatek niezłe alibi, bo przecież udzielenia tego skwitowania nie rekomendowała nawet Regionalna Izba Obrachunkowa. Zamiast pozytywnej opinii były uwagi, bo budżet wykonano w 75 proc. A nieprzyznanie absolutorium jest de facto wnioskiem o odwołanie prezydenta. Trzeba jeszcze tylko przeprowadzić referendum. Z PO czasem słychać, że jeśli wybory miałyby się odbyć w tym roku, to Hanna Zdanowska by je przegrała. Milion na referendum by się znalazł, no bo przecież monety w skarbcu miejskim lubieżnie się przewracają, aż tak chcą być wydawane. A skoro wydać je na inwestycje, to przecież taki sondaż społecznego odbioru prezydentki byłby potrzebną inwestycją.

Dwa lata temu absolutorium nie otrzymał Jerzy Kropiwnicki, co konsekwencji nie miało, bo nie był już prezydentem Łodzi. Pamiętam, że miał budżet w jego wykonaniu pozytywną opinię RIO, ale były koalicjant Kropiwnickiego, czyli PO, była przeciw absolutorium. Zeszłoroczny budżet Łodzi, który realizowała prezydent Hanna Zdanowska takiej opinii nie miał, ale cała Platforma z przystawką absolutorium przyznała.

Banalne, ale byt określa świadomość, a samorząd to wzorcowy przykład na potwierdzenie tej tezy. Choć wiceprezydent Cieślak myślał o krańcówce, to ja nadal uważam, że tego dnia uratowano jednak prezydent Łodzi. Bo ratunek takiemu fenomenowi jak ta krańcówka należy się jak psu buda i nie podlega wyborowi. Akurat tej uwagi nie kieruję pod adresem wiceprezydenta Cieślaka, a łódzkich radnych. Dobrze, że to zrozumieli.

Marcin Darda

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki