Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ptaszek na Gałęzi: Awantura

Awius Homer
Fikcja musi być prawdopodna, aby stała się prawdą... - Trenerze, chyba się rozstaniemy niedługo - rzucił mimochodem do Gunnara Islandow-skiego kapitan Brunatnych Darek Pieczarek. Atmosfera w zespole była fatalna, bo kopaczom kończyły się kontrakty, a Anatol Nalewajko cały czas nie proponował nowych.

- Dobra, idę na górę. Tak dalej być nie może - wściekł się Gunnar. On też nie miał jasnej przyszłości, bo i jemu kończył się kontrakt. A nosem czuł, że może być źle, bo na jego miejsce już czyhał Stefek Burczymucha, ostatnio tymczasowy trener Narodowej, od dłuższego czasu pozostający bez stałego zatrudnienia. A to wpadał na mecz, a to składal życzenia imieninowe Anatolowi. Ot, takie niby uprzejmości, ale zdecydowanie raczej inwestycyjne niż płynące z głębi serca.

Nie czekając na zgodę sekretarki Gunnar złapał za klamkę i pewnym krokiem wszedł do gabinetu. Prezesa zastał nad lusterkiem, gdy ten poprawiał swoją i tak nienaganną fryzurę. Anatol dbał o wygląd jak mało kto - zawsze świetnie ubrany, uczesany i pachnący. Po prostu prezes pełną gębą!
O tym, co działo się w gabinecie, możemy się tylko domyślać. Wykrzykiwane pojedyncze słowa i brzęk tłuczonego szkła był słyszalny niemal w całym klubie.

- Co tam się dzieje? - zapytał Antek Misiak, rzecznik Brunatnych, gdy wbiegł do sekretariatu. Za nim podążali kolejni pracownicy, ale nie wszyscy byli tak szybcy jak Misiak.
- Pan Gunnar wbiegł, chwycił za klamkę, wpadł tam jak torpeda, a później wybuchł jak ten, no... wulkan na Islandii - nieskładnie próbowała wyjaśnić mu sytuację sekretarka. - Jak to dobrze, że dzisiaj nie przyjechali pismaki - pomyślał Misiak, dla którego dobry wizerunek Brunatnych był najważniejszy i zawsze zachowywał pełen profesjonalizm.

Cała awantura trwała ledwie kilka minut. Czerwony z wściekłości Gunnar wybiegł w końcu z gabinetu szefa i zapanowała cisza. Błoga cisza, nieprzerywana niczym...
- Żyje? - cicho zapytał Tomasz Henrykowski, zastępca Anatola. Sekretarka z niepokojem uchyliła drzwi, obawiając się widoku, jaki może zobaczyć. Ale pokój wyglądał tak samo, jak jeszcze kwadrans temu, gdy przynosiła Anatolowi jego ulubione lusterko. A prezes, jak gdyby nigdy nic... poprawiał przed lustrem swoją fryzurę.

- Anatolku, myślałem, że on cię zabije - smutnym głosem powiedział Henrykowski, ale Nalewajko nawet się nie odwrócił. Wpatrując się w lusterko oglądał najpierw lewy policzek, później prawy i znów lewy. Zachowywał się tak, jakby nic się nie wydarzyło. Trwało to dłuższą chwilę, po czym Anatol wziął z biurka telefon. - Stefek? Mam dobrą wiadomość - rozpoczął rozmowę...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki