Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ptaszek na Gałęzi: Całus Bobasa

Awius Homer
Fikcja musi być prawdopodna, aby stała się prawdą... To wciąż jest najsłynniejszy pocałunek w historii. Owszem znanym całuśnikiem był też Gabriel Samer, wtedy kopacz, dziś prezes, gdy pąkowie swych ust złożył kilka razy na policzku Andrew Diabła, gdy ten pokonał Dyno Cofia w meczu mundialu. Te całusy trafiały jednak w policzek, a tamten złożony natomiast został na zupełnie innej części ciała...

Bronisław Bobas zanim zaczął całować na medal, już był znaną postacią. Świetnie radził sobie na boisku, doskonale na ławce trenerskiej, był rozmówcą, który potrafił pokolorować każdy bezbrawny mecz. Był czarodziejem, nawet w ekstremalnych sytuacjach. Po zaklęciach sprawił, że z oczu celników zniknięła walizka pełna pieniędzy za transfer bramkarza Jerry'ego Tutka ze Sroki Dychy. Zresztą Tutek do dziś uchodził za największego przyjaciela Bobasa. Równać się z nim mógł tylko Tomasz Mickiewicz.
Od czasu, kiedy Mickiewicz został szefem, zaczął otaczać się swoimi ludźmi. Wtyczki nie miał tylko w drużynie. Co więcej stał się wrogiem, gdy próbował zbadać zawodników. Gustaw Smuciński stanął murem za badanymi, więc też uświadomił Mickiewiczowi, że w jego Dziadach udziału brać nie będzie. Mickiewicz musiał więc szukać kogoś bliskiego.

- Witam wielkiego mojego przyjaciela - w ten sposób przez telefon zwrócił się Tomasz Mickiewicz do Bronisława Bobasa.
- Cześć przyjaciel, giełda spadła czy co? - Bobas nie przeczuwał, że nie chodzi o pozaboiskowe akcje.
- To bym wcześniej wiedział. Chodzi o coś innego. Trener musimy się spotkać.
- Dobrze, ale gdzie i kiedy?
- Za chwilę. Tam gdzie zawsze. Tam, gdzie często spędzaliśmy razem czas. Pamięta trener tę knajpę "Wóz Drzymały"?

Niebawem Mickiewicz z Bobasem dyskutowali już w półmrocznej sali ulubionego lokalu.
- Trenerze, ja teraz działam w swoim dawnym klubie. Tam grą z ławki kieruje niejaki Gustaw Smuciński, zna go trener. Ale ja potrzebuję swojego człowieka w drużynie. Idealnie byłoby, gdyby na czele mojego dawnego klubu stał ktoś taki, jak pan. Doradca Bronisław Bobas - jak to pięknie brzmi.
Zamyślił się Bobas i oczyma wyobraźni widział, że rozpoczyna się kolejny etap w jego bogatej karierze.

Przypomniał mu się też ten słynny pocałunek. To był mecz, w którym grała kadra. Na ławce siedział Leon Benhauer i on - w roli jego asystenta. Po ważnym golu szał radości ogarnął też ławkę rezerwowych. Leon wstał podciągnął nogawkę od garniturowych spodni, odwiązał sznurówki, zdjął but i skarpetkę, a Bobas, niczym w święta wielkanocne, uklęknął i ucałował Leona w... stopę.
Stopy wody pod kilem! Cdn.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki