Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ptaszek na Gałęzi: Do krwi ostatniej

Awius Homer
Fikcja musi być prawdopodobna, aby stała się prawdą... Sala konferencyjna wyglądała jak po bitwie. Porozrzucane papiery, w nieładzie ustawione krzesła, jedno nawet złamane, sterty niedopałków, urwana firanka, przewrócony wentylator, plama po wylanej kawie. Sprzątaczka załamała ręce, gdy zobaczyła ten bałagan.

- Może to nie tutaj spotkali się ludzie, którzy mają ratować stuletni klub? - powiedziała.
- Też mi się tak wydaje. Chyba że doszło do awantury? Może były jakieś rozbieżności, może jakieś niedoprecyzowane warunki umowy? - odpowiedziała zorientowana w niuansach reporterka lokalnej rozgłośni radiowej.

- Co wy wszyscy wiecie - wtrącił się znienacka portier. - Tylko ja tutaj byłem cały czas i mogę wam powiedzieć, że zadyma była straszna. Nie musiałem podsłuchiwać, tak było głośno.
- Może pan zdradzić jakieś szczegóły? - wyraźnie ożywiła się dociekliwa reporterka.
- Nie wiem, nie znam się, nie interesuję się. Lubię mieć to w domu.
- Może papieroska, panie ochroniarzu?
- O, sporty? Chętnie się poczęstuję. Proszę pani - zaciągnął się dymem ochroniarz i ściszył głos. - Tutaj byli tylko mecenasi. Dwóch reprezentowało ponoć klub, choć mówili o sobie, że są z miasta. Dwóch innych miało na sobie garnitury z logo firmy, która interesuje się od jakiegoś czasu losami klubu.

- I co dalej?
- Największa awantura wybuchła po godzinie rozmów. Chodziło o jakąś matematykę. Pokłócili się panowie. Jedni mówili wyraźnie: musicie wpłacić 25 procent od kwoty 1,7 mln, a drudzy: zaraz, zaraz, jeśli teraz 25 procent, a później 29 lat dzierżawy, a na przykład jeśli nie podpiszemy umowy, to... I wtedy akurat złapał mnie katar. Musiałem wyjść.

- I nic pan więcej nie wie?
- Katar mi przeszedł i wróciłem do podsłuchiwania. Moje drugie podejście zaowocowało także materiałem dowodowym. Najpierw jeden do drugiego mówił: "Ale prowadzicie twarde negocjacje. Takie do krwi ostatniej". Usłyszałem też takie zdanie: "Skoro nie możemy dziś podpisać umowy, to podpiszmy chociaż protokół. Przecież mija termin wcześniej ustalony".

Ochroniarz zdradziłby reporterce wszelkie tajemnice, ale dyskurs przerwał szef marketingu urzędu.
- Proszę pana, zaraz odbędzie się konferencja. Proszę przygotować się do wpuszczania gości.

W tym czasie już 200 km od miejsca tych wydarzeń znajdował się autobus z kopaczami.
- Ani Ferdynand King, ani Urban Jakubowicz nie odbierają telefonów - mówił Tomisław Dżiański z przejęciem do Gustawa Smucińskiego. - Może coś jest nie tak. Mamy wreszcie tego nowego właściciela czy nie? Dużo tych niedomówień. Cdn.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki