Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ptaszek na Gałęzi: Ścigani

Awius Homer
Fikcja musi być prawdopodobna, aby stała się prawdą... - Co to za czasy, żeby człowiek nie mógł wieczorkiem wyskoczyć na miasto - westchnął Gurban Gurbanow, pomocnik SKŁ. Odkąd sympatycy klubu rozpuścili po mieście patrole całe wieczory wpatrywał się w telewizor i nawet bał się zejśc na dół do sklepu, by nie być posądzony o wysokoprocentowe zakupy.

Na szczęście zdarzało się od czasu do czasu, że nocował u niego Piotrek Świrnięty - ten co to gra jeszcze tylko po to, żeby pomachać kibicom z boiska. Wówczas Gurban nie nudził się tak strasznie, a i delikatnie zabawić się czasem nawet udało. Dziś jednak Świrnięty wybrał nocleg w innym miejscu.
Dzwonek do drzwi rozległ się w całym mieszkaniu. Gurba-now spojrzał na wiszący na kuchennej ścianie zegar i stwierdził, że jest już grubo po północy. - To prowokacja, sprawdzają czy śpię. Nie otwieram - pomyślał. Ale natarczywe dzwonienie nie ustawało. Rozgrzebał więc pościel w łóżku i założył koszulkę na lewą stronę, żeby udawać bardzo zaspanego. I otworzył.

Przed drzwiami stał wysoki człowiek z imponującym wąsem, ubrany w obszerny prochowiec i zapadający na wysokie czoło kapelusz. Gurban go nie znał, więc przestraszył się nie na żarty.
- Pan do kogo? - zapytał, ale zamiast odpowiedzi usłyszał donośny śmiech. - Cholera, ten śmiech jest znajomy. Ki czort? - zastanawiał się Gurbanow.
- Gurban, nie poznajesz mnie?
- To my jesteśmy na ty?
- No przecież. To ja! - krzyknął jegomość, jednym ruchem zdejmując kapelusz i zrywając - przyklejone jak się okazało - wąsy. Oto stał przed nim wierny druh Tomisław Dżiański.
- Tomi?! - krzyknął z radością Gurban. - Nie bałeś się chodzić po ulicach po 22?
- Nikt mnie w tym stroju nie rozpoznaje. Przeszedłem nawet tuż obok Tomasza Mickiewicza, który sprawdzał patrole w okolicach mojego domu i nawet dla żartu poprosiłem go o ogień. I mnie nie poznał - zanosił się od śmiechu Dżiański.

- Gurban, masz to wdzianko i się przebieraj - zakomenderował Tomisław. Nie zapomniał po starym kumplu i przyniósł mu zbyt obszerny kożuch, czerwoną czapkę, a przede wszystkim piekną, siwą sztuczną brodę.
- Tomi, ja chyba dziwnie wyglądam, bo ludzie się na mnie patrzą - z niepokojem wydusił Gurban, gdy kwadrans później maszerowali w kierunku swojego ulubionego klubu Kakao.
- To dlatego, że Mikołaje chodzą w grudniu, ale najważniejsze, żeby nikt cię nie poznał.
Po chwili byli na miejscu. - Rany, Słomka! - krzyknął Gur-ban, widząc czołowego działacza SKŁ. Ale zajęty zabawą Słomka ich nie zauważył. I to do samego rana!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki