Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Raport NIK nt. porodówek w Łodzi i regionie

Anna Sikora
Raport NIK nt. porodówek w Łodzi i regionie stwierdza, że nie wszystkie skontrolowane oddziały położnicze zapewniały pacjentkom i noworodkom świadczenia medyczne odpowiedniej jakości. Zastrzeżenia dotyczyły głównie pomieszczeń, wyposażenia, a także personelu medycznego.

Najwyższa Izba Kontroli opublikowała raport, w którym przedstawiła wyniki badań nad opieką okołoporodową w polskich szpitalach. Raport, niestety, nie pozostawia złudzeń. Kobiety często muszą rodzić w nieludzkich warunkach, bez zachowania jakiejkolwiek intymności. Bezpieczeństwa przy porodzie często nie mogą zapewnić anestezjolodzy, którzy muszą pracować na dyżurze w pojedynkę na cały szpital.

- Ustalenia kontroli NIK wskazują, że nie wszystkie skontrolowane oddziały położnicze zapewniały pacjentkom i noworodkom świadczenia medyczne odpowiedniej jakości. Zastrzeżenia dotyczyły głównie pomieszczeń leczniczych i ich wyposażenia, a także zabezpieczenia niezbędnego personelu medycznego - przyznaje w raporcie Krzysztof Kwiatkowski, prezes NIK. - W 16 szpitalach niektóre sale porodowe i gabinety badań zorganizowano w sposób, który nie gwarantował pacjentkom prawa do intymności: działały tam np. wielostanowiskowe sale porodowe, rozdzielane jedynie parawanami.

Czytaj również: Nowy szpital w Łodzi. Pro Familia otwiera porodówkę [ZDJĘCIA]

Szpitale w woj. łódzkim wypadły na tle innych wyjątkowo dobrze. Główne zarzuty NIK dotyczyły zbyt dużej liczby interwencji medycznych przy porodzie (przebijanie pęcherza płodowego, nacinanie krocza) oraz zbyt częstego podawania rodzącym matkom oksytocyny. Przy niektórych porodach prawie każda z nich dostawała ten hormon.

W przypadku nacięcia krocza NIK porównuje to z danymi z zagranicy. Tylko co dziesiąta Szwedka przechodzi przez taki zabieg. Podobnie jest z mieszkankami Nowej Zelandii, Wielkiej Brytanii i Danii.

W Polsce u ponad połowy rodzących stosowane jest nacięcie krocza przy porodzie siłami natury.

- W naszym szpitalu w przypadku porodu naturalnego nacięcie krocza pacjentki było stosowane w ok. 42 proc. przypadków. Jeżeli położna widzi, że krocze może pęknąć, to decyduje się na nacięcie dla bezpieczeństwa pacjentki i dziecka - mówi Przemysław Drozdek, kierownik kancelarii szpitala w Szpitalu Powiatowym w Radomsku. - W przypadku przebić pęcherza płodowego, to stosujemy ten zabieg tylko przy poważnych porodach. Staramy się w ogóle tego nie robić.

Czytaj: Porodówki w Łodzi. Wyremontowany "Madurowicz" chce konkurować z prywatnymi placówkami

Podobnie jest w Szpitalu Wojewódzkim im. Jana Pawła II w Bełchatowie. Jak przyznają przedstawiciele lecznicy, takie działania podejmowane są, jeśli zachodzi taka potrzeba.

- Nie prowadzimy tematycznej statystyki. Działania takie są podejmowane według potrzeb, zawsze z uwzględnieniem zasad ochrony krocza i po wyrażeniu zgody przez pacjentkę - zapewnia Aneta Kurzyńska, rzeczniczka bełchatowskiego szpitala.

W większości skontrolowanych oddziałów zatrudniono wymaganą przez NFZ liczbę personelu medycznego. W praktyce jednak obsada kadrowa była niewystarczająca w stosunku do potrzeb. Mowa tu zwłaszcza o obecności anestezjologa. NFZ refunduje (416 zł) zewnątrzoponowe znieczulenie przy porodzie naturalnym. Szpitale jednak nie zawsze to stosują.

- Przy porodach naturalnych staramy się stosować gaz rozweselający - mówi Przemysław Drozdek. - Na każdym dyżurze mamy dwóch anestezjologów, jeden stale jest na oddziale intensywnej terapii, a drugi jest lekarzem interwencyjnym. Anestezjologów niestety jest za mało. Porody często trwają kilkanaście godzin, a anestezjolog musi być obecny cały czas przy pacjentce, żeby wszystko mieć pod kontrolą.

Wydarzenia tygodnia w Łódzkiem. Przegląd wydarzeń 1-7 sierpnia 2016 r.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki