MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Spór o rewitalizację to spór o przyszłość naszego miasta

Paweł Domarecki
Rewitalizacja to wspólne działanie władz miasta, mieszkańców i inwestorów w celu odtworzenia tkanki miejskiej, przywrócenia jej życia. Poprzez poprawę jakości tego życia już u podstaw, w pojedynczych kamienicach. Przez nadanie odnowionym zabytkom czy fabrykom zupełnie nowych funkcji. A choćby i przez gruntowne remonty domów i ich otoczenia, ale na naprawdę masową skalę - powiedzieli uczestnicy i słuchacze debaty w łódzkim hotelu andel's.

Podczas debaty jej uczestnicy związani z urzędem miasta argumentowali, że rewitalizacja w Łodzi to nadawanie miastu wielkomiejskich funkcji, których ono nigdy nie miało, stąd: lotnisko, hala, ŁTR... Natomiast urbaniści, ich oponenci twierdzili, że w warunkach Łodzi rewitalizacja to przede wszystkim kwestia priorytetów ustalonych przez władze miasta, a także wydawania miejskich środków na rzeczy potrzebne przede wszystkim samym mieszkańcom, a nie prezydentom i ich dyrektorom. Czyli masowe remonty rozwalających się komunalnych łódzkich domów, poprawa jakości przestrzeni publicznej, ale nie dzięki budowie fontann za kilkanaście milionów, lecz nowoczesnej miejskiej infrastruktury, np. komunikacyjnej. Obie strony często posługiwały się przy tym przykładem Wrocławia. Jedni - że gdzie nam do tego miasta (a dokładniej: z jakiego punktu startowali oni, z jakiego my), drudzy: że należy brać z jego władz przykład, bo robią dobrą robotę dla mieszkańców, a nie dla swej chwały.

Jak to zatem jest z tym Wrocławiem i jego rewitalizacją zniszczonych obiektów zabytkowych i komunalnych, choćby tych nieszczęsnych miejskich kamienic?

Porównajmy. Fakty są nieubłagane. Jeśli chodzi o ludność, jesteśmy dziś nieco więksi (Wrocław ma 650 tysięcy mieszkańców). Ale już punkt startu, patrząc na to czysto finansowo, miało to miasto sześć lat temu prawie identyczny jak Łódź. W 2003 roku budżet Wrocławia i Łodzi był w istocie taki sam (dochody i wydatki Łodzi i Wrocławia - odpowiednio 1,5 i 1,6 mld zł). Dziś, na skutek innej niż w Łodzi polityki miejskich władz, większej atrakcyjności dla inwestorów itd., roczne wydatki z budżetu Wrocławia sięgają już 4 mld zł, a Łodzi - 2,9 mld zł. Ale dochody tych miast bez dofinansowania z zewnątrz nadal różnią się stosunkowo niewiele, może o 20 procent na korzyść Wrocławia.

A jeśli chodzi o zasoby komunalne? We Wrocławiu mają dziś 1960 kamienic komunalnych i około sześciu tysięcy, w których miasto ma udział (wspólnoty). Zaś w Łodzi miasto ma kamienic komunalnych 3108 i około 417 we współwłasności. Przynajmniej według oficjalnych danych.

W kamienicach komunalnych oraz wspólnotowych we Wrocławiu mieści się 43 tys. mieszkań. W Łodzi - około 70 tysięcy. Ile dokładnie, nikt nie wie. Wrocław musi wyremontować (od remontu średniego do kapitalnego) w sumie 800 budynków komunalnych. Łódź - wyburzyć lub ewentualnie kapitalnie wyremontować 310. A kilkakrotnie więcej domów wyremontować w nieco tylko mniejszym zakresie. Jednak we Wrocławiu łączne w tym roku dotacje z budżetu miasta na same remonty i kompleksową rewitalizację kamienic komunalnych i wspólnotowych sięgną w sumie 144 mln zł. W Łodzi - w sumie około 45 mln zł (dane urzędów miast). Gdyby były porównywalne (biorąc pod uwagę same tylko budżety) - w Łodzi powinny wynosić 120 milionów. Zaś biorąc metraż i potrzeby naszego miasta - 180 mln zł rocznie. Bo bez tego dziś w przeliczeniu na jeden metr kwadratowy komunalnego domu we Wrocławiu na remonty idzie około 172 złote rocznie. W Łodzi - nieco ponad 42 złote. Przy stawce bazowej czynszu we Wrocławiu sięgającej 5,33 zł, zaś w Łodzi - tylko 3,92 zł.

Ale jeszcze ciekawiej prezentują się projekty rewitalizacyjno-remontowe obu miast. Wrocław wyda w tym roku na sam wieloletni i od lat realizowany program 100 kamienic aż 61 mln zł, Łódź - na program rewitalizacyjny - 12,9 mln zł. We Wrocławiu, działając w ten sposób, odrestaurowano już w sumie 120 kamienic w trzy lata i zrewitalizowano całe ulice, w Łodzi - dosłownie kilka kamienic, a i to często przy unijnym współfinansowaniu.

Jak widać, Łódź stać na skuteczną rewitalizację, ale wszystko jest kwestią... priorytetów. Można kupować ziemię na Brusie albo budować fontannę, ale można też te pieniądze z doskonałym dla miasta skutkiem przeznaczyć na ożywianie, bo odrestaurowywanie całych pierzei i ulic.

Wyobrażają sobie Państwo, co mógłby dobry gospodarz miasta rzeczywiście wyremontować tylko za tę ziemię, fontannę, ratowanie Fali oraz kilkadziesiąt milionów przepłaconych za naszą piękną halę sportową? Już mówię - większość kamienic komunalnych i wspólnotowych na Piotrkowskiej plus część na ulicach przyległych. Wraz z podwórkami. Oczywiście tylko dobry gospodarz. Czy to zrewitalizowałoby całe kwartały śródmiejskie? Oczywiście! W odnowionych wnętrzach zawsze pojawia się nowe życie, nowe funkcje, ruch, najemcy i klienci. Tyle że najpierw trzeba by zmienić te priorytety. Wniosek? Łódź stać na skuteczną rewitalizację. Tylko najpierw musi rękoma urzędników uporządkować sprawy własnościowe i planistyczne. I zacząć wydawać swoje pieniądze na coś może mniej nośnego propagandowo, ale znacznie bardziej cennego dla miasta i mieszkańców.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki