Chcąc nie chcąc wszyscy pasażerowie uczestniczą w jego życiu osobistym, wiemy zatem, że nie była to sprawa alarmowa, wymagająca natychmiastowej interwencji i rozstrzygnięć. Ot, jakieś wyjaśnienia między nim a partnerką, coś, co można było załatwić bez angażowania w to MPK i jego klientów.
Z rozmowy w - jak to widział ów mężczyzna - wagonie telefonicznym dowiedzieliśmy się nawet, że właściciel telefonu komórkowego miał coś wspólnego z jedną z łódzkich uczelni, aspirował więc do intelektualnej elity, ale zdziwienia ten fakt nie wywołał, bo przecież w czasach, kiedy każdy może być studentem, nikt już nie marzy, żeby takiej masy nauczyć chociaż podstaw kindersztuby.
Swoje obycie i klasę istniejący we własnym, wewnętrznym świecie mężczyzna potwierdził wysiadając z tramwaju, oczywiście z telefonem przy uchu. Jedna z pasażerek postanowiła jednak odwołać się do... właśnie, czego w tym przypadku?... człowieka i zwróciła uwagę, że jednak tramwaj to nie rozmównica i na przyszłość, jeśli już musi, to mógłby mówić chociaż ciszej. Okazało się, że krzyk do telefonu nie był spowodowany wadą słuchu, bo uwagę mężczyzna usłyszał i z całą elokwencją przypisaną wykształconemu w państwie polskim studentowi odrzekł: "jak pani przeszkadza, to niech se pani jeździ taksówką", I "se" wysiadł. A może by tak sobie wrócił do podstawówki?
Łodzianie, przy takiej polityce w naszym mieście, jeszcze długo bogaci tu nie będziemy. Ale przynajmniej bądźmy dla siebie grzeczniejsi... Zobaczycie, opłaci się!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?