Widzę Łódź: Wyczytać sobie przyszłość FELIETON

Niegdyś biblioteki, działające również w szkołach, były miejscem pierwszych literackich odkryć (np. książek nieudostępnianych dzieciom przez rodziców) i „wsiąkania” w czytanie. Obecnie bardziej wpasowują się w trendy obowiązujące na księgarskich półkach, niż promują to, co w literaturze ambitne, klasyczne i niełatwe, ale wciąż ich rola w upowszechnianiu dostępu do książek pozostaje niebagatelna. I warto zauważyć, że połączenie miejskich bibliotek w jeden system oraz unowocześnienie ich wyglądu i funkcjonowania to jedyna reorganizacja instytucji kultury, która w Łodzi się naprawdę powiodła. Ma to znaczenie także dlatego, że czytanie to jedna z najbardziej owocnych inwestycji w przyszłość naszą i społeczeństwa, w którym funkcjonujemy. Czytających za wiele nie jest, czytających książki dobre jeszcze mniej, co gorsza, także czytanie zostało wciągnięte do baniek, na które się podzieliliśmy i zapoznajemy się wyłącznie z tytułami, wymaganymi w danym środowisku. Istnieją też bańki gatunkowe - przykładem są „pochłaniacze” kryminałów, którym się zdaje, że wszystko, co czytają (a dotyczy to większości polskich producentów powieści kryminalnych) jest literaturą, choć przecież nie jest. Łódź ma w tym zakresie dużo do zrobienia, bo właśnie się decyduje, czy wieczny potencjał zamieni w końcu w rozwój równy największym miastom, czy spadnie do ligi miejscowości półmilionowych. Oczytanych będzie trudniej zadowolić byle czym. Ale czytajmy i to, co wydaje się ponad siły, albo z czym się nie zgadzamy. A może głównie to.