Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Brudna nawierzchnia, kloszardzi, alkohol. Czy jest taka miotła, która oczyści Piotrkowską?

Matylda Witkowska
Matylda Witkowska
Brudne plamy i zacieki na granitowej kostce, bezdomni okupujący większość ławek, żebracy zaglądający do talerza, pijacy. Do tego brak widocznych patroli służb porządkowych. Tak w ciepłym sezonie wygląda ulica Piotrkowska. Co roku problem się powtarza, a jego apogeum narasta w gorące weekendy w niedzielę nad ranem. Przyjezdni i turyści są w szoku, a co bardziej wrażliwi łodzianie omijają centrum. Czy można poprawić porządek na Piotrkowskiej, nie psując jej atmosfery i nie niszcząc godności tych, którzy ją zakłócają?

Pani Jolanta z Łodzi w ostatnią niedzielę zabrała na spacer przyjaciół z Wrocławia. Chciała pokazać im swoją ulubioną ulicę Piotrkowską. Ale spacer nie przebiegł tak, jak sobie planowała. Gości na każdym kroku atakowali żebrzący.
Już samo dojście do Piotr-kowskiej pasażem Rubinsteina nie zapowiadało nic dobrego.

- Wszystkie ławki w pasażu zajęte były przez podejrzane towarzystwo. A potem było już tylko gorzej - opowiada pani Jolanta.
Zabrała wrocławian na późne śniadanie do modnej restauracji Breadnia. - Jedzenie było pyszne. Ale co z tego, gdy dwa razy podchodzili do naszego stolika żebracy. Nachylali się nad talerzami i nagabywali. Za pierwszym razem chcieli część naszego śniadania, za drugim już pieniądze. Trudno było zająć się jedzeniem - opowiada łodzianka.

Podobne towarzystwo spotkali w innych miejscach Piotrkowskiej. - Przy ulicy Nawrot na ławce siedziała jakaś para. Podeszli do niej dwaj brudni żule. Para natychmiast zwiała - denerwuje się pani Jolanta. - Znajomi byli zszokowani. Tylu żebraków w centrum miasta i to w biały dzień nigdy u siebie nie widzieli - dodaje.

Raj dla kloszardów

Pani Jolanta nie miała wyjątkowego pecha. Wystarczy przejść się Piotrkowską, by stwierdzić, że podobnych sytuacji nie brakuje. W czwartek o godz. 20 trzech starszych mężczyzn okupuje ławkę przy ul. Tuwima. Jeden bez skrępowania pije piwo z puszki. W czwartek o godz. 10 na placu Wolności żebrze dwóch młodych mężczyzn. Chcą posiłku i pieniędzy.

Także osoby pracujące na Piotrkowskiej narzekają na kloszardów.

- Dopóki jest zima, mam spokój, bo do środka nie wchodzą. Problem zaczyna się wraz z rozstawieniem ogródka - mówi właściciel jednego z pubów przy ulicy Piotrkowskiej.

Żebracy zaczepiają jego klientów, co właściciela lokalu potwornie denerwuje i odstrasza klientów.

- Przychodzi gość, na oko koło trzydziestki, zaczepia klienta i prosi o fajeczki. Czy nie może sam na te fajki zarobić? - denerwuje się przedsiębiorca. Ale najbardziej rozsierdzają go osoby, które „mówią uczciwie, że chcą dwa złote na wódeczkę”. - Czy na tym polega w dzisiejszych czasach uczciwość? - denerwuje się właściciel lokalu.

CZYTAJ INNE ARTYKUŁY

Niedawno szedł pasażem Rubinsteina, choć ze względu na towarzystwo stara się go unikać. - Na ławkach z dziesięć osób popijało wódkę z butelki. Straży Miejskiej nie było. Ale jak kiedyś zapomniałem przedłużyć wjazdówki na Piotrkowską, od razu wlepili mi 200 zł mandatu - mówi przedsiębiorca.

Pan Przemysław, fryzjer pracujący przy ulicy Piotrkowskiej, od dawna ma z kloszardami na pieńku. Z racji miejsca pracy Piotrkowską obserwuje niemal przez cały dzień. I ma dość. - Sytuacja bardzo się pogorszyła, odkąd do remontu poszedł dworzec Łódź Fabryczna. Kiedyś menele siedzieli głównie na dworcu. Gdy ich stamtąd wygonili, przenieśli się na Piotrkowską. I już tu zostali - mówi.

Kloszardów głównie obserwuje, a czasem wyprasza, gdy zapędzą się do zakładu, myląc go z restauracją.

- Widziałem już wszystko, na przykład człowieka, który leżał w bramie nogami do góry i sikał sobie na twarz - mówi pan Przemysław. - Mieszkałem jakiś czas przy ulicy Kilińskiego. To niby gorsza ulica, ale tam takich sytuacji nie było - dodaje.

W rejonie Piotrkowskiej kloszardzi najczęściej przesiadują na ławkach w zielonym pasażu Rubinsteina, siedzą lub śpią przy sąsiedniej rzeźbie fortepianu, żebrzą pod Mc Donald’sem przy pasażu Schillera. Okupują też wnęki okienne koło Żabek i metalowe ławki.

- Dziwię się, że na tych ławkach na Piotrkowskiej ktoś w ogóle ma odwagę usiąść - podsumowuje swoje obserwacje pan Przemysław.

Brudno, aż się czasem lepi

Ale niżej, pod ławkami i pod stojącymi obok koszami też nie jest dobrze. W niedzielny poranek można tam znaleźć małpki po wódce. A płyty granitowe, które powinny być jasnoszare, są w wielu takich miejscach niemal czarne od plam i zacieków, czasem lepkich i wyraźnie pochodzących z konsumpcji. Na granicy chodnika i jezdni pojawiają się też plamy oleju. Można też znaleźć je przy stojakach rowerowych. Tam cieknie olej ze stawianych tam czasem skuterów.

Plamy i zacieki pojawiają się na Piotrkowskiej i znikają zgodnie z harmonogramem jej czyszczenia. W połowie czerwca ciemny zaciek biegł w poprzek przez Aleję Gwiazd. W tym tygodniu już go nie było. Za to bardzo brudno było pod ławkami i przy koszach na odcinku od ul. Narutowicza do woonerfu na ul. 6 Sierpnia.

Tymczasem służby miejskie zapewniają, że Piotrkowska jest czyszczona, sprzątana i pilnowana bardzo dokładnie. Sprzątanie na Piotrkowskiej przeprowadza Łódzki Zakład Usług Komunalnych, a nadzoruje Wydział Gospodarki Komunalnej, który jest częścią Departamentu... Pracy, Edukacji i Sportu. Kontrolę nad tym departamentem sprawuje pierwszy wiceprezydent Tomasz Trela.

Sprzątaniem Piotrkowskiej w ŁZUK, a technicznie pracami, kieruje Dariusz Pęczek. Jak tłumaczy, Piotrkowska jest myta regularnie i to różnymi maszynami. Wyjeżdżają dwie maszyny: tremo i multicar, a także myjąca maszyna johnson. Każda działa trochę inaczej, na dodatek można do nich podłączać różne elementy myjące, np. myjki podciśnieniowe Karchera.

To sprawia, że trudno oszacować, jak często dany odcinek jest myty. Według oficjalnej wersji łódzkiego magistratu, każdy odcinek ulicy myty jest w trybie raz na dwa tygodnie. Ale praktyka bywa inna. Jak przyznaje Dariusz Pęczek, jeśli zabrudzenia są niewielkie, to samą wodą i maszyną można umyć Piotrkowską w ciągu dwóch dni. Ale jeśli są ciężkie plamy, to chemiczne usunięcie ich z całej Piotrkowskiej maszyną tremo zajmuje... miesiąc.

Nie ma natomiast wątpliwości, jak wygląda sprzątanie ręczne. Codziennie od godz. 5 do godz. 22 Piotrkowską sprzątają ręcznie pracownicy ŁZUK. Sprzątanie obejmuje: opróżnianie koszy na śmieci, zamiatanie, zbieranie śmieci, usuwanie psich odchodów, nieczystości i zmywanie plam. Ponieważ prowadzone jest ręcznie, trochę to trwa. Dlatego zwłaszcza o poranku możemy natknąć się na pozostałości nocnych imprez. W tygodniu z reguły kosze są opróżniane do godz. 8 rano, w niedziele może to potrwać nawet do godz. 10.

Poza harmonogramem prowadzone jest też sprzątanie interwencyjne. Gdy w jakimś miejscu jest wyjątkowo brudno i zostanie to zgłoszone, ŁZUK wysyła ekipę czyszczącą.

Część obowiązków porządkowych mają też właściciele ogródków.

- Obowiązek utrzymania czystości na terenie ogródka gastronomicznego i w odległości 2 m od niego spoczywa na zarządcy lokalu gastronomicznego, który go wystawił - informuje Monika Pawlak z biura prasowego łódzkiego magistratu.

Nie można wyprosić

Nad przestrzeganiem porządku na ulicy Piotrkowskiej czuwa przede wszystkim Straż Miejska. Tylko w czerwcu było na niej 197 patroli. Przez większość czasu dwuosobowych, a w weekendy nocą - trzyosobowych. W sumie w czerwcu na Piotrkowskiej ośmiogodzinnych zmian było 435. Jak zapewnia Marek Marusik z łódzkiej Straży Miejskiej - funkcjonariusze nie próżnowali.

Tylko w czerwcu wylegitymowali 532 osoby, które popełniły na Piotrkowskiej jakieś wykroczenie. Wystawili kierującym 220 mandaty za wykroczenia drogowe na łączną kwotę 17 tys. zł, do tego cztery mandaty (na łączną kwotę 250 zł) wystawili pieszym. Za inne wykroczenia porządkowe, m.in. zakłócanie ładu i porządku publicznego, hałasowanie i wulgaryzmy były 92 mandaty na 6850 zł, a za spożywanie alkoholu 86 mandatów na kwotę 5490 zł.

Jak tłumaczy Marusik, strażnicy reagują na niezgodne z przepisami działania kloszardów, w czym pomaga monitoring miejski. - Gdy widzimy, że jakiś człowiek zaczyna podchodzić do stolików, wysyłamy do niego patrol. Za pierwszym razem ostrzegamy. Ale za drugim razem - jeśli jest pijany - doprowadzamy do przymusowego wytrzeźwienia - mówi.

Jednak żebranie, jeśli żebrzący nie ma wystarczających dochodów i nie robi tego nachalnie, nie jest zabronione. - Bezdomny też ma swoją godność i ma prawo przebywać na ulicy Piotrkowskiej tak jak każdy obywatel. Nie możemy zabronić nikomu wstępu na ulicę Piotrkowską tylko dlatego, że źle wygląda lub nieładnie pachnie - podkreśla Marusik.

Można natomiast ukarać za zakłócanie porządku, spożywanie alkoholu w miejscu publicznym czy nachalne żebractwo.
Żeby żebractwo można było uznać za nachalne, ktoś musi się poskarżyć. Ale nikt tego nie robi. W czerwcu na Piotrkowskiej straż przyjęła tylko jedno zgłoszenie i dotyczyło ono żebrania... pod katedrą.

Trąba powietrzna koło Lutomierska we wsi Zofiówka w województwie łódzkim

Trąba powietrzna koło Łodzi. Trąba powietrzna we wsi Zofiówk...

Piotr Kurzawa, który jest pełnomocnikiem prezydenta Łodzi do spraw ulicy Piotrkowskiej, czyli tzw. menedżerem Piotrkowskiej, broni swojej ulicy.

- Jest dobrze - ocenia. - Na Piotrkowskiej nie ma śmieci wysypujących się z koszy na śmieci, które można spotkać na przykład na warszawskim Nowym Świecie. A osoby bezdomne czy żebrzące są we wszystkich dużych miastach na świecie. W Barcelonie, gdy tylko na schodach znajdzie się kawałek wolnego miejsca, zaraz ktoś rozkłada sobie na nich kartonik - opowiada.

Zdaniem Kurzawy, ludzie chcieliby, żeby Piotrkowska była sterylna jak centrum handlowe.

- Ludziom wydaje się, że tak jak w centrum handlowym, gdy coś się rozleje, można przez megafon zawołać ekipę sprzątającą i wysłać ją we wskazane miejsce, by to sprzątnęła. Tymczasem na publicznej ulicy, przy kilkudziesięciu tysiącach osób przechodzących w weekend, jest to niewykonalne - tłumaczy. Wierzy też, że patroli Straży Miejskiej jest tyle, ile miasto może zapewnić. - Nie można przecież patroli Straży Miejskiej z całej Łodzi wysłać na Piotrkowską - ocenia.

Prawo ma uporządkować

Szczegółowy zakres tego, co wolno, a czego nie wolno robić na ulicy Piotrkowskiej, określają przepisy: zarówno ogólne przepisy polskiego prawa, jak i akty miejscowe, m.in. Regulamin Utrzymania Czystości i Porządku na Terenie Miasta Łodzi oraz Regulamin Parku Kulturowego Ulicy Piotrkowskiej. Ten ostatni dokument ma największy wpływ na estetykę Piotrkowskiej. Dokładnie określa on, jak mają wyglądać na Piotrkowskiej ogródki, reklamy, ogrodzenia. Ale o dopuszczalnych zachowaniach odwiedzających nie mówi nic.

Co jakiś czas pojawiają się pomysły, by przepisy dla Piotrkowskiej udoskonalić. Efekty są różne. Gdy cztery lata temu, gdy powstawał regulamin parku krajobrazowego, pojawił się pomysł, by wpisać do niego zakaz sprzedaży alkoholu w sklepach po godz. 23. To miało zmniejszyć problem osób pijących poza ogródkami i załatwiających swoje potrzeby w bramach. Pomysł ten jednak wzbudził duże kontrowersje i sprzeciw właścicieli sklepów. Ostatecznie nie znalazł się w regulaminie.

Zupełnie w innym kierunku miało iść zlikwidowanie na ulicy Piotrkowskiej ciszy nocnej. Zabiegali o to cztery lata temu przedsiębiorcy z ulicy Piotrkowskiej. Argumentowali, że cisza nocna w centrum Łodzi i tak jest fikcją i jej brak ułatwi prowadzenie działalności gastronomicznej. Taki zapis do regulaminu parku kulturowego także nie trafił. Nie miał on jednak większego sensu. Jak tłumaczy Marek Marusik, w polskim prawie nie ma zapisów o „ciszy nocnej”. - Można natomiast ukarać kogoś, kto zakłóca nocny spoczynek lub narusza porządek publiczny krzykiem lub hałasem - tłumaczy.

CZYTAJ INNE ARTYKUŁY

Pomysły dobre i złe

Jak więc poradzić sobie z brudem, awanturami, żebractwem, piciem po kątach? W pomysłach na uporządkowanie sytuacji w centrum przoduje Kraków. Jego radni postanowili właśnie powołać nocnego burmistrza. To funkcja, którą zna wiele miast na świecie, m.in. Praga czy Londyn. Nocny burmistrz ma wprowadzać porządek w nocne życie wielkiego miasta. Taka osoba ma regulować nocne działanie miasta, zapobiegać przestępstwom, organizować komunikację miejską i wyznaczać ramy branży rozrywkowej, zasięgać opinii różnych stron konfliktów.

Mocno krytykowany pomysł wniósł natomiast tamtejszy radny Łukasz Wantuch. Tak przeszkadzali mu śpiący w centrum miasta bezdomni i wydawanie im zupy na Plantach, że zaproponował uchwałę „Jedzenie za pracę” zakazującą rozdawania posiłków osobom, które nie pracują i nie chcą w zamian podjąć prac społecznych. Jego pomysł wzbudził oburzenie, został skrytykowany przez rzecznika praw obywatelskich Adama Bodnara i sprowadził do Krakowa protestujących bezdomnych ze stolicy.

Ale czasem, by zaprowadzić porządek, wystarczą bardziej cywilizowane metody: więcej patroli straży miejskiej, lepszy monitoring, nękanie osób pijących publicznie alkohol czy zaczepiających przechodniów. Łódź ma już na tym polu pewne sukcesy. Poradziła sobie z religijną grupą wydającą posiłki bezdomnym koło rzeźby fortepianu. Codziennie o godz. 15 grupa odmawiała koronkę do Miłosierdzia Bożego, a przy okazji przynosiła gar zupy dla potrzebujących.

- Zwróciliśmy im uwagę, że nie jest to miejsce do takich działań. Przestali - mówi Marek Marusik. Teraz kolej na następne działania.

CZYTAJ INNE ARTYKUŁY

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki