MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Debata: Łódź - miasto inwestycji (cz.1)

Redakcja
To była jedna z bardziej udanych debat cyklu "Forum Łódź". Paneliści zażarcie bronili swoich racji, a słuchacze nie dawali się zbyć byle czym. Zaś wszystkim przyświecała przyszłość Łodzi - miasta, które stać w dziedzinie inwestycji na znacznie więcej. I które zasługuje na więcej.

Paweł Domarecki

Temat naszej dzisiejszej debaty został wyznaczony bardzo precyzyjnie: "Łódź - miasto inwestycji".A wezmą w niej udział, wymienię w porządku alfabetycznym: Marek Cieślak - kierujący Łódzką Specjalną Strefą Ekonomiczną, Marcin Nowacki z Fundacji "Projekt Łódź", Zygmunt Łopalewski z Indesit Company oraz Włodzimierz Tomaszewski - wiceprezydent Łodzi. Debata odbywa się tym razem w Textorial Park, na terenie jednej z nowszych inwestycji na mapie naszego miasta.

Kilka ostatnich lat pamiętać będziemy w Polsce długo jako okres bezprecedensowego w historii ostatniego ćwierćwiecza boomu inwestycyjnego w całym kraju. Przedsięwzięcia deweloperskie, inwestorzy z całego świata, miliardy dolarów oraz euro inwestycji bezpośrednich, angażowanych w różnych miejscach w naszej ojczyźnie. Ale zaczęło się przy tym coś, czego wcześniej w aż takiej skali nie notowano w Polsce: konkurencja obszarów i miast o te pieniądze. Samorządowcy i mieszkańcy dostrzegli, że inwestycje to miejsca pracy, poprawa standardu życia. Pytanie więc: czy Łódź jest rzeczywiście miastem inwestycji? Pytanie pierwsze. Bo kilka lat temu przyjęto u nas strategię pozyskiwania inwestorów. Może zacznijmy od liczb. Jak to jest z inwestorami w Łodzi. Na czym właściwie dziś stoimy?

Włodzimierz Tomaszewski

Oczywiście, inwestycje można mierzyć w różny sposób. Z perspektywy miasta wydaje mi się, że najkorzystniej jest mierzyć je miejscami pracy: ile ich przybyło, jakie jest bezrobocie, a jakie było. Bo to pokazuje, co w praktyce mieszkaniec ma z tego, że w Łodzi się inwestuje. Przypomnę, że w 2003 roku Łódź osiągnęła dołek, jeśli chodzi o poziom bezrobocia. 65 tysięcy ludzi było tu bez pracy. Ponad 19 procent. W tej sytuacji napływ inwestorów, którzy mogliby zaoferować pracę, był największym wyzwaniem. Jednocześnie widać to było w budżecie miasta. Bo wówczas udział inwestycji w strukturze budżetu sięgał 13 procent wszystkich wydatków. A struktura budżetu miasta zawsze pokazuje, jakie jest nastawienie władz do polityki prorozwojowej, do tworzenia miejsc pracy, jak efektywnie wykorzystuje się pieniądze publiczne. Wówczas na wydatki majątkowe i inwestycyjne przeznaczano w Łodzi około 190 mln zł rocznie. A teraz dla porównania - skok roku 2008. Kończyliśmy tamten rok bezrobociem na poziomie 6,7 procent. Oznacza to spadek do poziomu 20 tys. bezrobotnych. I wreszcie poziom nakładów inwestycyjnych: w przypadku samego budżetu miasta na ten rok zaplanowaliśmy 859 mln złotych. Czyli już jedna trzecia budżetu miasta to wydatki majątkowe i inwestycyjne. I to jest miara wyzwań, jakie zostały podjęte i które przyniosły efekty. Przybywało gwałtownie miejsc pracy, bo budowaliśmy strategię, wykorzystując doświadczenie firmy McKinsey Ale także dzięki polityce otwartości na świat. To wszystko zaowocowało. Także dlatego, że przyjęliśmy opiekuńczą politykę obsługi inwestorów. Oraz zdecydowaliśmy się na pewne ulgi podatkowe, zwłaszcza w podatku od nieruchomości. Wykorzystanie całej infrastruktury i Funduszu Pracy także złożyło się na dynamikę przyrostu miejsc pracy w Łodzi. Ale w pewnym momencie musieliśmy sobie powiedzieć, że miasto ma być nie tylko atrakcyjne ekonomicznie, lecz także atrakcyjne jako miejsce do zamieszkania, miejsce zdarzeń kulturalnych, artystycznych. I to wszystko złożyło się na program kompleksowego budowania atrakcyjności miasta.
Paweł Domarecki

Panie prezydencie, gdy tego słuchałem, miałem przed oczyma dwie tabelki. Kiedyś, kiedy pisałem o atrakcyjności Łodzi dla inwestorów zagranicznych, widziałem tabelkę z dużymi inwestycjami w Łodzi. Dell, Bosch-Siemens, Indesit i kilka innych znaczących firm. Obok miałem taką samą tabelkę, opisującą Wrocław. Ale tam takich firm jak Dell, o takiej skali inwestycji, było ponad dwadzieścia, nie zaś tylko trzy. I były to również inwestycje w skali miliarda euro. Ile na jednego łodzianina przypadło w przeliczeniu, w ciągu tych ostatnich 6-7 lat boomu, inwestycji bezpośrednich.

Włodzimierz Tomaszewski

Statystyka inwestycji w naszym mieście sięga miliardów. Ale chciałbym się odwołać do wskaźników najbardziej odczuwalnych przez mieszkańców, do dynamiki przyrostu miejsc pracy. Pan redaktor odwoływał się do Wrocławia. Lecz można porównać, z jakiego punktu Wrocław startował w 2003 roku, a z jakiego punktu Łódź. Jeżeli Łódź odrobiła aż takie zaległości, że dzisiaj możemy porównywać się z Wrocławiem, Gdańskiem, Krakowem, to właśnie jest miarą naszych osiągnięć. Co nie oznacza, że powinniśmy być zadowoleni. Bez przerwy trzeba ukierunkowywać nasze działania na branże i kierunki dające największe możliwości wzrostu. Zwłaszcza teraz, w czasie światowego kryzysu finansowego, widzimy wycofywanie się niektórych inwestorów z poprzednio deklarowanego zaangażowania - zwłaszcza tych którzy tu chcieli budować mieszkania. Musimy się zatem ukierunkować na to, co będzie największą szansą Łodzi, czyli obsługę biznesu, outsouring usług biznesowych Ponieważ mamy taki potencjał, w rankingach jesteśmy liderem, jeśli chodzi o notowania inwestycji w branży BPO, musimy tę szansę wykorzystać. I to zrobimy. Ale miasto, żeby zwiększyć swą atrakcyjność, musi realizować także te inwestycje, które mają charakter komunalny, które powodują, że jesteśmy bardziej dostępni, nasze budynki są ładniejsze, ulice bardziej przejezdne...

Paweł Domarecki

Mówimy tu więc o mieście jako inwestorze.

Włodzimierz Tomaszewski

Tak. To jest ze sobą bardzo zbieżne, bo jeżeli chcemy być atrakcyjni dla inwestorów, musimy udowodnić, że przeobrażamy miasto w taki sposób, że nie tylko inwestorzy są dobrze obsługiwani, ale i że organizm miejski dobrze funkcjonuje. Cała infrastruktura, czyli to, co jest określane jako uzbrojenie terenu, tereny nowych inwestycji. Żebym w każdej chwili, gdy przyjdzie do mnie inwestor z branży BPO, który poszukuje placu, mógł powiedzieć: proszę bardzo, to są tereny uzbrojone, jesteśmy w każdej chwili gotowi w przetargu sprzedać je pod taki cel inwestycyjny i przybędzie kilkaset miejsc pracy Ale wracając do inwestycji miejskich, komunalnych. Potrzeby polskich miast, które są zdekapitalizowane, które wymagają potężnych działań rewitalizacyjnych, są przeogromne. Chociaż nakłady inwestycyjne wzrastają, potencjał i możliwość bezpośredniego zaangażowania kapitałowego tychże miast będą się kurczyły, właśnie się kończą. Wrocław jest tego najlepszym przykładem. W tym roku zaciągnie na inwestycje pożyczkę w wysokości jednego miliarda złotych Budżet Łodzi jest nieco mniejszy od budżetu Wrocławia, bo w granicach trzech miliardów złotych. Teraz, jeśli odniesiemy to do wskaźników bezpiecznościowych, które wynikają z ustawy o finansach publicznych, to możemy stwierdzić, że Wrocław już sięga kresu. Jego zadłużenie doszło do prawie 60 procent przychodów rocznych, dalej nie będzie już mógł brać pożyczek A potrzeb inwestycyjnych będzie mieć bardzo dużo. Poziom zadłużenia we Wrocławiu osiągnie prawie 3 tys. złotych na jednego mieszkańca. W Łodzi teraz mamy zadłużenie na mieszkańca w wysokości 1475 złotych. Dlaczego o tym mówię? Dlatego, bo trzeba wiedzieć, że aby miasta były atrakcyjne dla inwestorów przez swoją infrastrukturę, wygląd, dobrze funkcjonujące instytucje, należy budować przyszłość tych miast na partnerstwie z kapitałem prywatnym. Tylko w ten sposób miasta będą mogły dalej inwestować i się przeobrażać. Teraz radzą sobie, ograniczając maksymalnie wydatki bieżące, inwestując jak najwięcej, ale jakiś kres tego istnieje. Później musi być kooperacja, przede wszystkim z kapitałem prywatnym, żeby jak najbardziej się wzmacniać. Wiele usług, także publicznych, można realizować z kapitałem prywatnym. Wiele instytucji może działać z zaangażowaniem kapitału prywatnego. To przyszłość miast, także Łodzi. Także u nas możemy dojść do kresu, jeśli chodzi o możliwość zaciągania pożyczek.

Zygmunt Łopalewski

Zauważamy zmiany w Łodzi i wokół niej. I to są zmiany na lepsze. Nas jako inwestora cieszy, że obsługa tego środowiska, a mówię to na naszym przykładzie, jest w Łodzi na dobrym poziomie. I możemy śmiało powiedzieć, że to zasługa Urzędu Miasta Łodzi, ale też Łódzkiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej, kontaktów z innymi instytucjami tu, na miejscu. Z naszego punktu widzenia - jako korporacji, która swoją centralę ma daleko we Włoszech, a tam obecnie sytuacja wygląda zupełnie inaczej niż u nas - to w Łodzi tego kryzysu nadal nie widzimy. Patrząc z tej centrali, dwa tysiące kilometrów od Łodzi, sytuacja w naszym mieście jest dobra. Oczywiście nasze potrzeby jako inwestorów nie są oryginalne, nasze zainteresowanie krąży ciągle wokół takich tematów jak lotnisko w Łodzi. Chcielibyśmy aby ono rozwijało się dynamiczniej niż do tej pory. Wiem, że są takie plany. Podsumowując, powiedziałbym, że kryzys w Łodzi jest, ale... nie tam, gdzie Państwo myślą. Trudno sobie wyobrazić, ale my nadal dowozimy do Łodzi pracowników.

Paweł Domarecki

Mówiliśmy o tym przy okazji debaty o braku wykwalifikowanych rąk do pracy na skutek upadku miejskiego szkolnictwa zawodowego. Czy przeniesiecie do Łodzi z Włoch kolejną część swojej działalności?

Zygmunt Łopalewski

Jesteśmy związani z regionem łódzkim. Mało osób wie, że nasze regionalne centrum rozliczeniowe, w tym na Polskę i Węgry, znajduje się właśnie w Łodzi. Jeśli chodzi o inne sfery działalności, to zobaczymy. Cały czas w Polsce inwestujemy. Do tej pory zainwestowaliśmy około miliarda złotych, w tym mniej więcej połowę w Łodzi. Władze naszego koncernu są z tego bardzo zadowolone. Podkreślamy cały czas, że Polska, czyli region łódzki, czyli przede wszystkim Łódź, są tu dla nas najważniejsze. Ostatnio słyszałem nawet, że w naszym regionie wytwarzana jest trzecia część wolumenu całej produkcji koncernu. Te liczby mówią za siebie
Paweł Domarecki

Ostatnio widziałem jednak dane dotyczące miejsc, w których w Łódzkiem lokowane są inwestycje. Umiejscawiają się w pierścieniu wokół Łodzi. W samej Łodzi jest z tym gorzej.

Marek Cieślak

Tak naprawdę jesteśmy graczem nie tylko łódzkim. Z nazwy jesteśmy Łódzką Specjalną Strefą, a naprawdę to strefa wojewódzka. Łódź jest elementem naszej działalności. Ważnym, ale nie jedynym. Działamy też w województwach mazowieckim, wielkopolskim. W sumie ŁSSE to ponad 1100 hektarów, z czego tylko 150 w Łodzi. Ponad 130 firm, z tego w Łodzi 33. Mamy też kilka podstref, te łódzkie, ponad 150 hektarów, zostały już wypełnione, zresztą - nawet teraz znajdujemy się na terenie specjalnej strefy ekonomicznej. Cieszę się, że udało się nam do niej włączyć Textorial, bo to jest także pierwszy duży projekt z branży BPO, który będzie tutaj realizowany, a za chwilę - mam nadzieję - sfinalizowany. I da tej branży ponad 450 miejsc pracy. Jako strefa mamy w dziedzinie BPO mniejsze doświadczenie, bo większość spółek z tej branży znajduje się poza strefą. Jesteśmy jednym z kilku graczy na rynku łódzkim, jeśli chodzi o pozyskiwanie inwestorów. Dwa miliardy złotych nakładów deklarują ci, którzy w Łodzi już zainwestowali. A trzeba pamiętać, że to są nakłady tak naprawdę na poziomie minimalnym. Inwestor jest ostrożny, bo to, co się wpisuje w zezwolenie, trzeba potem wykonać. Więc de facto nakłady wpisuje się na poziomie minimalnym. Nasi łódzcy inwestorzy zadeklarowali 6500 miejsc pracy, ale podam przykład Gillette, które zadeklarowało 600 miejsc, a zatrudnia ponad 2000 osób. Te deklarowane liczby pomnożyłbym więc przynajmniej o 30 procent albo nawet dodałbym do nich połowę. Poza tym trzeba pamiętać o tym, że duże firmy ściągają tu do nas swoich kooperantów. A problemy? Takim niewątpliwym problemem jest dla nas, także w świetle obowiązujących przepisów, np. brak dróg komunalnych, bowiem znacznie łatwiej rozmawiałoby się nam z miastem i tworzyłoby się specjalne warunki, wydzielałoby się pomoc publiczną, gdyby gmina zdecydowała się takie drogi komunalne mieć i dla inwestorów je przeznaczać. Dotychczasowa współpraca z miastem w wypełnieniu tych stu kilkudziesięciu hektarów była bardzo dobra. Myślę że biuro obsługi inwestora , o którym wspomniał pan prezydent, jest bardzo dobrym wzorcem. Łódź bardzo szybko nauczyła się obsługiwać inwestorów. Nie znaczy to, że tych wad administracyjnych, nie tylko w Łodzi, nie brakuje, ale właśnie takie sensownie funkcjonujące zespoły, które podchodzą zadaniowo do konkretnej firmy to jest to, co inwestorzy lubią najbardziej. Nasi inwestorzy którzy tutaj przyszli, opodejmują decyzje, które przekonują nas, że dobrze z nimi pracowaliśmy. A po pierwszych konkretnych inwestycjach tych firm, one tu u nas zostają i rozwijają się nadal. Amcor wybudował dwie fabryki, ABB w okolicach Łodzi realizuje trzeci projekt itd. Niektórzy powiedzą: mamy ciągle tych samych inwestorów. Jednak oni się tu u nas rozwijają, zatem są zdania, że warto.

Paweł Domarecki

Jakie największe bariery musi pokonać nasze miasto, żeby ten napływ inwestycji był większy?

Marcin Nowacki

Drodzy państwo, aby dyskutować o inwestycjach, musimy mieć na uwadze to, że mówimy o inwestycjach kapitału prywatnego. Kapitał sektora publicznego jest wtórny, ma rolę służebną wobec kapitału prywatnego w kontekście infrastruktury, ale i otoczenia, które musimy zapewnić. Na sali mamy wielu przedsiębiorców. Nie będzie więc dla nich zaskoczeniem zdanie, że w Łodzi trudno mówić o nowych inwestycjach z kilku przyczyn. W mojej ocenie, po pierwsze w Łodzi nie mamy polityki przestrzennej i nie mamy koncepcji przestrzennej miasta. Chodzi o to, abyśmy wiedzieli, co w danej części miasta chcemy budować, jakie tam funkcje i usługi wprowadzać. Nie mówię tu o planach zagospodarowania przestrzennego. Bo w Łodzi obejmują one zaledwie 3 proc. powierzchni miasta.
Mówię o koncepcji przestrzennej miasta i wprowadzaniu pewnego ładu w decyzjach bieżących, wydawanych na poziomie administracyjnym. Dopiero potem należy podejmować decyzje o tym, w których kwartałach i jakich częściach Łodzi tworzymy konkretny plan zagospodarowania przestrzennego - i jakie konkretnie funkcje w nim umieszczamy. Co jest tak naprawdę rzemiosłem dla urbanistów i architektów miasta. Tak się dzieje nie tylko we Wrocławiu, ale i w innych miastach Polski. To jest ten element budowania konkurencyjności miast, który jest absolutnie porównywalny. Bez spełnienia tego warunku nie może być mowy o planie zagospodarowania miasta, o tym, gdzie ono powinno być inicjatorem pozyskiwania gruntów inwestycyjnych - bo takich dzisiaj w kontekście tzw greenfieldu, czyli budowy od podstaw przedsięwzięć gospodarczych w Łodzi - w ogóle nie posiadamy. Bez planu zagospodarowania przestrzennego poszczególnych kwartałów miasta nie ma mowy o wprowadzaniu do centrum Łodzi kapitału prywatnego.

Mówimy o tym, że powinniśmy się chwalić architekturą i zabytkami czy pomnikami, ale my nie mamy w Łodzi w ogóle tak naprawdę obrotu nieruchomościami w strefie zero. Kamienice są w większości komunalne i nie trafiają do obrotu handlowego, kapitałowego. Więc to kolejny obszar, w którym nie możemy mówić dzisiaj o rozwoju porównywalnym do innych dużych ośrodków miejskich. Przedsiębiorcy, którzy próbowali inwestować w centrum Łodzi doskonale wiedzą, o czym mowa. Dopiero mając politykę przestrzenną i służby, które są w stanie wypracować plan zagospodarowania przestrzennego, które przy tym ochronią naszą zabytkową unikalną tożsamość miasta i architekturę, dopiero wtedy możemy mówić o tym, że jesteśmy w stanie sprawnie i dobrze obsługiwać inwestorów. Bo faktycznie na poziomie inwestycji przemysłowych obsługa w mieście jest dobra, tylko nie ma oferty w postaci terenów inwestycyjnych. I jeżeli nie posługujemy się pośrednikami nieruchomości, miasto nie jest zdolne samo tej oferty przygotować. Tymczasem, dopiero ją mając, możemy mówić o tym, jak się zadłużać, panie prezydencie, jak rozwijać infrastrukturę komunalną... Bo tylko wtedy możemy tak naprawdę budować drogi, kanalizację, jeżeli wiemy, co w danej części miasta ma się odbywać i jaki ma w niej być ruch biznesowy turystyczny, mieszkaniowy... Bo tak naprawdę chodzi o to, żeby biznes miał dobre warunki do podejmowania inwestycji własnych, bezpośrednich i pośrednich. A jeśli chodzi o statystykę - na początku dekady 18 procent bezrobocia to była statystyka ogólnopolska. I w 2008 roku to także była statystyka ogólnopolska. W związku z tym to nie ma wiele wspólnego z tym, co zrobiliśmy w Łodzi przez ostatnie lata.

Włodzimierz Tomaszewski

W Polsce dokonano dewastacji w zakresie planowania przestrzennego, za którą powinno się znaleźć i rozliczyć winnych. Śmiali się z nas na świecie, że Polska zafundowała sobie regulację, która unieważniła plany funkcjonujące wcześniej, nie dając nic w zamian. W związku z tym przeszliśmy na system wydawania decyzji o warunkach zabudowy - jedyny który funkcjonuje w tej chwili tam, gdzie nie ma planu. Oczywiście, przyjęliśmy pewne założenia strategiczne, dotyczące wykorzystania określonych przestrzeni, oferowania ich przedsiębiorcom, rezerwowania ich dla funkcji mieszkaniowej. Więc te założenia, nawet w formie roboczej, były do tej pory podstawą naszych działań. Nie będzie planów zagospodarowania przestrzennego, dopóki nie będzie nowego studium zagospodarowania przestrzennego... (...) Ratujemy się normami przejściowymi, ale jednocześnie fundujemy sobie ciągle kolejne obszary walki. Ale proszę zobaczyć: tam, gdzie trzeba było podjąć szybkie decyzje, rada miejska je podejmowała i rozstrzygała. Pracujemy nad tymi planami, teraz doszły nam nowe procedury w zakresie opiniowania, oddziaływania na środowisko, w związku z czym wszystko się wydłużyło, nawet dwukrotnie. My dziś wiemy, gdzie chcemy inwestować. Mam nadzieję, że nowe studium uchwalimy w Łodzi w przyszłym roku.
Wiemy, że musimy dokonywać trudnych wyborów. Dziś mamy 30 procent powierzchni miasta - dawnych terenów poprzemysłowych. Ich nie da się objąć ochroną klasycznie konserwatorską, bo nikt nie jest w stanie tego utrzymać. Trzeba więc dochodzić do porozumienia z partnerami prywatnymi, żeby maksymalnie chronić najważniejsze obiekty, ale jednocześnie dawać możliwość rozwoju ich właścicielom. Przechodząc do obrotu nieruchomościami: w pełni się zgadzam, że powinniśmy dążyć do tego, by także nieruchomości komunalne były w obrocie. Tylko przecież polityka do tej pory prowadzona, bariery - także w kręgach władzy - tego nie dopuszczały. Proszę zobaczyć: dziś mamy czynsze, które nie pokrywają kosztów utrzymania...

Paweł Domarecki

Panie prezydencie, kilku miastom w Polsce to nie przeszkadzało pozbyć się nieruchomości komunalnych, tego bagażu i balastu, zrobić z tym porządek i dzięki temu otworzyć się na inwestorów. Kiedy rozmawiałem z hiszpańskimi przedsiębiorcami z firmy "Restaura" - czy nie chcieliby wejść do Łodzi, to powiedzieli: a z kim mamy tam rozmawiać, skoro to wszystko jest nie czyjeś, tylko niczyje. Panie prezydencie, myślę, że my rozmawiamy tu o rzeczach, o których się powinno w Łodzi mówić 10 lat temu, a nie teraz!

Włodzimierz Tomaszewski

Ależ w Łodzi mieliśmy największy zasób własności komunalnej. Mówię tu o budynkach. Jesteśmy wyjątkiem w skali kraju, mamy w tej chwili ponad 20 procent miejskiego zasobu lokali. To jest własność komunalna. A powinniśmy zejść o połowę, do 10 procent. (...) Mowa tu była o obrocie, także własnością komunalną. Jeżeli mieszkaniec nie będzie odróżniał, czy ma mieszkanie prywatne w kamienicy, czy w komunalnym budynku, ponieważ warunki okażą się analogiczne, a wsparcie społeczne będzie dedykowane i tak jedynie do rzeczywiście potrzebujących, to otworzymy pole dla inwestowania w ten obszar.

Tomasz Błeszyński (głos z sali)

Szanowni państwo, jako analityk rynku nieruchomości, z wielkim bólem wysłuchałem państwa rozmowy. Też mi zależy, aby to miasto było optymistyczne, by dbało o inwestorów. Ale gdy przyjeżdżam z inwestorami do Łodzi, to brud, smród, śmiecie walające się po Piotrkowskiej z miejsca ich studzą. Od 18 lat zajmuje się nieruchomościami, a od dobrych trzech lat nie mogę niczego porządnego dla tego miasta zrobić. Rzeczywiście, mamy fantastyczny dział obsługi inwestora, sympatyczni kreatywni młodzi ludzie biegają, dzwonią, ale cóż z tego, skoro, jak powiedział pan Nowacki - nie ma greenfieldu. Albo on może i jest, ale państwo nawet nie wiecie, co macie w swoich zasobach. Gdybym teraz wskazał palcem pewne nieruchomości, pan prezydent powiedziałby: być może to nasze. I własnie przez to, panie prezydencie, na razie muszę swoich inwestorów wyprowadzać do Radomia, Piotrkowa, Tomaszowa...

Włodzimierz Tomaszewski

Chciałbym, aby pan tu trochę konkretniej... Bo akurat wiem, że w Łodzi mamy bardzo dobrą współpracę z biurami obrotu nieruchomościami. Budując ofertę, nie tworzymy jej tylko w oparciu o nieruchomości miejskie, ale także prywatne, w związku z czym nie widzę tu żadnych przeszkód do współdziałania i współpracy.

Czytaj dalej

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Inflacja będzie rosnąć, nawet do 6 proc.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki