MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dziecku potrzebny jest smutek

Joanna Leszczyńska
Podczas wizyty na cmentarzu warto dziecku opowiedzieć o bliskich osobach, które zmarły. Przywrócić pamięć o pradziadku czy dalekiej cioci
Podczas wizyty na cmentarzu warto dziecku opowiedzieć o bliskich osobach, które zmarły. Przywrócić pamięć o pradziadku czy dalekiej cioci fot. Małgorzata Genca
Nie warto robić tajemnicy ze śmierci, bo dzieci same pytają o nią dorosłych. Nawet dla kilkulatka takie pytania są naturalne. Jesteśmy niepotrzebnie przywiązani do myśli, że nasze dzieci zawsze muszą być zadowolone i uśmiechnięte - mówi psycholog i psychoterapeuta Małgorzata Tarkowska w rozmowie z Joanną Leszczyńską

1 listopada całymi rodzinami odwiedzamy groby bliskich. Czy powinno się tego dnia zabierać na cmentarz kilkuletnie dzieci?

Śmierć jest częścią życia. Nie ma powodu, by dzieci nie zabierać na cmentarz. Mogą zapalić świecę, popatrzeć na groby przodków, które tego dnia wyglądają bardzo pięknie. Mogą usłyszeć ciekawe historie o bliskich osobach, które zmarły: pradziadkach, dziadkach, zapomnianej cioci czy wujku. W tych historiach nie kryje się tylko smutek.

Czy trzeba dzieci przygotować do pójścia na cmentarz?

Jasne, że tak. Ale to nie powinno się odbywać okazjonalnie, tylko wcześniej, w sposób naturalny. Dzieci oglądają przecież filmy, w których ktoś umiera. Czytamy im bajki, w których poruszany jest temat śmierci. Bajki świetnie nadają się, by dzieci wprowadzać w taką tematykę.

Dlaczego rodzice boją się takich rozmów?

Nie lubimy rozmawiać z dziećmi o rozstaniach ze strachu, że sobie nie poradzimy, że to za trudne dla dziecka, że przeżyje ono trudne emocja. Ale przecież one muszą się nauczyć również złościć, smucić. płakać, rozstawać, gdyż takie emocje będą przeżywać w przyszłości. Jesteśmy niepotrzebnie przywiązani do tego, że dzieci mają być zawsze zadowolone i uśmiechnięte. Nie warto robić tajemnicy ze śmierci, bo dzieci same zadają dorosłym takie pytania. Dla dzieci te pytania są naturalne. Nawet kilkulatki pytają, jak to się dzieje, co się wtedy stanie.

Często dziecko pierwszy raz styka się ze śmiercią, kiedy odejdzie jego zwierzę: chomik, pies czy kotek. Jak o tym z nim rozmawiać?

Zwykle dziecko wtedy pyta, co się stało. Przeważnie dostaje informację, że zwierzątko było chore i że odeszło. Warto wtedy zrobić rytualny pogrzeb, zapalić świeczkę. Nie można pomniejszać straty, mówić: Nie płacz, nie smuć się. Przeciwnie, płacz i smutek jest w tej sytuacji naturalny. Będzie smutno przez jakiś czas, ale potem będzie łatwiej rozmawiać na trudne tematy. A tego nie unikniemy. Czasem dziadkowie nieuleczalnie chorują, czasem rodzeństwo czy rodzice.

Niektórzy rodzice uważają, że wtedy lepiej dla dobra dziecka ukryć to przed nim. Słusznie?

Moim zdaniem, nie. Ono, widząc smutek najbliższych, i tak się boi. Widzi, że mama poświęca mu mniej czasu, a może właśnie wtedy jest ten moment, kiedy trzeba być bliżej dziecka i powiedzieć mu, że przydarzyła się ciężka choroba. Dzieci chcą wiedzieć, co się dzieje w rodzinie, co przeżywają dorośli. To jest lepsze od niejasności. Dzieci czują, kiedy dorośli nie mówią prawdy. Ukrywanie choroby np. siostry może skutkować obwinianiem się, że nie byłem dobrym bratem i siostra zmarła, brakiem zaufania do rodziców, bo skoro ukrywali coś tak ważnego jak śmierć, to na co dzień ukrywają inne ważne rzeczy. Dziecko może stracić poczucie bezpieczeństwa. Kiedy samo zachoruje, pomyśli, że to może być śmiertelna choroba, ale mu nie powiedzą.
Jak o tych trudnych sprawach rozmawiać z dzieckiem?

Można pomagać sobie książkami, bajkami, wspierać metaforą. Jest taka znakomita książka "Oskar i pani Róża" Erica Emmanuela Schmitta. Oskar jest dziesięciolatkiem, nieuleczalnie chorym. Pisze listy do Pana Boga. Chce dociec, czym jest śmierć. Jest tam taki fragment, w którym mały Oskar mówi, że dostał roślinkę, która normalnie żyje na Saharze. Charakteryzuje się tym, że w ciągu jednego dnia rodzi się, żyje i umiera. Rozmawiając z dziećmi na bazie takiej subtelnej metafory, możemy im pokazać proces przemijania. To piękna książka, porównywana do "Małego księcia", ułatwia rozmowę o śmierci, przemijaniu. Natomiast mówienie dziecku, powiem ci, jak dorośniesz, jest bez sensu. Dzieci mają niesamowitą intuicję. Jeśli zadało takie pytanie, to znaczy, że potrzebuje informacji. Warto podążać za tym pytaniem, ale nie za bardzo wyprzedzać następne.

Czy jest jakaś granica wieku, poniżej której nie należy zabierać dziecka na pogrzeb, czy do bliskiej osoby, umierającej w szpitalu?

Nie ma takiej granicy. Rodzice powinni znać swoje dzieci i wiedzieć, na co są gotowe. To oni muszą zadecydować, czy zabrać dziecko. Kiedyś na oddziale łódzkiego szpitala na Spornej umierała nastolatka. Choroba rozwinęła się gwałtownie. Przy śmierci dziewczynki była cała najbliższa rodzina, także jej młodsze siostry. Oczywiście, że dziewczynki płakały, było to dla nich trudne, ale nie były same, bo byli też przy nich dorośli. Miały szansę pożegnać się ze swoją siostrą. Dziewczynka odeszła spokojnie. Warto sięgnąć do własnych doświadczeń, kiedy odchodzili nasi bliscy. Miałam 6 albo 7 lat, kiedy umarła moja babcia. Byłam na jej pogrzebie i nie wywołało to we mnie głębokiego urazu. Pamiętam, że kiedy babcia umarła, rodzice zostawili mnie samą w domu i pojechali do domu babci. To było dużo trudniejsze niż wtedy, kiedy mogłam bezpiecznie stać przy grobie z moim rodzicami, kuzynem i dalszą rodziną. Widziałam ból mojego taty. To ważne, by dzieci wdziały nasze trudne emocje.

A jeśli 10-latek nie chce iść na pogrzeb?

Należy z nim porozmawiać, dlaczego, czego się obawia. Może wyobraża sobie to bardzo dramatycznie. Na pewno jest znacznie trudniej, jeżeli wcześniej nigdy nie rozmawialiśmy z dzieckiem o śmierci, nie chodziliśmy z nim na cmentarz na Wszystkich Świętych, unikaliśmy trudnych emocji, a w domu panowało przekonanie, że radość jest dobra, a smutek jest zły.

Kiedy nieuleczalnie zachoruje ktoś bardzo bliski dziecku należy powiedzieć, jak to się może skończyć?

Nigdy nie wiemy, jak to się może skończyć. Można powiedzieć, że tata jest chory na chorobę, na którą nie znaleziono lekarstwa, a potem podążać za dzieckiem. Ono samo zapyta, co to znaczy, czy tata umrze. Wtedy można powiedzieć, że tego nie wiemy, ale tak może się zdarzyć.
Jak dzieci wyobrażają sobie śmierć?

Do czwartego, piątego roku życia u dzieci występuje cienka granica między tym, co jest rzeczywiste a nierzeczywiste. Np. myślą sobie, że skoro odkurzacz wciąga paprochy, to również może wciągnąć mnie. Takie dziecko bardzo łatwo może sobie wyobrazić, że po śmierci jest życie, że jest coś dalej. Dzieci zwykle są optymistami. Kiedy dziecko pyta, a jak tam jest, można odpowiedzieć, a jak ty sobie to wyobrażasz, jak byś chciał, żeby tam było. Czy tam jest miękko? Czy babcia czy dziadek leżą na chmurce i patrzą na ciebie z góry?

Pracowała Pani kilka lat temu jako psycholog Fundacji Gajusz na oddziale onkologicznym na Spornej. Czy umierające dzieci mówiły o śmierci?

Rodzice ukrywali przed dziećmi, że leczenie nie powiodło się. Nawet wtedy, kiedy dziecko było pod opieką hospicjum, prosili, by przyjeżdżać prywatnym samochodem, a nie hospicyjnym. A ja jako psycholog nie mogę wychodzić przed rodziców. To oni decydują, w jaki sposób dziecko jest informowane o chorobie. Kiedy umierała Kasia czy Adam, dzieci pytały, co z nimi, a rodzice odpowiadali, że wyszli do domu. A przecież one widzą, że dzieci umierają na oddziale. Dobrze wiedzą, co oznacza, jeśli zaprzestaje się leczenia. Słyszałam, jak rodzice czy pielęgniarki starali się pocieszać dziecko, że wszystko będzie dobrze, a po twarzy dziecka, które czuło się coraz gorzej, było widać, że nie im dowierza.

Dr Małgorzata Stolarska, onkolog dziecięcy ze szpitala przy Spornej, opowiadała mi, że pięcioletnia dziewczynka, u której nie powiodło się leczenie białaczki, poprosiła lekarza, żeby narysował jej cmentarz. Dała w ten sposób sygnał, że myśli o śmierci. Zdaniem dr Stolarskiej, trzeba takie sygnały podchwytywać, bo dziecko, widząc uniki bliskich, zmaga się z problemem samo.

To prawda. Można wtedy opowiedzieć przepiękną bajkę Marii Molickiej o tym, jak nieuleczalnie chora dziewczynka przechodzi na drugą stronę lustra. Tam czuje się bardzo bezpiecznie, spotyka inne dzieci, dziadków, którzy się nią w tym nowym świecie opiekują. Przede wszystkim rodzice nie powinni być wtedy sami. To przerażające, ale bardzo często dzieci umierają tylko w towarzystwie matki. Ojciec albo opiekuje się wtedy innymi dziećmi, albo unika takiej sytuacji. W takiej chwili matka powinna mieć przy sobie kogoś bliskiego: własną matkę, siostrę czy przyjaciółkę, nawet psychologa. Bywały takie sytuacje, że dziecko odchodziło, a trzeba było zajmować się matką, bo ona była na skraju zapaści. Na przykład świadoma wszystkiego nastolatka mówiła: Mamo, pozwól mi odejść.

W przedszkolach dzieci bawią się w Halloween. To oswaja ze śmiercią?

Pewnie tak, ale to nadaje jej bagatelizujący wymiar. Halloween to ucieczka od problemu. Wcale nie ułatwiamy w ten sposób rodzicom rozmowy. Halloween przybliża śmierć, ale nie ułatwia jej przeżycia. Potem okazuje się, że nie jest takie zabawne, kiedy umiera dziadek, siostra czy kot. Nie pali się dynia, nikt nie biega w maskach i nikogo nie straszy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki