Niezapomniany klimat podwórek
Niezapomniany klimat łódzkich podwórek
Edyta Nowaczyk, dziś ponad 50-letnia bizneswomen, matka dorosłego syna, wychowała się w kamienicy przy ul. Sienkiewicza w Łodzi, w pobliżu ul. Tuwima. Twierdzi, że nigdy nie zapomni swojego wielkiego, betonowego podwórka.
- Podwórku było naprawdę ogromne! - wspomina Edyta.- To dlatego, że było dla dwóch kamienic. Pośrodku podwórka utworzono wielki klomb. Rosły tam nie tylko kwiaty, ale i ustawiano w nim ławeczki. Siadały na nich zawsze starsze panie z naszych kamienic. Pilnowały dzieci, które bawiły się na podwórku, między innymi w piaskownicy, ale i „plotkowały” o sąsiadach,
Ale dla dzieci z tego podwórka najważniejszy był...trzepak.
- To przy nim zbieraliśmy się po szkole – wspomina. - Przychodziło się ze szkoły, zostawiało w domu tornister i już biegło „na trzepak”. Siadało na nim i wołało się: Beata, wyjdziesz na dwór! Nikt do nikogo nie zdzwonił, tylko tak się zbieraliśmy. Na tym trzepaku rozmawialiśmy o pierwszych poważnych problemach, tam rodziły się pierwsze miłości... Przy trzepaku graliśmy „gumę”. Na podwórku bawiliśmy się w „klasy”, chowanego i „zbitą szklankę”. Nie pamiętam już nawet, na czym ta gra polegała. Wołało się tylko „zbita szklanka”!
Wejście przez płot
Podwórko Edyty graniczyło ze Szkołą Podstawową nr 96. W niej uczyła się większość dzieci z jej kamienicy.
- Odginaliśmy więc pręt w płocie oddzielającym naszą kamienicę od szkoły – wspomina. - Dzięki temu drogę do naszej podstawówki pokonywaliśmy w dwie minuty. Niestety co jakiś czas dozorca zakrywał tę dziurę w płocie. I musieliśmy naokoło chodzić do szkoły. Ale potem znów ktoś odginał pręt...
Edyta miała z 6 lat, gdy jej tata, wielki miłośnik motoryzacji kupił sobie auto. Była to „Warszawa”, oczywiście używana, ale wywołała wielką sensację w kamienicy.
- Kiedy tata przyjeżdżał z pracy zbiegały się na podwórko niemal wszystkie dzieci z naszej kamienicy – dodaje Edyta. - Ile się zmieściło wsiadało do „warszawy”. Tata robił kilka kółek wokół klombu...
Gołębie na podwórku
Klimaty dawnych podwórek odchodzą już w zapomnienie, ale bez problemów znajdzie się w Łodzi takie, gdzie stoją rzędy drewnianych komórek. Bywa, że mieszkańcy kamienicy biegają do ustawionego na podwórku „wychodka”. Wystarczy pojechać na Bałuty, na przykład w okolice ul. Łagiewnickiej, Wojska Polskiego. Tam na jednym podwórek stoi rząd drewnianych komórek. Wyróżnia się ta, na której dachu znajduje się gołębnik z kilkudziesięcioma ptakami. Kiedyś na niemal każdym bałucki podwórku hodowano gołębie.
- To gołębie sąsiada, ale nie ma go dziś! - tłumaczy pani Marzena. Razem z dwoma sąsiadkami: panią Grażyną i Krystyną usiadła na podwórku korzystając ze słonecznej pogody. - Od wielu lat je hoduje. W okolicy zostało jeszcze kilku hodowców gołębi.
Pani Dorota wychowała się w tej kamienicy, na tym podwórku.
- Nie chciałabym mieszkać w innym miejscu, choć warunki są tu jakie są – mówi. - Mimo wszystko jest tu miła atmosfera. Ludzie się znają. Bo gdzie jeszcze ludzie wychodzą na podwórko, siadają, rozmawiają? Tylko na Bałutach! Jedni stają przy gołębiach, inni siadają obok i też gadają...
Córka jej sąsiadki mieszka w centrum, na ul. Radwańskiej. Tam nikt nie siada na podwórku, nie zna się sąsiadów. Ale warunki życia w ich bałuckiej kamienicy są ciężkie. Część z lokatorów chodzi do ubikacji, która stoi na podwórku....
Tragedia w Połtawie. 41 ofiar po rosyjskim ataku
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?