Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mija 80 lat zgierskiej egzekucji. Pięćdziesięciu Polaków za życie jednego Niemca

Anna Gronczewska
Pomnik Stu Straconych Zgierz
Pomnik Stu Straconych Zgierz archiwum Dziennika Łódzkiego
80 lat temu w Zgierzu odbyła się publiczna egzekucja 100 Polaków. Oglądało ją około 6 tysięcy ludzi spędzonych przez hitlerowców na plac Stodół.

Pięćdziesięciu Polaków za życie jednego Niemca. 80 lat zgierskiej egzekucji

Do tej zbrodni doszło 20 marca 1942 roku. Zabijając 100 Polaków Niemcy chcieli się zemścić i wziąć odwet za zamordowanie dwóch gestapowców.

- To na pewno jedna z największych publicznych egzekucji jaka miała miejsce na ziemiach polskich podczas II Wojny Światowej – mówi Wojciech Źródlak, emerytowany kustosz z Muzeum Tradycji Niepodległościowych Oddział Radogoszcz w Łodzi. - Można tu przywołać egzekucję, która miała miejsce w Wawrze. Wtedy w odwecie na zabójstwo dwóch Niemców rozstrzelano 107 Polaków. Przy czym egzekucja w Zgierzu miała miejsce na terenie Kraju Warty, a w Wawrze – Generalnej Guberni. Można więc powiedzieć, że publiczna egzekucja w Zgierzu była największą w Kraju Warty, czyli na terenach wcielonych do III Rzeszy. Przy czym należy pamiętać, że w 1942 roku nastąpiło nasilenie niemieckiego terroru wobec Polaków. Można tu też przytoczyć historię z Kiełczygłowa. Tam w odwecie za zabicie Niemca zamordowano 10 Polaków wziętych z radogoskiego więzienia.

Uciekł i zabił

Cała historia zaczęła się od Józefa Mierzyńskiego, członka ZWZ – AK. Urodził się w 1906 roku w Starosielcach, które są dziś dzielnicą Białegostoku. Przed wojną służył w stopniu sierżanta w 10 Zgierskim Batalionie Pancernym. Po kampanii wrześniowej trafił do niemieckiej niewoli. Został z niej zwolniony i wrócił do Zgierza. Zamieszkał w Łodzi. Pracował jako kierowca. Zaczął działać w podziemiu niepodległościowym ZWZ – AK. Ale gestapo wpadło na jego trop. Został aresztowany 6 marca 1942 roku.

Jak wynika z dokumentów przyznał się do posiadania broni. Powiedział też podczas przesłuchania, że poda miejsce jej przechowywania. Dwaj gestapowcy zawieźli go do Zgierza, na ul. Długą 54. Tam, na strychu, miała być ukryta broń. Józef Mierzyński pokazał w którym to miejscu się znajduje. Potem wykorzystując zamieszanie, nieuwagę hitlerowców chwycił za broń i strzelił do nich. Niemcy Erich Torno i Friedrich Lutz, zginęli, a Józefowi Mierzyńskiemu udało się uciec.

Wysłano za nim list gończy. A szef łódzkiego gestapo, sturmbannführer Herbert Weygand oraz kierownik wydziału II tego Urzędu, zajmującego się zwalczaniem ruchu oporu, hauptbannführer Erwin Kautter nakazali aresztować polskich oficerów, podoficerów z całej rejencji łódzkiej. Jak tłumaczono ma to być tymczasowy środek odwetowy.
Aresztowano też 250 mieszkańców Zgierza, w tym tych, którzy mieszkali w domu przy ul. Długiej 54. Wszystkich zgromadzono na terenie jednej ze zgierskich szkół powszechnych. Dokonano selekcji zatrzymanych zgierzan. Część z nich zwolniono, ale 149 mężczyzn i 12 kobiet przetransportowano do więzienia na Radogoszczu w Łodzi.

Zgodnie z rozkazem szefa łódzkiego gestapo zatrzymano oficerów i podoficerów Wojska Polskiego. Nie tylko w Łodzi, ale też w Pabianicach, Łasku, Zduńskiej Woli, Sieradzu, Bełchatowie, Kaliszu, Łęczycy, Wieluniu, Kępnie, Ostrowie Wielkopolskim. W sumie zatrzymano 1813 osób, z tego 319 oficerów i podoficerów.

Zemsta Niemców

Herbert Weygand i Erwin Kauter wysłali do Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy w Berlinie raport o zastrzeleniu dwóch funkcjonariuszy gestapo. Podali w nim, że Erich Torno i Friedrich Lutze zostali zastrzeleni przez nieznanych sprawców. Wnioskowali, by odwecie zastrzelić 100 Polaków. Wniosek ten został zaakceptowany w Berlinie.
Niemcy postanowili, że publiczna egzekucja zostanie dokonana na Placu Stodół, w Zgierzu. Dziś to Plac Stu Straconych. W czasie wojny znajdowało się tam miejskie wysypisko śmieci. Miejsce egzekucji przygotowywali robotnicy ze zgierskiego magistratu. Nadzorowali to niemieccy policjanci. W tym samym czasie grupa więźniów Radogoszcza wykopała grób w Lesie Lućmierskim. Miał osiem metrów długości, cztery szerokości i trzy głębokości.

Bezpłatne widowisko...

Już 20 marca 1942 roku, w godzinach rannych zaczęto sporządzać listę więźniów, którzy mieli zostać rozstrzelani. Mężczyźni przebywali w radogoskim więzieniu i przy ul. Sterlinga. Na miejsce egzekucji przewieziono ostatecznie cztery kobiety z więzienia przy ul. Gdańskiej. Była wśród nich Joanna, żona Józefa Mierzyńskiego.

100 więźniów zgromadzono na Placu Stodół i związano im ręce. Jednocześnie po Zgierzu zaczęła jeździć niemiecka policja. Policjanci wyciągali ludzi z mieszkań, tramwajów. Przywieziono też ludzi z okolicy Zgierza - Białej, Brużycy, Lućmierza, Strykowa. Wszystkich, w sumie około 6 tysięcy osób, sprowadzono na Plac Stodół.

Niemcy zabezpieczyli się na wypadek, gdyby ruch oporu chciałby dokonać akcji i odbić zakładników. Wybrano 100 mężczyzn. Mieli zostać rozstrzelani, gdyby doszło do jakichkolwiek niepokojów. Zgromadzonych na placu Polaków pilnowało ponad 200 policjantów, kilkuset członków niemieckich organizacji paramilitarnych.

Po godzinie 10.00 na plac przywieziono więźniów. Na miejscu czekali już między innymi. Friedrich Ǜbelhör - prezes rejencji łódzkiej, Herbert Mess - landrat łódzki i szef łódzkiego NSDAP, Kurt Eifrig – burmistrz Zgierza, Hans Steinberg - szef Prokuratury przy Sądzie Krajowym w Łodzi, i wielu innych niemieckich dostojników.

- Będziecie mieli bezpłatne widowisko – tak przemówienie do zgromadzonych na Placu Stodół Friedrich Ǜbelhör, jego słowa tłumaczył Ludwik Kindlein z policji kryminalnej w Zgierzu. - W 1939 roku za zabicie jednego Niemca rozstrzelaliśmy 10 Polaków, dziś za śmierć jednego Niemca zginie 50 Polaków, a następny przypadek tego rodzaju pociągnie za sobą śmierć 100 Polaków za jednego Niemca.

W plutonie egzekucyjnym byli funkcjonariusze gestapo. Ze wspomnień świadków wynika, że skazanych wyprowadzano po piętnaście osób skrępowanych liną. Do jednej osoby strzelało dwóch członków plutonu egzekucyjnego. Po każdej salwie do lezących podchodził lekarz w mundurze SA i stwierdzał zgon. Czasem wskazywał żyjące ofiary. Wtedy umierających dobijali strzałem pistoletu funkcjonariusze łódzkiego gestapo SS-scharfüuhrer Alfons Nikolai oraz  hauptbannführer Erwin Kauter. Gdy zakończono egzekucję mężczyznom, którzy stali się zakładnikami kazano załadować ciała zamordowanych na samochody, a także posprzątać teren.

Zaraz po egzekucji, 20 marca 1942 roku prokurator Hans Steinberg skierował do Prokuratora Generalnego Drendela w Poznaniu pismo informujące o przeprowadzonej egzekucji:

- Egzekucja została wykonana przez kierownika placówki gestapo w Łodzi w obecności prezydenta rejencji, licznych przedstawicieli państwa i partii, której formacje wzięły w niej udział - pisał w raporcie prokurator Hans Steinberg do Prokuratora Generalnego Drendela - Władze sądowe były reprezentowane przez przewodniczącego sądu krajowego i niżej podpisanego. Wiele setek Polaków zostało przyprowadzonych pod nadzorem policji na miejsce egzekucji i obserwowało rozstrzeliwanie. Prezes rejencji wygłosił do nich wyjaśniające i ostrzegawcze przemówienie. Egzekucja zakończyła się o 10.55.
Ciała zamordowanych przewieziono do Lućmierskiego Lasu. Pochowano ich w przygotowanym wcześniej grobie.

Brat Krwawego Feliksa

Przez wiele lat mówiono, że na Placu Stodół w Zgierzu stracono 100 osób. Ale z badań Okręgowej Komisji Ścigania Zbrodnie Hitlerowskich w Łodzi wynika, że pojawiły się tu wątpliwości. Jeden z więźniów Radogoszcza, Stefan Obara, który pochodził z Żyrardowa, opowiadał że był wytypowany do tej egzekucji. Był już w Zgierzu, gdy podszedł do niego jeden z funkcjonariuszy gestapo, wyciągnął go z szeregu, wsadził do auta i zawiózł do Łodzi, na ul. Anstadta.
- Prawdopodobnie był jeszcze potrzebny gestapowcom do prowadzenia śledztwa, którego jeszcze nie zakończyli – wyjaśnia Wojciech Źródlak. - Ale pojawiło się też zeznanie Antoniego Bardla, który był więźniem Radogoszcza wyznaczonym do kopania dołu w Lesie Lućmierskim w którym zostały pochowane ofiary zgierskiej egzekucji. Twierdził, że w pewnym momencie z szoferki auta wyprowadzono mężczyznę o kulach. Został zabity i pochowany z innymi ofiarami. Tak więc wynika z tego, że stracono w sumie 100 osób.

Okręgowej Komisji Ścigania Zbrodni Hitlerowskich w Łodzi udało się ustalić listę osób zamordowanych 20 marca 1942 roku w Zgierzu.

- Nie były to przypadkowe ofiary – zapewnia Wojciech Źródlak. - Większość z nich stanowili członkowie ruchu oporu z Łodzi, Zgierza, Pabianic, Sieradza, Wielunia. Egzekucja miała charakter demonstracji. Chodziło o to, by zastraszyć Polaków.

Józef Mierzyński ukrywał się przez 2 miesiące. Złapano go w Będkowie. Padł ofiarą donosu. Za jego ujęcie Niemcy oferowali 5 tysięcy marek. I na Mierzyńskiego doniósł agronom z Łaznowa, który był konfidentem gestapo.

- Po wojnie go ujęto, ale zmarł w więzieniu na gruźlicę i nie doczekał procesu – wyjaśnia Wojciech Źródlak.

Józefa Mierzyńskiego skazano na karę śmierci. Został powieszony 30 maja 1942 roku w więzieniu przy ul. Kopernika w Łodzi, choć pojawiły się informacje, że został zabity podczas przesłuchania.

Wśród rozstrzelanych w Zgierzu było między innymi kilku prawników, nauczycieli, trzech harcerzy, ksiądz, dwóch dziennikarzy. Zamordowano na przykład mecenasa Kazimierza Kowalskiego, który od 1933 roku był prezesem, Zarządu Miejskiego Stronnictwa Narodowego w Łodzi, a w 1937 r. z inicjatywy Romana Dmowskiego wybrano go prezesem Zarządu Głównego SN. 20 marca 1942 roku zginął też brat Kazimierza Kowalskiego, Bolesław. Rozstrzelano również Leona Trellę, dziennikarza Dziennika Bydgoskiego, Kuriera Poznańskiego. Wtedy też zginął Władysław Dzierżyński, brat słynnego Feliksa. Był uznanym neurologiem, dyrektorem obecnego szpitala im. Barlickiego w Łodzi.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki