Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

tablica z napisem "Łódź"

Widzę Łódź
Dariusz Pawłowski
Dariusz Pawłowski Dziennik Łódzki/archiwum
W odległości stukilkudziesięciu kilometrów od Warszawy Łódź to największe po stolicy miasto. Wyjeżdżając z Warszawy do Łodzi samochodem można o tym nie wiedzieć. Kieruje się nas raczej na Wrocław, Katowice, Kraków czy Janki niż do miasta, z którym stolica miałaby tworzyć duopolis. No czy tak się traktuje partnera? A co na to sam partner?

Oznaczenia całej drogi z Warszawy do Łodzi wskazują na to, że oznaczający byli przekonani, iż w tę stronę będą jeździć tylko łodzianie wracający po robocie do domu, którzy i tak wiedzą jak jechać, i trafią na "nos". Tak samo myśli chyba sama Łódź.

Przekraczając granice miasta od strony Warszawy wita nas zwykła tablica z napisem "Łódź". Napis niby właściwy, ale rozmiarami i efektownością identyczny z tablicami na granicach wszelkich Wólek, Zaścianków Dolnych i Górnych czy Ciemnych Głuchych wszelkich (z całym szacunkiem dla Wólek, Zaścianków i Ciemnych Głuchych). Żadnych tam: "Wita was Łódź!" i "Już od granic pokazujemy, że jesteśmy dużym, przyjaznym miastem z rozmachem, do którego serdecznie zapraszamy". Tak, jakbyśmy pragnęli, że jeżeli już ktoś obcy zbłądzi i nadjedzie do Łodzi od Warszawy, to żeby podążył dalej swoją drogą specjalnie miasta Łodzi nie zauważając.

Poczucie powrotu z miasta na wieś pogłębiają oczywiście dziury w jezdni rozpoczynające się już za wspomnianą graniczną tablicą. I piach, i kurz sypiące się spod kół. A w Warszawie to nie tylko nie mają dziur w nawierzchni, ale także nie widać specjalnie, żeby ta była łatana. Nawet asfalt mają inny? Tak się tworzą kompleksy. I beznadziejne poczucie, że jakimże to chcemy być partnerem dla dużego sąsiada, skoro sami się nie szanujemy?

Tablica z napisem "Łódź" to oczywiście tylko symbol i od jej powiększenia nie powiększy się znaczenie miasta, które ona identyfikuje. Ale dopóki samo miasto nie zechce nabrać mocy, to nikt mu jej nie "nada". Dopóki będziemy przystankiem dla tych, którzy tak naprawdę marzą o Warszawie i w podróży w tamtą stronę widzą jedyny sens, nikt nie będzie inwestował w drogowskazy: "jedźcie do Łodzi!". Dopóki sami nie będziemy czuli, że szczerze chcemy tu żyć (nie czując się do tego jedynie zmuszonymi okolicznościami), miasto nie zacznie się ładnie "ubierać". Ale gdy sprawimy, że w Łodzi będzie się dużo i fajnie działo, warszawiacy pierwsi postawią na granicach swojego miasta wielki kierunkowskaz: "Tędy jedziemy radować się w Łodzi!!!".
Dariusz Pawłowski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki