MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Co się z tobą dzieje nasza najukochańsza córeczko?

Agnieszka Jasińska
Marta to ładna zielonooka blondynka. To dwa jedyne zdjęcia, które pozostały w jej domu.
Marta to ładna zielonooka blondynka. To dwa jedyne zdjęcia, które pozostały w jej domu. zdjęcie rodzinne
Rodzina, policja i Itaka szuka 17-letniej Marty Buchalskiej. Powodem zaginięcia może być znajomość z internetu.

Dla rodziców 17-letniej Marty Buchalskiej z Łodzi ostatnie 14 dni to najgorszy okres w ich życiu. Dwa tygodnie temu ich córka wyszła do szkoły i ślad po niej zaginął. Pani Ania i pan Andrzej odchodzą od zmysłów. Nastolatki szuka policja i Centrum Poszukiwań Ludzi Zaginionych Itaka. Ślad prowadzi do Katowic. Marta zwierzyła się koleżankom, że w internecie poznała starszego mężczyznę. Opowiadała też, że się z nim umówiła. Do spotkania miało dojść 29 października, czyli w piątek, kiedy zaginęła. Dziewczyna prawdopodobnie już pod domem wsiadła do jego samochodu. Jednak w czasie śledztwa doszedł jeszcze jeden trop. Na razie policja milczy na ten temat. Możliwe, że Marta wcale nie jest w Katowicach...

Świetna uczennica i najukochańsza córeczka

O Marcie nikt nie mówi ani jednego złego słowa. W szkole była jedną z najlepszych uczennic. Piątka z matematyki, żadnych problemów wychowawczych.

- Marta była bardzo sympatyczna, ale skryta i zamknięta w sobie, nie była typem osoby, która jest w centrum uwagi mówi Andrzej Kolasiński, dyrektor IX Liceum Ogólnokształcącego w Łodzi.

- Córka miała koleżanki, ale po lekcjach rzadko się z nimi spotykała. One były z Tuszyna czy Rzgowa, więc po szkole wracały do domu - opowiada pani Anna.

Po zaginięciu Marty w szkole odbyły się spotkania z psychologiem i pogadanki na temat zagrożeń płynących z internetu.

- Młodzież była zaskoczona, że internet to nie tylko dobrodziejstwo, ale również niebezpieczeństwo - opowiada dyrektor. - Uczniowie dużo pytali, mam nadzieję, że takie spotkanie pozwoli uniknąć w przyszłości podobnych zdarzeń.

Rodzice Marty wciąż nie mogą uwierzyć w to, co się wydarzyło.
- To nasza ukochana córeczka. Marta jest jedynaczką. Staraliśmy się, aby niczego jej nie brakowało - opowiada pani Ania. - Nigdy wcześniej nie uciekła z domu. Nie mieliśmy pojęcia, że ma taki zamiar. Nie wiedzieliśmy, że poznała kogoś przez internet. Latem spotykała się jeszcze z chłopakiem z Łodzi. Nawet razem pojechaliśmy na wakacje. Na wyjazd Marta przebiła sobie język. Powiedziała nam o tym już po fakcie. Nie byłam zadowolona, ale starałam się zrozumieć. Nie trzymaliśmy córki krótko.

We wrześniu Marta pokłóciła się z chłopakiem. Powodem był właśnie internet. Chłopak miał dość tego, że dziewczyna rozmawia z obcymi przez internet.

Po zaginięciu córki matka uważnie przejrzała jej rzeczy. Okazało się, że z pokoju 17-latki oprócz torby z książkami i zeszytami do szkoły prawie nic nie zniknęło.

- Jednak nigdzie nie ma jej ulubionej bluzki dyskotekowej, ciepłej bluzy z kapturem oraz getrów - opowiada matka.

Policja zabezpieczyła laptop dziewczyny. Marta zabrała ze sobą telefon komórkowy, ale on nie odpowiada.

- Dziewczyna wykasowała z komputera wszystkie rozmowy, jakie prowadziła. Jednak część udało się nam odtworzyć. Z rozmów nie wynika, żeby dziewczyna umawiała się z kimś na spotkanie - dowiadujemy się od jednego z policjantów.

Koleżanki wiedzą najwięcej o losie Marty

Policja przesłuchała pięć koleżanek Marty. To one powiedziały matce o internetowej znajomości 17-latki. Jednak zeznania uczennic objęte są tajemnicą śledztwa.

- Koleżanki Marty wskazały nam też jeszcze jeden trop, gdzie może być dziewczyna. Jednak dla dobra śledztwa nie możemy o nim mówić - dowiadujemy się nieoficjalnie.

Mama Marty dużo by teraz oddała, gdyby któraś z koleżanek wcześniej przyszła do niej i powiedziała o internetowej znajomości córki.

- Dlaczego nikt z tym do mnie nie przyszedł? - zastanawia się. - Wszędzie panuje znieczulica. Nikt nie chce mieszać się do życia innych ludzi. I przez to rodzice dowiadują się o wszystkim na samym końcu.

Pomoc rodzinie Marty obiecał łódzki detektyw Krzysztof Rutkowski.
- Niestety, w ostatnim czasie coraz więcej młodych dziewczyn ginie bez śladu. Parę lat temu ten problem dotyczył przede wszystkim chłopaków. Tylko, że oni uciekali z domów. Niestety, zaginięcia dziewczyn różnie się kończą - opowiada Krzysztof Rutkowski. - Nie rysujmy jednak od razu czarnych scenariuszy. Zaginięcie Marty wcale nie musi mieć złego finału. Dziewczyna mogła uciec z domu, spróbować innego życia. Mogła pojechać z facetem do Zakopanego albo Sopotu. I teraz bardzo dobrze się bawi. Pije drinki, pali trawkę. I jak jej się znudzi, to wróci do domu.

Detektyw wspomina sprawę, jaką prowadził kilka miesięcy temu w Łodzi. Zgłosili się do niego zrozpaczeni rodzice, którzy nie wiedzieli, co się dzieje z ich córką. Daria zniknęła bez śladu. Nie dawała żadnego znaku życia. Rodzina była wstrząśnięta. Matka osiwiała ze strachu, a ojciec brał mocne środki na uspokojenie. Brat odgrażał się, że zabije tego, kto zrobił siostrze krzywdę.

- Przeszukaliśmy komputer 17-latki. Sprawdziliśmy historię Gadu-Gadu. Na tej podstawie udało się ustalić, z kim się kontaktowała. Na podstawie IP komputera ustaliliśmy adres mężczyzny, z którym rozmawiała. Natychmiast pojechaliśmy na miejsce - wspomina detektyw. - Przyjmowaliśmy różne scenariusze: uprowadzenie, przetrzymywanie...

Jednak kiedy detektywi zapukali do mieszkania, drzwi otworzyła im... uśmiechnięta i zaskoczona 17-latka.

- Ale co się takiego stało? Po co mnie szukacie? Przecież ja jestem tutaj szczęśliwa - oznajmiła detektywom. Wszyscy oniemieli.
Zdarza się, że poszukiwania nie kończą się happy endem

Niestety, nie wszystkie zaginięcia nastolatek kończą się szczęśliwie.
- Prowadziłem poszukiwania 17-latki z Wrocławia. Dziewczyna zaginęła bez śladu. Poszła na dyskotekę. Poznała tam faceta. Dała się mu omotać. Poszła do niego. Dalej było jak w filmie. On wywiózł ją do Niemiec, do domu publicznego - opowiada Rutkowski. - Znaleźliśmy go bardzo szybko. Ustaliliśmy, gdzie mieszka i wtargnęliśmy do domu. Potem pojechaliśmy po dziewczynę do Niemiec. Nie była pełnoletnia, więc łatwiej ją było odbić.

Krzysztof Rutkowski wspomina też o jeszcze jednym poszukiwaniu łodzianki, córki jednego z biznesmenów.

- Kiedy dziewczyna uciekła z domu, miała niespełna 18 lat - opowiada Rutkowski. - Rodzice byli bezsilni. Poprosili mnie o pomoc. Szukałem jej w pięciu państwach. W końcu znalazłem w Niemczech. Okazało się, że trafiła do austriackiej sekty. Razem z innymi wyznawcami jeździła mercedesem blaszakiem po całej Europie z - jak oni to nazywali - misją religijną. Niestety, kiedy znaleźliśmy dziewczynę, była już pełnoletnia. Nic nie byliśmy w stanie zrobić. Ona po prostu nie chciała z nami wracać. Jedynym sposobem na zabranie dziewczyny do kraju było jej sądowe ubezwłasnowolnienie. Ojciec starał się o to, ale mu się to nie udało. Musieliśmy się poddać. Dziś ta dziewczyna ma już 24 lata. Nikt nie ma pojęcia, co się z nią dzieje.

***

Ktokolwiek wie
Ktokolwiek ma informacje o Marcie Buchalskiej proszony jest o kontakt z Centrum Poszukiwań Ludzi Zaginionych pod całodobowymi numerami: 0 801 24 70 70 oraz 022 654 70 70. Można również napisać mejl: [email protected]. Itaka gwarantuje dyskrecję. Można w tej sprawie kontaktować się z VII Komisariatem Policji w Łodzi przy ulicy 3 Maja 43, tel. 42/665 24 56 (całą dobę), zaś w godz. 8-16 pod tel. 42/665 27 91. Marta ma 172 cm wzrostu, włosy blond do ramion, zielone oczy. Była ubrana w fioletową połyskującą kurtkę, czarne spodnie tzw. rurki, białą bluzę z kapturem i adidasy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki