Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

OPOLE 2019. Festiwal w Opolu to nie tylko estrada, ale i życie towarzyskie

Anna Gronczewska
14 czerwca rozpoczyna się 56. Krajowy Festiwal Polskiej Piosenki w Opolu. Na scenie opolskiego amfiteatru zaprezentują się uznane gwiazdy jak Alicja Majewska, Varius Manx czy Edyta Górniak. Ale pojawią się też młodzi wykonawcy, którzy na razie marzą o sławie.

Pierwszy Festiwal Polskiej Piosenki w Opolu odbył się 19 czerwca 1963 roku. Wystąpiło w nim 102 piosenkarzy, zapowiadali ich Lucjan Kydryński i Jacek Fedorowicz. A pierwszymi laureatami festiwalu zostali Ewa Demarczyk i Bohdan Łazuka. Krzysztof Cwynar, łódzki piosenkarz, bardzo mile wspomina opolskie festiwale. Tam poznał wielki świat. Gdy występował na scenie opolskiego amfiteatru, to artystycznie żyła jeszcze Ewa Demarczyk, śpiewała Anna German, triumfy święcił Czesław Niemen. Tadeusz Chyła rozbawiał publiczność, ale też kolegów na licznych biesiadach.

- W 1965 roku wystąpiłem w debiutach, które nazywały się wtedy koncertem „Nowych głosów” - opowiadał nam Krzysztof Cwynar. - Wystartowało w nim 1700 młodych piosenkarzy z całej Polski. Do finału wszedłem ja i dziesięć dziewczyn, wśród nich Zdzisława Sośnicka. Zwyciężyłem, śpiewając piosenkę „Cyganka”. Był to liryczny wiersz Władysława Broniewskiego. Rok później dostałem wyróżnienie za piosenkę „Zawstydzona”.

W Opolu kwitło życie towarzyskie. Wieczorami piosenkarze, muzycy, autorzy tekstów spotykali się na opolskim rynku w kultowej już restauracji Pod Pająkiem.

- Tam do białego rana śpiewano, bawiono się, pito alkohol, ale i rozmawiano o sprawach repertuarowych - przypomina Krzysztof Cwynar. - Była bowiem okazja, by spotkać znakomitych kompozytorów, autorów tekstów.

Na panu Krzysztofie największe wrażenie robiły trzy gwiazdy: Ewa Demarczyk, Czesław Niemen i Anna German. Na przykład Czesław Niemen przychodził do Pająka, ale zwykle bawił się w swoim gronie. Anna German unikała takich spotkań towarzyskich. Po koncercie zwykle szła do hotelu.

- Byłem pod tak wielkim wrażeniem Ani, że śpiewałem nawet taką emisją głosu jak ona - dodaje piosenkarz z Łodzi. - Jeśli chodzi o Cześka Niemena, to wyobrażałem sobie, że jest mało przystępny, taki trochę natchniony. Ale okazał się zupełnie innym człowiekiem. Bardzo ciepłym, miłym. Był podobny do Ani German. Oni mieli takie ciepło w oczach, nigdy nie lekceważyli swojego rozmówcy. Miało się wrażenie, że długo czekali na rozmowę z tobą. Może wynikało to z tego, że oboje pochodzili ze Wschodu?

W Pająku bywała też Ewa Demarczyk. Była bardzo bezpośrednią kobietą, ale skupioną na tym, co robi. Krzysztof Cwynar pamięta, że kiedyś pojechali na występy do Berlina Zachodniego. Wracali już do domu, gdy na granicy między wschodnim a zachodnim Berlinem strażnik graniczny poprosił o paszport piosenkarkę. Po chwili dla formalności zapytał, czy pozostali mają dokumenty.

- Krzyknąłem, że tak - wspomina pan Krzysztof. - Już w NRD zorientowałem się, że dokumenty zostawiłem w hotelu, w Berlinie Zachodnim. A trzeba było wrócić do domu... Na szczęście przedstawicielowi Pagartu udało się dostarczyć mój paszport na lotnisko...

Krzysztof Cwynar wspomina, że duszą towarzystwa w Pająku był piosenkarz Roman Gierczak. Tadeusz Chyła rozbawiał wszystkich zabawnymi, trochę lirycznymi puentami. Bywał tam z nimi też Władysław Komar, mistrz olimpijski w pchnięciu kulą.

- Nigdy nie zapomnę swego pierwszego występu w opolskim amfiteatrze - opowiada Krzysztof Cwynar. - Wyczytywano już moje nazwisko, a ja stałem jak wmurowany za kulisami, kurczowo trzymając się framugi. Na szczęście w ekipie technicznej był pracownik łódzkiej telewizji. Zobaczył mnie całego bladego, więc dał mi mocnego kopniaka. I tak dzięki niemu wyszedłem na scenę...

W restauracji Pod Pająkiem laureaci opolskiego festiwalu świętowali swoje zwycięstwo, stawiając kolejki kolegom, przegrani zaś topili swoje smutki w kieliszkach czystej. Tak też rozchodziła się część wygranej. Restauracja Pod Pająkiem pełniła funkcję centrum festiwalowego. Jeden ze stolików nazywano „santorowskim”. Tu zasiadali bowiem Irena Santor, Jerzy Połomski czy Halina Kunicka. Był też stolik „bigbitowców” z Czerwonymi Gitarami czy Niebiesko-Czarnymi.

Maria Szabłowska, znana dziennikarka muzyczna związana z radiową Jedynką, nie zliczy, ile razy była na festiwalu w Opolu. W rozmowie z nami podkreślała, że festiwal w Opolu był najważniejszym festiwalem polskiej piosenki.

- Poza tym miał moc sprawczą - tłumaczyła dziennikarka. - Moc tworzenia gwiazd, lansowania przebojów. Była tylko Telewizja Polska. Nie miała konkurencji. Oglądalność festiwalu była więc ogromna. Paradoksalnie te czasy komuny były przychylniejsze dla festiwalu i Opola. Jeśli ktoś pokazał się tam z czymś fajnym, to miał pewność, że zostanie to wylansowane. To będzie hit, a on stanie się gwiazdą. Dziś festiwal nie ma już takiej mocy. Jest wiele konkurencyjnych imprez, bardzo wielu artystów. To wszystko ginie w jakiejś masie. Ten wszechobecny pośpiech, tempo życia sprawiają, że ludzie nie zatrzymują się w tym Opolu. Dawniej jechało się tam na trzy, cztery dni. I następowało takie zatrzymanie branży. Wszyscy, którzy się tam pojawiali, rozmawiali ze sobą, odbywały się spotkania po koncertach. Na pewno nie brakowało rywalizacji, zawiści, ale tego nie było widać. Dawniej to było takie coroczne święto. Wszyscy się na nie szykowali. Jedno Opole się kończyło, a artystki już zaczynały myśleć, w jakim stroju wystąpią na następnym festiwalu. Ja z sentymentu mieszkam dalej w hotelu, który kiedyś nazywał się Opole. Teraz Mercure. Kultowym miejscem była restauracja tego hotelu. Chodzi o dawny hotel Opole, który znajdował się koło dworca. W nim koncentrowało się życie towarzyskie. Restauracja tego hotelu tętniła życiem do późnych godzin nocnych, albo wczesnych rannych. Nie chodziło o to, że wszyscy szli się tam upić. Oczywiście pili też, ale tak naprawdę chodziło o to, by się spotkać, pobyć razem. Rozmawiało się o piosenkach, repertuarze. Ktoś coś zagrał, bo w rogu stało pianinko...

Maryla Rodowicz opowiadała nam, że do restauracji hotelu Opole chodziło się po nocnych próbach. Łączyło stoliki, ktoś grał na pianinie, inny na gitarze. Reszta śpiewała.

- Wszyscy tworzyli jedną wielką rodzinę - wspominała nam Maryla Rodowicz, wielokrotna laureatka opolskiego festiwalu. - Rodziło się wiele przyjaźni, choć rywalizowaliśmy ze sobą na scenie.

Andrzej Dąbrowski w Opolu święcił swoje wielkie triumfy. Trzy razy wygrał ten festiwal. Pierwszy raz w 1970 roku, piosenką „Zielono mi”.

- Te swoje sukcesy święciłem co dwa lata - mówił nam piosenkarz. - Po dwóch latach od debiutu wygrałem piosenką „Do zakochania jeden krok”, a po kolejnych dwóch piosenką „Niewczesna miłość”. Opole wspominam bardzo dobrze także od strony towarzyskiej. Były to miłe spotkania z kolegami z branży, nikt nikomu nie zazdrościł. Choć ja jestem dosyć dziwnym facetem. Po koncercie szedłem do hotelu spać, a nie do restauracji Pod Pająkiem.

W najlepszych latach główną nagrodą był fiat 125 czy jacht. - Kiedy ja wygrałem Sopot piosenką „Do zakochania jeden krok”, to dostałem góralski, skórzany portfel, a w nim 10 tysięcy złotych - dodaje Andrzej Dąbrowski.

Zwycięzca pierwszego festiwalu dostał w nagrodę 15 tysięcy złotych. Jak na tamte czasy była to ogromna suma. Bohdan Łazuka kupił za nią swojej mamie telewizor, węgierskiego Oriona.

Teraz inne są nagrody i piosenki. Tegoroczny festiwal zacznie się koncertem „Od Opola do Opola” . Zaprezentowane zostanie wszystko najważniejsze w polskiej muzyce, co wydarzyło się w ostatnim roku. Na scenie zobaczymy m.in.: Golec uOrkiestrę, Sylwię Grzeszczak, Stanisławę Celińską, Anię Dąbrowską, Edytę Górniak, Roksanę Węgiel, Varius Manx czy Alicję Majewską. Potem rozpoczną się opolskie debiuty. Na scenie pojawią się: Magdalena Bańkowska-Moskwa, Brudne Gary, Sargis Davtyan, Jagoda Kret, Justyna Jary, Sąstąd, Vigonez Music, Natalia Zastępa, Żelka, Michał Wiśniewski, Sonbird, Aleksandra Nykiel.

W sobotę opolski festiwal rozpocznie koncert premier. W konkursie na najlepszą piosenkę wezmą udział: Olga Bończyk, Ania Karwan, Patryk Kumór, Monika Kuszyńska, Maciej Miecznikowski & Leszcze, Marcin Sójka, Izabela Trojanowska, Szymon Wydra & Carpe Diem oraz 4Dreamers. Debiuty poprowadzą Agata Konarska i Artur Orzech.

Potem rozpocznie się koncert „Walizki moje pełne snów...”. Zaprezentowane zostaną piosenki poetyckie i kabaretowe. Zaśpiewają je: Katarzyna Dąbrowska, Elżbieta Romanowska, Katarzyna Żak, Marek Kaliszuk, Olga Bończyk, Maciej Miecznikowski, Katarzyna Pakosińska, Jolanta Fraszyńska, Łukasz Zagrobelny, Joanna Kurowska, Grzegorz Kucias, Stefan Każuro, Marcel Sabat, Maria Pawłowska, Emilia Komarnicka, Magdalena Kumorek, Bartosz Porczyk, Maciej Musiałowski, Pola Gonciarz. Koncert poprowadzi Krzysztof Respondek.

CZYTAJ INNE ARTYKUŁY

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki