MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Połączyła ich miłość do Ani

Monika Pawlak
Wiceprezydent Wieczorek już planuje, jak będzie rozpieszczał wnuka Piotrusia, gdy ten trochę podrośnie
Wiceprezydent Wieczorek już planuje, jak będzie rozpieszczał wnuka Piotrusia, gdy ten trochę podrośnie fot. archiwum rodzinne
Różnią ich poglądy polityczne, sprawowane funkcje, życiowe doświadczenie. O wspólnej pracy mimo różnic i trudnej sztuce odkładania na bok powiązań rodzinnych, z Mirosławem Wieczorkiem, wiceprezydentem Łodzi, i jego zięciem Tomaszem Kacprzakiem, przewodniczącym Rady Miejskiej, rozmawia Monika Pawlak

Los spłatał Panom figla, ustawiając Was - w pracy - po przeciwnych stronach barykady. Jak to jest, kiedy do teścia mówi się "panie prezydencie", a do zięcia "panie przewodniczący"?

Teść: Zabawnie. Rodzina już to troszkę obśmiała...
Zięć: Bywa śmiesznie. Ale interpelacje piszę do prezydenta Łodzi Jerzego Kropiwnickiego, a że w jego imieniu odpowiada wiceprezydent, który prywatnie jest moim teściem, to już inna sprawa. A nie zawsze jestem zadowolony z odpowiedzi.

Różnią się Panowie poglądami politycznymi, co na zajmowanych przez Was stanowiskach ma duże znaczenie. Spory na linii radni - prezydent są na porządku dziennym.

Teść: To prawda, różnimy się, często spieramy, choćby na sesjach Rady Miejskiej. Ale nie ma to wpływu na nasze relacje rodzinne. Pracę zostawiamy w pracy, w domu o niej nie rozmawiamy.
Zięć: W ferworze dyskusji na sesji nie udzieliłem kiedyś głosu wiceprezydentowi, ale nie odbiło się to na naszych rodzinnych relacjach. Znamy się od wielu lat, od początku wiemy, że mamy różne poglądy, ale szanujemy to.

Od jak dawna się znacie?

Teść: Najpierw poznałem tatę Tomka, byliśmy wówczas radnymi Rady Miejskiej w przeciwnych obozach politycznych. Ja byłem z Łódzkiego Porozumienia Obywatelskiego, a tata Tomka z Unii Wolności. Przez jakiś czas tworzyliśmy koalicję, później się rozpadła, ale nie zaważyło to na naszych kontaktach. Z Tomkiem widywaliśmy się przelotnie na spotkaniach rad osiedli. Od początku zajmowałem się jednostkami pomocniczymi miasta.
Zięć: Mama działała w radzie osiedla, trochę jej pomagałem, tylko nie wiedziałem, że kiedyś ten pan z magistratu będzie moim teściem. Anię, swoją żonę, poznałem w maturalnej klasie, na spotkaniu młodzieżówki Unii Wolności. Mojego obecnego teścia jakiś czas później, to naturalne, że bywałem w domu swojej dziewczyny, a później narzeczonej.

Połączyła Panów Ania - córka i żona. Wykorzystują Panowie jej pomoc w rozwiązywaniu sporów? Tata prosi córkę, by podpowiedziała coś mężowi, mąż sugeruje, by szepnęła zdanie tacie?

Teść: Nie ma mowy! Nie wciągam córki do swoich spraw, nie mam takiego zwyczaju. Poza tym mogłoby to być groźne, gdyby konflikt z zięciem urósł do niebotycznych rozmiarów. Nie, nigdy tak nie robiłem i nie będę.
Zięć: Oczywiście, że nie ma o czymś takim mowy! Każdy z nas pracuje na swoje konto, swoje nazwisko, szanujemy się wzajemnie i nie będziemy ze sobą "walczyć", wykorzystując do tego moją żonę.
Ale trudno się Panom uchronić przed podejrzeniami, że załatwiają pewne sprawy między sobą, przy niedzielnym obiedzie?

Teść: Owszem, docierają do mnie sygnały, że coś załatwiamy między sobą, bo to niemożliwe, by było inaczej. Z reguły w sytuacjach, gdy radny jest niezadowolony z odpowiedzi, jaką dostał na interpelację.
Zięć: Być może ktoś oczekiwał, że zrezygnuję z funkcji przewodniczącego, kiedy teść dostał nominację na stanowisko wiceprezydenta. Słyszałem takie głosy, ale uważam, że są absurdalne. Również nikt nie chciał mi wierzyć, że o tej nominacji dowiedziałem się ostatni.

Ostatni? Nie wierzę...

Zięć: Nikt nie wierzy, tymczasem usłyszałem o tym w pociągu, od rzecznika Rady Miejskiej. Jechałem wtedy w delegację, zadzwoniła rzeczniczka i gratulowała bardziej niż informowała. Także nie chciała wierzyć, że pierwsze słyszę.
Teść: Tym razem przebiję zięcia, bo ja o swojej nominacji dowiedziałem się od dziennikarzy. Najpierw prezydent Jerzy Kropiwnicki zwołał briefing i poinformował dziennikarzy, że obejmuję funkcję po Marku Michaliku, a później zaprosił mnie na rozmowę. Na moje pytanie, czy mogę mieć wątpliwości, prezydent odpowiedział krótko: Nie, bo powiedziałem już dziennikarzom. Wcześniej miałem oczywiście sygnały, że może dojść do takiej zmiany...

Wątpliwości wynikały z koligacji rodzinnych z szefem Rady Miejskiej?

Teść: Nie, byłem pewien, że ułożymy sobie współpracę dobrze. Chodziło mi o czas, kiedy ta propozycja przyszła. Oznaczała duże zmiany w moim życiu, wolałbym dostać ją wcześniej.
Zięć: Dla mnie wieść o tym, że teść został wiceprezydentem, była niespodzianką. Bardzo miłą także ze względu na kompetencje mojego teścia. Ale czułem, że zaraz zacznie się szukanie drugiego dna w naszej działalności.

Znalazło się "drugie dno"?

Teść: Myślę, że najlepszym dowodem, że te podejrzenia są pozbawione sensu, jest uchwała Rady Miejskiej w sprawie wyborów do rad osiedli. Mam żal do Platformy Obywatelskiej, a zarazem do mojego zięcia, że upolitycznili te wybory. Przez 20 lat zajmuję się radami osiedli i wiem co mówię.
Zięć: Moim zdaniem to bardzo dobra zmiana. Wybory do rad osiedli będą wspólne z wyborami samorządowymi, dzięki czemu wzrośnie frekwencja. Jeśli w wyborach weźmie udział więcej niż 5 procent uprawnionych, jak dotychczas, to znaczy, że na osiedlach będą reprezentowani łodzianie, a nie grupy interesów.
Teść: Słupki najważniejsze! Widocznie w Łodzi jest zapotrzebowanie na 5-procentową frekwencję, wyższa będzie sztuczna, bo głosowanie będzie mechaniczne.
Zięć: Nie zgadzam się z takimi tezami i mam żal do teścia, że wcześniej sam nie zgłosił takiego projektu.
Panowie, zostawcie spory na sesje i komisje. Porozmawiajmy jeszcze o rodzinie, która się powiększyła o Piotrusia. Czym dla dziadka są narodziny wnuka? Tym samym czym dla taty narodziny syna?

Teść: Pojawienie się wnuka na świecie było dla mnie ogromnym przeżyciem. Cofnąłem się w czasie o 30 lat, czułem się tak samo, kiedy rodziły się moje córki. Wspaniale, trudno to opisać.
Zięć: To było najważniejsza chwila mojego życia, nie sądziłem, że można odczuwać aż takie emocje. Kiedy zobaczyłem Piotrusia pierwszy raz, aż mi się nogi ugięły ze szczęścia.

Podobno wnuka kocha się bardziej niż własne dzieci. To prawda?

Teść:Jest takie powiedzenie, że rodzice są od wychowywania, a dziadkowie od rozpieszczania. Rozpieszczamy, a raczej będziemy to robić, kiedy Piotruś podrośnie. Na razie cieszymy się z każdego spotkania, to wspaniałe obserwować, jak reaguje na otaczający go świat. Bardzo lubi uśmiechać się do siebie w lustrze. Mama go tego nauczyła i ma zabawę na całego. Ale dziadkom uśmiechów nie żałuje, choć trudno powiedzieć, czy już poznaje.
Zięć: Piotruś jest jeszcze zbyt malutki na prawdziwe wychowanie, więc na razie go rozpieszczam. Choć izoluję go od telewizji i czytam mu książeczki. Jestem tak szczęśliwy z ojcostwa, że staram się spędzać z nim każdą wolną chwilę. Piotruś jest bardzo pogodnym dzieckiem, radosnym. A tatę już poznaje.

Piotruś będzie politykiem? Jak tata, dziadkowie...

Zięć: Zrobię wszystko by mój syn sam zdecydował o tym, kim chce być. Mnie tak wychowali rodzice i jestem im za to wdzięczny. Nie ukrywam, że chciałbym, aby mój syn zdobył wykształcenie. Może faktycznie będzie kontynuował rodzinną tradycję po dziadkach i ojcu, i zostanie politykiem.
Teść: Nie myślałem o jego przyszłości. Pamiętam, że chłopcy w pewnym wieku chcą być strażakami, choć biorąc pod uwagę tempo cywilizacyjne nie wykluczam, że mój wnuk wymarzy sobie zajęcie,o jakim nikt dziś nie wie, że istnieje. Kto 20 lat temu słyszał o informatykach?!

Oceniają Panowie siebie? Jak wiceprezydent ocenia zięcia przewodniczącego Rady Miejskiej i jak przewodniczący oceni teścia wiceprezydenta?

Teść: Mając na uwadze młody wiek Tomka, miałem obawy czy podoła zadaniu. To jednak odpowiedzialna funkcja. Teraz widzę, że te obawy były bezpodstawne, spisuje się dobrze.
Zięć: Mój teść jest jednym z najbardziej kompetentnych urzędników, uważam, że powołanie go na stanowisko wiceprezydenta było bardzo dobrym posunięciem. Jest też niezwykle uczciwym człowiekiem, oddanym swojej misji, co w polityce nie jest tak oczywiste.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki