Dołóżmy do tego to, co najważniejsze, czyli rozliczne oddolne działania kulturotwórcze oraz codzienna praca z odbiorcą, która jest (a przynajmniej powinna być) elementarnym zadaniem instytucji kultury. Wiele z tych działań otrzymuje finansowe wsparcie miasta (czyli pieniędzmi pani, pana, twoimi i moimi), ale nie one stanowią centrum zainteresowania samorządowych urzędników i decydentów (utrzymywanych z pieniędzy pani, pana, twoich i moich), preferujących zgodnie z własnymi kompetencjami kulturalnymi i interesami wyborczymi wydarzenia ludyczne (proszę zrozumieć, także dofinansowywane, i to dużymi pieniędzmi pani, pana, twoimi i moimi), zwykle o zerowych funkcjach rozwojowych, edukacyjnych i tożsamościowych, a te przecież należą do najistotniejszych w sferze podnoszenia jakości życia w mieście i jego marki. Efekty myślenia dominujące w Urzędzie Miasta Łodzi i jego odpowiedzialnych za wydarzenia tworach sprowadzają się do drogiej w sumie rozrywki i na dziś są żadną promocją miasta (poza niezmiennie tą samą grupą osób, która w bardzo konkretny sposób na tym korzysta), ponieważ aktualnie pilniejszą niż ściąganie balowiczów na weekend potrzebą Łodzi jest tworzenie warunków i przekonania, iż warto tu przyjechać i zostać (lub nie wyjechać, jeżeli chodzi o tych, którzy tu jeszcze są), bo dobrze jest tu coś wartościowego robić i nie oznacza to zmagania się z arogancją, tupetem i serwowaną z bezdusznym uśmiechem niemocą. Nie eventy w rodzaju importowanych festiwali czy miejskich wydarzeń z tzw. line-upem pełnym gwiazd mają potencjał na powstrzymanie postępującego wyludniania się Łodzi, stającej się coraz bardziej nijakim miastem bez charakterystycznego wizerunku, tylko aktywność pomijanych obecnie lokalnych animatorów, gotowych tworzyć zjawiska nietuzinkowe, „zarażające” inicjatywą i spełnieniem kolejnych aktywistów, bez wymagania w zamian pełnego entuzjazmu „wazeliniarstwa” wobec magistratu. Jeżeli autentyczni ludzie kultury (a nie rozrywki, która sobie poradzi wszędzie i zawsze, a w razie czego, nie będzie miała sentymentów i z jednego miasta powędruje do innego) się poddadzą - a nie ukrywajmy, w Łodzi są tego bliscy - to opuszczanie miasta lub społeczny „rozwój” w kierunku, który coraz bardziej widoczny jest na ulicach, stanie się zjawiskiem nieodwracalnym. Rozsądna polityka (obrzydliwe to dziś słowo, ale w swej definicji oddające istotę koniecznych działań) kulturalna jest także po to, by ludzie wrażliwi, mogący naprawdę cywilizować naszą rzeczywistość, nie bali się wrażliwymi pozostać i znaleźli siłę do przeciwstawiania się cynikom i zadufanym w sobie kreatorom (ledwie się powstrzymałem od zamienienia w tym wyrazie pierwszej litery „o” na „u”) kultury rozdającym karty w mieście lub tak bardzo pragnącym je rozdawać. Sprytni i osiągający sukces za publiczne pieniądze (zastanówmy się, na ile to zasługa ich wyjątkowych umiejętności) już nam nasze dziurawe (nie tylko dosłownie) miasto zbudowali. Czas na rewitalizację. Kulturą i z kulturą.
Zobacz Q&A z o Tomaszem Jacykowem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?