Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prezydent o referendum: jeśli się uda, to będzie źle dla Łodzi

Redakcja
Hanna Zdanowska
Hanna Zdanowska Dziennik Łódzki/archiwum
O ewentualnym referendum i odwołaniu ze stanowiska prezydenta Łodzi, z Hanną Zdanowską (PO) rozmawia Marcin Darda.

W oczekiwaniu na połączenie z Pani telefonem słychać "Last Christmas". To jakieś przeczucie, że to było ostatnie Pani Boże Narodzenie w roli prezydenta Łodzi?
(śmiech) Nie, to tylko brak czasu, bo ciągle pracuję i nie mam nawet chwili, by wysłać sms-a, by tę melodię zmienić.

A ta ewentualność referendum Panią w pracy denerwuje, czy mobilizuje?
Patrzę na to z dużym spokojem. Jestem otwarta na krytykę i dialog. Z drugiej strony już od pierwszego dnia pracy słyszę, że i tak zostanie przeprowadzone referendum.

Od kogo Pani to usłyszała?
Dziennikarze pytali o to liderów opozycji, którzy przekonywali, że skoro raz już w Łodzi referendum się udało, to dlaczego z tej ścieżki nie skorzystać ponownie. Tym bardziej, że ustawa skonstruowana jest w taki sposób, że wystarczy 15 podpisów by rozpocząć procedurę. Trzeba zebrać podpisy 10 proc. łodzian z prawem do głosowania, czyli sporo. Jeśli inicjatorom referendum się to uda... Takie są prawa demokracji, ale gdyby tak się stało, to będzie bardzo źle dla Łodzi.

Dlaczego?
Trzeci komisarz i trzeci prezydent w ciągu dwóch lat? Gdzie tu jest stabilizacja? Informacja o referendum pojawiła się chwilę przed moim spotkaniem z inwestorem, który rozważa ulokowanie w Łodzi firmy z przeszło tysiącem dobrze płatnych miejsc pracy. Na spotkaniu poczułam na sobie już inne spojrzenie osób, z którymi rozmawiałam nie po raz pierwszy.

Nie chcą z Panią rozmawiać, bo może być Pani odwołana?
Rozmawiamy, ale ta informacja osłabia naszą pozycję w negocjacjach. Powiem więcej: na początku kadencji rozmawiałam z dwoma dużymi inwestorami. Pytałam, dlaczego Łódź nie była brana pod uwagę. Odpowiedź? Bo był komisarz, a z komisarzem rozmawiać nie chcieli, bo w innych miastach rozmawiają z prezydentami, którzy są partnerami z imienia i nazwiska, a nie administratorami, którzy za chwilę odejdą. Poza tym "u was ciągle są wybuchają awantury polityczne". Dwóch inwestorów udało się nam przekonać: w jednym przypadku jesteśmy na pierwszym miejscu, a decyzja zapadnie w marcu, a w drugim rozmowy trwają. Jest mi przykro, że ocenia się mnie po roku pracy i w ten sposób także osłabia wiarygodność Łodzi. Prezydent miasta otrzymuje ocenę od wyborców po czterech latach, bo tyle potrzebuję, aby mieszkańcy mogli zauważyć wymierne efekty kadencji. Według mnie jak dotychczas miałam tylko jedną wpadkę. Obiecałam, że będzie jaśniej na ulicach, a wiceprezydent Arkadiusz Banaszek przekonał mnie do oszczędzania i latarnie ściemniły miasto po zmierzchu i nie rozjaśniały przed świtem. Pozostałe zarzuty uważam za bezpodstawne.

Bo?
Bo są po prostu nieprawdziwe, czego koronnym przykładem jest zarzut o niezrealizowanie programu remontu kamienic. Do końca 2012 roku remontowane będą 52 budynki. Być może powinniśmy lepiej komunikować o zachodzących w mieście zmianach, a być może pomysł referendum wynika po prostu z faktu, że wśród tych osób, które organizują to referendum są takie, które były w Platformie Obywatelskiej i ze mną było im po prostu nie po drodze. Swoich indywidualnych celów w niej nie zrealizowały.

O kim teraz Pani mówi?
Nie znam wszystkich, ale w mediach wypowiada się Wojciech Bednarek, który pod inicjatywą się nie podpisał, a z tego co wiem, nie jest już mieszkańcem Łodzi. Znam też Jakuba Polewskiego. Obaj byli w PO, nie wiem tylko po co: czy dla Łodzi, czy dla siebie.

Sugeruje Pani, że to dla nich coś osobistego?
Oczekiwali chyba czegoś więcej, ale mną sterować się nie da.

A konkretnie?
Zostawmy ten wątek, bo przecież ważniejsza jest Łódź.

Załóżmy, że zostaje Pani odwołana. I co dalej?
Tu przecież nie chodzi o mnie, ale o łodzian i rozwój miasta. Ja sobie radę dam, ale jednej rzeczy jestem bardzo ciekawa. Jeśli inicjuje się coś takiego, to dobry obyczaj nakazuje wskazać kandydata. Kto to jest?

Mówi się, że być może menedżer nieuwikłany w partyjne układy.
To jak ten bezpartyjny menedżer ma współpracować z Radą Miejską, która jest polityczna? Skoro w tej radzie większość mają radni PO, to jak ten prezydent ma przeforsowywać swoje projekty? Modelowy prezydent Wrocławia dopiero w tej kadencji wprowadził "swoich" reprezentantów do rady, wcześniej popierały go polityczne, czyli nie mógł być nieuwikłany w żadne układy partyjne.

A dlaczego Pani mówi, że radni PO blokowaliby tego nowego prezydenta? Przecież wcześniej Pani wspomniała, że "liczy się dobro Łodzi".
Ale zostali wybrani, bo przedstawili program Platformy Obywatelskiej. Rozumiem, że nie tylko ja się nie podobam inicjatorom referendum, ale realizowany przeze mnie program wyborczy, zatem dlaczego radni PO mieliby popierać coś, do czego im daleko? Prezydent inny niż z PO przy takim układzie sił mógłby zmieniać Łódź tylko za pomocą "Zaczarowanego Ołówka" z kreskówki łódzkiego Semafora.

Rozmawiał Marcin Darda

CZYTAJ TEŻ:
* Kolejne referendum? Łodzianie biorą sprawy w swoje ręce
* Trwa akcja zbierania podpisów pod referendum
* Zbierają podpisy, by odwołać prezydent Łodzi [SKOMENTUJ]
* Chcą odwołać prezydent Zdanowską

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki